Ryzyko epidemii dla populacji europejskiej jest niskie i nieporównywalne do ostatniej pandemii COVID-19 przede wszystkim ze względu na charakter tej choroby i sposób jej transmisji. Oczywiście istnieje możliwość, że zarazi się nią ktoś przebywający w Afryce i przywiezie ją do Europy, ale jesteśmy na ogół w stanie szybko i skutecznie zidentyfikować i odizolować takiego pacjenta, by zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa. W tej chwili niepokoi nas bardziej sytuacja w Afryce, głównie w Demokratycznej Republice Konga, gdzie mamy teraz tysiące zachorowań głównie związanych z wariantem Klad 1. Wywołuje on cięższą chorobę niż wariant Klad 2, jaki był przyczyną dużej epidemii zachorowań w Europie w 2022 r. Zakażenie Klad 1 daje wysoką gorączkę, bóle mięśni, powiększenie węzłów chłonnych i wysypkę. Wydaje się także, że powoduje zwiększoną śmiertelność – obecnie w Afryce wynosi ona ok. 3 proc., podczas gdy w przypadku Klad 2 w Europie było to 0,1 proc. Być może jednak liczba ta zostanie skorygowana, ponieważ z powodu niekompletnego raportowania w Afryce mamy tylko dane dotyczące cięższych zachorowań.
Są zdecydowanie łagodniejsze. To zwykle kilka pęcherzyków w okolicach genitalnych, czasami trudnych do zauważenia i niezgłaszanych do lekarza. Pęcherzykom często nie towarzyszą inne objawy. Jednak po epidemii z 2022 r. lekarze w Europie przeważnie wiedzą, że mogą wystąpić przypadki zakażeń. W Szwecji wystąpił już jeden przypadek zawleczenia Klad 1 z Afryki, który został szybko wykryty i odizolowany, by zapobiec dalszej transmisji. Uspokajam, że przypadki zakażeń wirusem małpiej ospy – a raczej, jak sugeruje Światowa Organizacja Zdrowia (World Health Organization, WHO), wirusem mpox – nie będą przypominać epidemii COVID-19. Choćby ze względu na drogę zakażenia, jaką jest zwykle kontakt skóra do skóry. Mamy też na nią skuteczną szczepionkę, którą obecnie Europa zamierza podzielić się z Afryką. To szczepionka, która może być używana przeciwko ospie prawdziwej, a która działa także na wirusa mpox. Ma ona ok. 80-proc. skuteczność i jest używana w Europie od 2022 r. w grupach podwyższonego ryzyka.
Nie mamy na ten temat wielu twardych danych. Powinna dawać pewną odporność, nie należy jednak traktować jej jako zabezpieczenia, bo może to prowadzić do fałszywego poczucia bezpieczeństwa.
Ryzyko jest bardzo niskie, bo ospa prawdziwa została wyeliminowana jako infekcja. Wirus istnieje tylko w dwóch laboratoriach na świecie i trzymany jest tam w celach badawczych. Nie krąży nigdzie w populacji ludzkiej i nie występuje u zwierząt, więc szczepienie przeciwko niemu straciło sens. Gdyby jednak zdarzyło się, że wróci, mamy skuteczne narzędzie do walki w postaci szczepionki.
Bacznie obserwujemy, co dzieje się z wirusem ptasiej grypy A(H5N1), który ciągle mutuje i szerzy się bardziej efektywnie niż wcześniej w populacjach ssaków. Niedawno w Polsce mieliśmy do czynienia z epidemią wśród kotów, również tych trzymanych w domach. Na szczęście nie doszło do zarażenia człowieka. Obecnie liczba zakażeń tym wirusem wśród ptaków spada, ale zobaczymy, co będzie jesienią, kiedy zaczną się wędrówki ptaków między krajami i regionami świata.
