To już drugi rok z rzędu, w którym zadłużenie szpitali rośnie o ponad 10 proc. rocznie. Jednak zaległości w wypłacaniu pensji pracownikom są coraz mniejsze.

Reforma systemu wynagrodzeń pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, która weszła w życie od lipca 2022 r., coraz bardziej wpływa na sytuację finansową szpitali. Znaczna część pieniędzy z kontraktu z NFZ jest bowiem przeznaczana na koszty pracy. Jak mówią przedstawiciele placówek, pensje muszą płacić terminowo, by nie ryzykować utraty pracowników, którzy dziś są na wagę złota, i nie narażać się na kary. W efekcie, jak wynika z danych, na koniec I połowy 2024 r. zadłużenie lecznic względem ZUS wyniosło 965,49 mln zł. Dla porównania na koniec 2023 r. było to 1,01336 mld zł, a rok wcześniej 1,01338 mld zł.

Potrzebna wyższa wycena świadczeń

Trzymanie w ryzach należności ZUS-owskich ma jednak swoje konsekwencje. Na koniec I kw. tego roku ogólne zadłużenie szpitali przekroczyło już 22,2 mld zł. To o 10,6 proc. więcej niż przed rokiem i o 2,8 proc. więcej niż na koniec 2023 r. Rośnie też skala zobowiązań wymagalnych. Na koniec I kw. tego roku było to już 2,48 mld zł wobec 2,47 mld zł na koniec 2023 r. i 2,25 mld zł przed rokiem (na koniec I kw. 2023 r.).

– To wszystko dlatego, że w ślad za reformą systemu wynagrodzeń nie poszedł wzrost wyceny świadczeń. Realizując ustawowy obowiązek, szpitale zadłużają się wobec kontrahentów. Ponoszą dodatkowe koszty w postaci kosztów procesu rekompensat za koszty odzyskiwania należności i odsetek za opóźnienie w płatności. Pogorszenie sytuacji w naszym przypadku było też spowodowane rosnącą inflacją i ogólnym wzrostem kosztów, w szczególności cen energii, ogrzewania, żywienia, prania, leków, materiałów medycznych i niemedycznych. W ostatnim czasie wydatki z tym związane zwiększyły się od 20 do 150 proc. – mówi Marek Pacyna, p.o. dyrektor w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym im. Tytusa Chałubińskiego.

Dodaje, że wzrost cen leków, materiałów medycznych i niemedycznych dotyczy również umów zawartych w trybie zamówienia publicznego. Przepisy pozwalają bowiem na waloryzowanie kwot przewidzianych w umowie nawet wtedy, gdy nie zawarto w niej odpowiednich klauzul na ten temat lub istniejące nie uwzględniały wszystkich czynników mających wpływ na zmianę kosztów realizacji usług.

– Nasi wykonawcy korzystali z tej możliwości, a szpital nie mógł odmówić, gdyż wiązało się to z ryzykiem zerwania zawartej umowy, a nowe postępowanie z dużym prawdopodobieństwem skutkowałoby znacząco wyższymi kosztami niż przyjęcie warunków waloryzacji istniejącej umowy – tłumaczy Marek Pacyna.

Beata Kostrzewa, dyrektor szpitala w Szczytnie, też wskazuje, że bolączką jest wycena świadczeń.

– Stale się zadłużamy, bo trzeba utrzymać deficytowe oddziały, takie jak położnictwo, interna i chirurgia. Szansę na poprawę bilansu oddziału chirurgii dają ostatnie zmiany w stawkach za procedury. Na ile? Ocena będzie możliwa najwcześniej za dwa miesiące – mówi. I dodaje, że jej placówka nie ma dziś zaległości wobec pracowników z tytułu składek ZUS i wynagrodzeń.

NFZ płaci zbyt późno

Realizowanie na bieżąco zobowiązań publiczno-prawnych oraz wobec pracowników i z tytułu umów cywilno-prawnych deklaruje też SPZOZ w Proszowicach. Przedstawiciele placówki podają, że wynoszące na koniec 2023 r. zobowiązania wymagalne na poziomie 21,28 mln zł i niewymagalne rzędu 41,296 mln zł na koniec I półrocza tego roku są już równe odpowiednio 22,277 mln zł i 41,791 mln zł. Choć, jak przyznaje dyrektor Zbigniew Torbus, z wieloma wierzycielami SPZOZ w Proszowicach ma zawarte porozumienia o spłacie długów, w tym z ZUS na okres 2023–2026.

