Praca w ratownictwie medycznym należy do trudnych i obciążających psychicznie. Nie może zatem dziwić, że lekarze wybierają inne możliwości pracy niż jeżdżenie karetką. Dysponenci karetek mają przez to coraz większe problemy z obsadą. I coraz bardziej obawiają się kar.
Problem braku lekarzy chętnych do pracy w karetkach powraca od lat. W czasie pandemii z uwagi na oddelegowanie lekarzy do walki z COVID-19 wymogi dotyczące ich obecności w karetkach typu S zostały złagodzone. Zamiast lekarza, który posiada jedną ze specjalizacji uprawniających do pracy w karetce lub jest w trakcie jej robienia, mógł zostać zatrudniony ratownik medyczny lub pielęgniarka systemu. Oznaczało to, że w karetce typu P (podstawowej) jeździły dwie osoby z uprawnieniami ratownika medycznego lub pielęgniarki systemu, natomiast w karetce typu S – trzy osoby o takich kwalifikacjach. Teraz, mimo że przepisy przestały obowiązywać, w karetkach nadal jeżdżą sami ratownicy medyczni. Dysponenci zespołów ratownictwa medycznego nie mają wyboru – karetka musi zabezpieczyć wyznaczony obszar. Problem w tym, że poprzez niezapewnienie odpowiedniej obsady ryzykują nałożenie kar przez NFZ.
Stanowisko ministerstwa
Ministerstwo Zdrowia zna problem, nie zamierza jednak wprowadzać zmian i wskazuje, że dysponenci powinni być przygotowani do tego, że preferencyjne przepisy związane z kierowaniem lekarzy do pracy przy zwalczaniu epidemii zostaną zniesione. Stan epidemii został zniesiony 12 maja 2022 r., a 1 lipca 2023 r. stan zagrożenia epidemicznego. „Dysponenci zespołów ratownictwa medycznego powinni więc podejmować działania, aby zapewnić odpowiednie obsady specjalistycznych zespołów ratownictwa medycznego, wojewódzkimi planami działania systemu PRM oraz umowami zawartymi z OW NFZ” – czytamy w stanowisku resortu.
Nałożenie pierwszych kar jest zatem tylko kwestią czasu.
– W przypadku braku poprawy obsady lekarskiej kara ma być nakładana kwartalnie – wyjaśnia Małgorzata Popławska, prezes Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego SP ZOZ. – Po ustaniu okresu zagrożenia epidemicznego pierwsze kary mogą dotyczyć lipca, sierpnia i września 2023 r. – dodaje.
Stare kłopoty
Problem z zapewnieniem lekarzy do pracy w karetkach występuje od początku funkcjonowania systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego.
– Ministerstwo Zdrowia już w 2016 r. przedstawiło propozycję nowelizacji ustawy i oparcie działania systemu tylko na zespołach podstawowych – tłumaczy Małgorzata Popławska.
Wskazuje również, że problem ma charakter ogólnopolski i nie dotyczy tylko karetek – dotyka również funkcjonujących w ramach systemu PRM szpitalnych oddziałów ratunkowych.
– Około 30 proc. ordynatorów nie spełnia wymogu posiadania specjalizacji z medycyny ratunkowej i kolejny raz Ministerstwo Zdrowia przedłuża możliwość niespełnienia tego warunku – mówi prezes Popławska.
– Praktycznie nie ma zespołu specjalistycznego, który nie miałby chociaż przejściowych problemów z obsadą – zaznacza Patrycja Grebla-Tarasek ze Związku Powiatów Polskich. – Od lat utrzymuje się tendencja do zmniejszania udziału zespołów „S” w ogólnej liczbie zespołów ratownictwa medycznego.
Jak wynika z informacji przekazanych przez rzecznik prasową Starostwa Powiatowego w Bielsku-Białej Magdalenę Fritz, przykładem jednostki, która ma problemy z obsadą lekarską, jest Bielskie Pogotowie Ratunkowe.
– Pogotowie posiada w swojej strukturze dwa zespoły typu S. Przed pandemią COVID-19 braki w obsadzie lekarzy sięgały 100 ze 1400 godzin zapotrzebowania. W ciągu ostatnich pięciu lat udało się pozyskać tylko jednego lekarza. Ustawa covidowa, która pozwalała zastąpić lekarza systemu ratownikiem medycznym, odkładała problem, ale nie załatwiała sprawy.
Statystyki pokazują, że liczba ratowników medycznych w systemie stale rośnie, podczas gdy lekarze i pielęgniarki, gdy mają alternatywę, chętnie wybierają spokojniejszą lub lepiej płatną pracę.
– To jest bardzo ciężka i stresująca praca. Ponadto liczba specjalizacji lekarskich uprawniających do pracy w ZRM jest ograniczona, a sama specjalizacja z medycyny ratunkowej nie cieszy się wśród lekarzy popularnością – komentuje Patrycja Grebla-Tarasek. – Obserwujemy też problemy związane z niedoszacowaniem wyceny ryczałtu dobowego karetki typu S, co z kolei wpływa na to, że wynagrodzenie oferowane lekarzom za taką pracę nie jest atrakcyjne.
Optymalizacja systemu
Dysponenci tłumaczą, że robią, co mogą, ale ich działania nie przynoszą skutku. Jak informuje Magdalena Fritz, Bielskie Pogotowie Ratunkowe od 2018 r. zwiększyło stawki za godzinę dyżuru ponad dwukrotnie.
– Pomimo podniesienia stawek i cyklicznego ogłaszania konkursów problem braku lekarzy jest cały czas taki sam. Bielskie Pogotowie Ratunkowe wysyłało prośby do wojewody śląskiego o zmianę planu, jednak spotkaliśmy się z odmową z Ministerstwa Zdrowia.
Małgorzata Popławska mówi, jakie są oczekiwania pracodawców ratownictwa medycznego.
– Rozwiązaniem problemu jest rezygnacja z nakładania kar, od których dysponent płaci dodatkowo 19 proc. podatku CIT. Proponujemy rozliczenie poprzez faktury korygujące zawierające różnicę pomiędzy zapłatą za zespół specjalistyczny a podstawowy, czyli oddawanie środków finansowych do NFZ za godziny pracy zespołu specjalistycznego bez lekarza, ale nie w formule kary, żeby dodatkowo nie tracić na podatku.
Patrycja Grebla-Tarasek proponuje również zwiększenie wyceny dobokaretki typu S, a także wypracowanie mechanizmów, które zapobiegłyby spadkowi liczby lekarzy pracujących w ZRM.
Ekspertki są także zgodne, że istotne jest wpisanie na stałe rozwiązań obowiązujących w czasie pandemii. System oparty na ratownikach medycznych sprawdził się w ostatnich latach w wielu kryzysowych sytuacjach, takich jak pandemia czy wojna w Ukrainie. ©℗