Szczepionki przeciw COVID-19 już się rozeszły – wynika z informacji DGP. Resort zdrowia zamawia kolejne. Przychodnie i apteki tworzą listy kolejkowe

Do Polski dotarło 410 tys. szczepionek. Całość została już rozdystrybuowana. Fizycznie z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych do końca tygodnia wyjechało około 100 tys. dawek. Reszta będzie wysyłana do placówek w kolejnych tygodniach. – Rozeszły się o wiele szybciej, niż myśleliśmy – mówi jeden z naszych rozmówców. Dlatego Ministerstwo Zdrowia zamawia kolejne – trwają rozmowy z USA. Zdaniem ekspertów i tak szczepionki dotarły do nas za późno, kiedy COVID-19 już zaczął zabijać – z danych resortu wynika, że codziennie umiera kilka osób.

Za mało szczepionek

Jak wynika z sondy, którą zrobiliśmy w placówkach medycznych, preparatów jest za mało. Jeden z warszawskich POZ – jak informuje – odsyła pacjentów – ma 20 dawek i 60 osób na liście. – Ludzie się denerwują, jest bałagan – mówi lekarka. Chorych jest coraz więcej, więc i chętnych na szczepienie jest dużo. – Zadziałały pewnie też informacje, że to towar deficytowy – mówi nasza rozmówczyni. Kierownik placówki odpowiada jedynie, że „szczepienia przeciw COVID-19 odbywają się zgodnie z otrzymanymi szczepionkami. W następnym tygodniu czekamy na realizację kolejnych zamówień”.

Do przychodni w większości dotarło mniej szczepionek, niż było zamówionych, a nawet jeśli pula była zgodna z wnioskowaną, to już się wyczerpała. – Dostaliśmy 100 dawek, czyli tyle, ile zamówiliśmy. Wszystkie zostały już wykorzystane. Kolejne 100 powinny być po 15 grudnia. Dlatego tworzymy listę kolejkową dla pacjentów, którzy chcą się zaszczepić – słyszymy w NZOZ Poradnia Lekarzy Rodzinnych SANUS w Łodzi.

Podobnie jest w Końskich. – Dostaliśmy szczepionki na czas, ale przyszło ich mniej, niż chcieliśmy, i zostały już wykorzystane. Dziś zapisujemy chętnych na kolejną turę – mówi pracownik Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Południowa”.

Bywa i odwrotnie – w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Łubnicach, choć szczepionki dojechały, to szczepienia nie są na razie wykonywane. – Przewidzieliśmy je dla 40 pacjentów. Niestety, na razie nie udało nam się zebrać takiej puli osób. Ale jest coraz większa szansa, że chętni się znajdą. Dzwonią mieszkańcy ościennych gmin, w których nie ma szczepiącej placówki – tłumaczy pracownik ZOZ.

Chaos w Ministerstwie Zdrowia

Na początku brakowało też informacji, gdzie można dostać zastrzyk. Jak opisywaliśmy w DGP, Ministerstwo Zdrowia opublikowało fejkową listę placówek, jeszcze z 2021 r., na której znajdowały się miejsca, które nie udzielają tego świadczenia. Teraz jest nowa i można wyszukać najbliższą miejsca zamieszkania. Do dyspozycji pacjentów jest nieco ponad 1800 placówek, wśród których są nie tylko przychodnie, lecz także apteki.

Dlaczego są placówki, które nie chcą szczepić? Jak tłumaczy jeden z lekarzy, NFZ płaci 31 zł za zastrzyk – czyli dwa razy mniej niż podczas pandemii. – W sytuacji gdy brakuje personelu do bieżącej obsługi, branie na siebie kolejnych zadań, za marne wynagrodzenie, wydaje się nierozsądne – słyszymy od kierownika jednego z POZ.

Do tego sposób rozliczeń za szczepienie jest bardzo skomplikowany, lekarze muszą logować się do trzech różnych systemów. Zdaniem medyków ani NFZ, ani MZ nie ułatwiły tej procedury. – To demotywujące. Na razie nie będziemy zamawiać – słyszymy w kilku placówkach. ©℗