– Sytuację pogarsza dodatkowo fakt, że NFZ nie płaci za świadczenia nielimitowane w okresach płatności faktur kosztowych wygenerowanych w związku z ich realizacją, bezwzględnie egzekwuje swoje wierzytelności przez wierzycieli oraz nie płaci za świadczenia limitowane – wylicza Zbigniew Torbus.

Andrzej Sroka, rzecznik prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie, przyznaje, że nadwykonania z I kw. tego roku zostały wypłacone w ubiegłym miesiącu.

– Nie wiemy, kiedy zostaną wypłacone za II kw. Taka sytuacja może doprowadzić do problemów finansowych szpitala, który od grudnia 2017 r. spłaca kredyt, regulowany na bieżąco. Nie ma żadnych zobowiązań wymagalnych – podkreśla Andrzej Sroka.

SPZOZ w Mogilnie ocenia z kolei dziś swoją stratę na 5,82 mln zł. Elżbieta Lasecka, zastępca głównego księgowego placówki, podkreśla, że mimo to zobowiązania względem pracowników są regulowane na bieżąco.

– Nie mamy długów wobec nich. Nasze zadłużenie wynika z kłopotów z bieżącą spłatą płatności dotyczących zakupu towarów i usług, takich jak energia elektryczna czy gazowa, oraz leków i materiałów medycznych – tłumaczy Elżbieta Lasecka.

Jak mówi dr Grażyna Cebula-Kubat, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZLL), zobowiązania z tytułu umów o pracę faktycznie są regulowane na czas, czyli do 10. dnia każdego miesiąca.

– W razie zwłoki związki zawodowe zawiadamiają bowiem PIP, która wszczyna kontrolę i nakazuje natychmiastową płatność, co dla szpitala oznacza też zapłacenie kary – tłumaczy i dodaje, że sytuacja zupełnie inaczej wygląda względem pracowników kontraktowych. W tym przypadku, jak mówi, zdarzają się 2- lub 3-miesięczne, a nawet dłuższe opóźnienia w płatnościach.

– Trzeba jednak też powiedzieć, że są szpitale, które zobowiązania z tytułu składek na ZUS rozkładają na raty. Nie są w stanie regulować tej kwoty raz w miesiącu, bo brakuje im na to środków. Płacą więc np. w trzech ratach miesięczne należności – wyjaśnia dr Grażyna Cebula-Kubat.

Będzie jeszcze gorzej

Niestety, jak mówią dyrektorzy szpitali, perspektywy na przyszłość są niepokojące. Od lipca 2024 r. obowiązuje kolejna waloryzacja wynagrodzeń. Jeśli nie zostaną wprowadzone zmiany w wycenie świadczeń, które pozwolą na sfinansowanie podwyżek, szpitale będą się dalej zadłużać.

– Coraz większą część środków, którymi dysponujemy, zamiast na lepsze leczenie pacjentów będziemy musieli przeznaczać na zapłatę odsetek, rekompensaty kosztów odzyskiwania należności czy koszty procesu i egzekucji – mówi Marek Pacyna.

Przedstawiciele szpitali zaznaczają więc, że najwyższy czas, by wreszcie zostały podjęte konkretne działania w tej sprawie. Jak mówią, potrzebna jest konsekwencja. Nie administrowanie, tylko zarządzanie w pełnoskalowej, pełnozakresowej postaci.

– Potrzebne są: plan, strategia, wizja i później konsekwentne działanie zmierzające do dostosowania możliwości szpitala do potrzeb otoczenia i do możliwości płatnika. Problemy szpitali często wynikają z tego, że te potrzeby i możliwości się w wielu aspektach rozmijają. System jest taki sam dla wszystkich i jeśli stosuje się pewne rzeczy nadmiarowo, jeśli nie bierze się pod uwagę pewnych zmian, czy to demograficznych, czy technologicznych, albo stosuje się pewne narzędzia w oderwaniu od ich ekonomicznego uzasadnienia, to później pojawiają się koszty, które trzeba pokryć, a nie ma z czego. Okazuje się, że skupiliśmy się tylko na stronie inwestycyjnej, a nie na stronie kosztowej, albo kompletnie pominęliśmy kwestię ewentualnych przychodów – wyjaśnia Jakub Kraszewski, dyrektor naczelny Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.©℗

ikona lupy />
Ogólne zadłużenie szpitali w Polsce (na koniec I kw. każdego roku, w mld zł) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe