Sejm uchwalił ustawę o leczeniu niepłodności pod koniec czerwca. Senat nie wprowadził do niej poprawek. Daje ona prawo do korzystania z procedury in vitro małżeństwom i osobom we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. Leczenie niepłodności tą metodą będzie mogło być podejmowane po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy.

Ustawa zezwala na dawstwo zarodków, zabrania zaś ich tworzenia w celach innych niż pozaustrojowe zapłodnienie. Zakazuje też niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju - grozić będzie za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.

Zdaniem prezydenta wprowadzana ustawą możliwość pobierania komórek rozrodczych od dawcy, który jest niezdolny do świadomego wyrażenia zgody, budzi poważną wątpliwość co do zgodności z konstytucją i prawem międzynarodowym.

Resort zdrowia wyjaśniał, że ustawa przewiduje taką możliwość - np. w przypadku osób niepełnoletnich bądź ubezwłasnowolnionych - ze wskazań medycznych, w celu zabezpieczenia płodności na przyszłość, np. osób chorych na białaczkę, bo intensywne leczenie tej choroby upośledza zdolność płodzenia.

Prezydent zaznaczył, że "nie jest prezydentem ludzkich sumień" i że w jego opinii żaden z polskich prezydentów nie powinien zachowywać się tak, by ktokolwiek miał wątpliwości, czy chce poprzez system prawny regulować funkcjonowanie państwa czy ludzkich sumień.

"Jestem prezydentem polskich obywateli, obywateli o zróżnicowanych poglądach, o zróżnicowanych światopoglądach, o odmiennych, różnych zaangażowaniach religijnych, o różnych sympatiach i antypatiach polityczno-partyjnych" - powiedział.

Podkreślił, że jest i czuje się odpowiedzialny za to, aby kształtować prawo tak, by w stopniu maksymalnie możliwym uwzględniało "jak najszerszy obszar ludzkich wrażliwości i ludzkich oczekiwań".

"Jestem zwolennikiem kompromisu politycznego w tych wszystkich trudnych kwestiach, które ludzi dzielą. Kompromis polityczny nie musi i nie oznacza kompromisu moralnego, bo o własnym sumieniu decydują ludzie" - powiedział.

Dodał, że prawo nie może i nie zmusza nikogo do zachowań niezgodnych z jego etyką, ale "prawo musi uwzględniać to, że ludzie mają różne wrażliwości i różne poglądy".

"Każdy w ramach społeczeństwa i w ramach państwa powinien robić to, co do niego należy. W moim przekonaniu rolą prezydenta jest dbanie o konstytucyjność ustaw. O to, aby ustawy, porządek prawny, był w zgodzie z fundamentem systemu prawnego, jakim jest konstytucja" - powiedział prezydent.

Zaznaczył, że właśnie "w tym duchu" jego kancelaria skierowała jeszcze przed decyzją Senatu w sprawie ustawy o in vitro pismo do marszałka izby, w którym poinformowano, że wprowadzana ustawą możliwość pobierania komórek rozrodczych od dawcy, który jest niezdolny do świadomego wyrażenia zgody, budzi poważną wątpliwość co do zgodności z konstytucją i prawem.