Izabela Leszczyna powiedziała w piątek w TVN24, że oczekuje skierowania do prac w sejmowej komisji wszystkich czterech projektów dotyczących aborcji. "Choć społeczeństwo jest spolaryzowane, to jednak większość oczekuje liberalizacji prawa aborcyjnego" - podkreśliła. Ministra zdrowia mówiła także o rozporządzeniu, zgodnie z którym każdy szpital mający umowę z NFZ na opiekę ginekologiczno-położniczą, musi zatrudniać lekarza gotowego do przeprowadzania aborcji w dopuszczalnych przez prawo przypadkach.
Jak mówiła minister zdrowia Izabela Leszczyna, obecny rząd obiecał w Sejmie dyskusję nad projektami liberalizującymi prawo aborcyjne. Wyraziła nadzieję, że słowo to zostanie dotrzymane i że wszystkie projekty zostaną przekazane do prac w komisji.
Szefowa MZ oczekuje też - jak mówiła - że podczas prac w komisji odbędzie się "prawdziwa debata", a poza politykami na temat projektów wypowiedzą się także lekarze, ginekolodzy, położnicy, perinatolodzy, eksperci i towarzystwa naukowe. "Żyjemy w środku Europy w XXI wieku i musimy wiedzieć, o czym rozmawiamy" - podkreśliła.
"Mamy w KO od wielu miesięcy jasno powiedziane przez Donalda Tuska, że na listach nie znajdą się te osoby, które zagłosują przeciwko dyskusji o liberalizacji prawa aborcyjnego" - powiedziała. Dopytywana, czy sprzeciw wobec którejś z ustaw oznacza, że dany polityk może nie znaleźć się na liście KO w kolejnych wyborach, odpowiedziała: "To będzie oczywiście decyzja Donalda Tuska. Ale jestem przekonana, że premier tak zrobi, znam go kilkanaście lat".
Post Katarzyny Kotuli dot. aborcji
Leszczyna mówiła też, że opublikowany w czwartek na platformie X wpis ministry ds. równości Katarzyny Kotuli, w którym opisała sposób przyjęcia tabletki aborcyjnej, jest dowodem na to, że "żyjemy w chorym kraju po PiS-ie", w którym "przez osiem lat zrobiono ludziom wodę z mózgu, oszukiwano, narażano kobiety na utratę zdrowia i życia".
Przyznała, że rozumie determinację Kotuli. "Została powołana do tego, by strzec praw kobiet. Ja bym pewnie takiego tweeta nie umieściła, bo zgodnie z prawem aborcja w Polsce jest wciąż nielegalna z wyjątkiem tych dwóch przypadków, które zostały pozostawione w ustawie" - dodała.
"To nie jest normalne. W Polsce problemem aborcji jest problemem nie do rozwiązania. Wszystkie kraje europejskie poradziły sobie z tym problemem lepiej niż my. To coś nieprawdopodobnego" - podkreśliła.
Nowe rozporządzenie dot. aborcji
Minister zdrowia chce, żeby od 1 maja obowiązywało przygotowane w jej resorcie rozporządzenie, zgodnie z którym każdy szpital mający umowę z NFZ na opiekę ginekologiczno-położniczą, musi zatrudniać lekarza gotowego do przeprowadzania aborcji w dopuszczalnych przez prawo przypadkach (zagrożenia zdrowia i życia kobiety oraz gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego).
"Nie obchodzi mnie, jaki lekarz to zrobi. Dyrektor szpitala może zawrzeć umowę z lekarzem spoza szpitala, który na telefon przyjedzie i dokona terminacji ciąży" - powiedziała.
Przypomniała też, że lekarze mają obowiązek respektować zaświadczenia od psychiatrów dotyczące wskazań do przerwania ciąży ze względu na stan psychiczny pacjentki. Dodała, że za nieprzestrzeganie zapisów kontraktu szpitalowi będzie grozić kara do 2 proc. umowy na świadczenia ginekologiczno-położnicze, albo w ogóle utrata kontraktu z NFZ. "To prawo już obowiązuje, ja stawiam przy nim trzy wykrzykniki" - powiedziała.
Wytyczne dla lekarzy dot. aborcji
Leszczyna pytana była również o wytyczne dla lekarzy w sprawie aborcji, jakie opracowały dwa towarzystwa lekarskie - Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników oraz Polskie Towarzystwo Zdrowia Seksualnego i Reprodukcyjnego - i czy opowiada się za którymś z nich.
Według Leszczyny to nie jest zadanie dla ministra zdrowia. "Wytyczne powinny opracować towarzystwa naukowe lekarzy" - oceniła. "Jako ministra zdrowia nie pracuję nad liberalizacją prawa aborcyjnego, ale nad tym, by prawo w Polsce było przestrzegane, a pacjentka i lekarz bezpieczni" - podkreśliła. "Prokuratorom od tego z dala" - stwierdziła. Podkreśliła też, że "urzędnik nie ma prawa mówić lekarzowi, kiedy zdrowie czy życie pacjentki jest w jakiś sposób zagrożone".