Rzeczywiście, coraz silniej wnikamy z przemysłem i rolnictwem w habitaty zwierzęce takie jak lasy podzwrotnikowe i dżungle. Populacje zwierzęce są rezerwuarem o wiele większej populacji wirusów niż ludzka, a kontakt może spowodować zakażenie i dalszą adaptację wirusa do organizmu człowieka. To także kwestia zmiany stylu życia, coraz częstszych wypraw do miejsc, które dotychczas dostępne były tylko dla zwierząt, jak choćby wspomniana dżungla.
To oczywiście trudne do przewidzenia, ale wygląda na to, że następna pandemia także będzie wywołana przez wirusa dróg oddechowych. Droga oddechowa jest bardzo łatwa do szerzenia się wirusa, nie wymaga bezpośredniego kontaktu, z zabezpieczaniem się jest też bardzo różnie. Ludzie wrócili w dużej mierze do praktyk sprzed pandemii: mają np. problem z zalecaną samoizolacją przy infekcji. Nie pomaga też wspomniany coraz bliższy kontakt z populacjami zwierzęcymi.
Jako ECDC nie zajmujemy się oceną przygotowania poszczególnych krajów, ale raczej pomocą krajom członkowskim UE w lepszym przygotowaniu na zagrożenia ze strony chorób zakaźnych. Naszą główną funkcją jest ocena sytuacji epidemiologicznej i mikrobiologicznej i formułowanie zaleceń oraz współpraca z krajowymi organizacjami i pomoc w zwalczaniu epidemii, zwłaszcza tych, które szerzą się między państwami. Oczywiście obecnie próbujemy wyciągnąć naukę z pandemii COVID-19, oceniając, co można by było poprawić. W ramach tzw. lessons learned odbyliśmy wiele spotkań z ekspertami. Wniosek był taki, że przed następną pandemią musimy poprawić nie tylko przygotowanie UE jako całości, lecz także poszczególnych krajów. Z jednej strony wiąże się to z potrzebą inwestycji w infrastrukturę, a z drugiej strony w ludzi – ekspertów w walce z chorobami zakaźnymi.
Nie jestem w stanie ocenić sytuacji w Polsce, to też nie moja rola. Jako ECDC zalecamy w krajach UE, tam, gdzie są takie potrzeby, inwestycje w odpowiednie przygotowanie pandemiczne, bo pojawienie się kolejnego zagrożenia pandemicznego jest tylko kwestią czasu. Wiemy, że na poziomie UE należy poprawić systemy zbierania danych na temat chorób, co w czasie pandemii kulało we wszystkich krajach. Śledzenie kontaktów osób zakażonych często pochłaniało tyle wysiłku służb sanitarnych, że nie było już czasu na inne zadania. Dlatego tak istotne są elektroniczne systemy zbierania danych, które działają przy małym wkładzie ludzkim. Obecnie podpowiadamy krajom, jak te systemy digitalizować. Zauważyliśmy, że choć większość krajów i instytucji formułowała bardzo dobre zalecenia dotyczące szczepień i dystansowania społecznego, ludzie na nie często nie reagowali, to w wielu krajach poziom zaszczepienia i noszenia maseczek był niski. Doszliśmy do wniosku, że w pracę nad formułowaniem zaleceń musimy włączyć specjalistów nauk społecznych, behawioralnych, antropologów, którzy podpowiedzą nam, jakich argumentów użyć, by ludzie zechcieli stosować się do zaleceń. To też kwestia ciągłego treningu, by ludzie i instytucje byli ciągle przygotowani do szybkiej i skutecznej odpowiedzi pandemicznej, bo jak się wydarzy następna pandemia, nie będzie czasu na przygotowania. Niedawna nowelizacja prawa unijnego umożliwia nam też wizyty co trzy lata w każdym kraju UE i wspólną z tamtejszymi ekspertami ocenę przygotowania epidemiologicznego. Odwiedziliśmy już m.in. Belgię i raport z tej wizyty jest już opublikowany. ©℗