Dokument nie rozwiązuje problemu nadwyżek szczepionek przeciw COVID-19. Nie podpisały go także Węgry i Rumunia.

Znamy szczegóły porozumienia między głównym dostawcą szczepionek przeciwko COVID-19 Pfizerem a Komisją Europejską, zawartego tuż przed weekendem. Chodzi o rozwiązanie problemu, co zrobić z dostawami preparatów, których już nikt nie wykorzysta i trzeba będzie je zutylizować. Temat wywołała Polska rok temu. KE, choć początkowo niechętnie, podjęła negocjacje. Bruksela twierdzi, że zmiana porozumienia polega na zmniejszeniu liczby wysyłanych do Europy dawek i rozłożeniu dostaw w czasie (do 2026 r.), zgodnie z wnioskiem ministrów zdrowia z 9 grudnia 2022 r. Nie ujawnia jednak liczby dawek, które kraje członkowskie muszą kupić, szczegółów dostaw ani warunków finansowych.

Jak wynika z naszych informacji, w umowie zapisano, że ma chodzić o ok. 90 mln dawek, które będą dostarczone państwom członkowskim do końca tego roku. Z czego 20 mln UE miałaby przekazać państwom trzecim. Oznaczałoby to zmniejszenie dostaw o 20–35 proc. Bloomberg, powołując się na źródła w KE pisze o redukcji o ok. 35 proc.

Komisja informuje jedynie, że ma to się odbywać poprzez zamianę pierwotnie zakontraktowanych dawek na opcjonalne zamówienia. „Uiszczana będzie opłata, która będzie podlegała odliczeniu od ceny, jaką państwa członkowskie musiałyby zapłacić za dodatkowe dawki fakultatywne, jeżeli zdecydują się na uruchomienie dostaw w przyszłości” – wskazuje.

Według Polski to nie wystarczy. – To absurdalny projekt. Trzeba zmienić logikę myślenia, nie przekazywać szczepionek, które i tak się zmarnują. Polska apelowała, aby dostawy zostały wydłużone w czasie i dzięki temu docierały wtedy, kiedy będą realnie potrzebne. Proponowała także zamianę na inne leki – mówi jedna z osób blisko rozmów między KE a Pfizerem. Poparły nas Węgry. Rumunia odmówiła podpisania z powodów formalnych. Reszta państw chce już zamknąć temat. Choć przyznają, że nie wykorzystają nowych dostaw.

Państwa, które nie godzą się na nowe warunki, będą nadal związane obecnymi zobowiązaniami. W przypadku Polski sytuacja jest szczególna, bo przestaliśmy przyjmować dostawy i za nie płacić już w maju 2022 r. Powołując się m.in. na siłę wyższą i wojnę w Ukrainie, nie odebraliśmy ponad 60 mln preparatów. Nie zapłaciliśmy też ok. 6 mld zł. Pfizer na razie nie podjął żadnych kroków w tej kwestii.

To nie pierwszy raz, kiedy Polska i Węgry buntują się przeciwko kompromisowi z producentem szczepionek. W marcu wraz z Bułgarią i Litwą zgłosiły weto do powstałej wówczas nowej wersji umowy z Pfizerem. Z informacji DGP wynikało, że w aneksie znalazły się propozycje rozłożenia dostaw i zmniejszenia ich o połowę oraz – co budziło największy sprzeciw Polski – obowiązku zapłacenia połowy ceny za niedostarczone dawki. Teraz cena za dawkę nie uległa zmianie (ok. 20 euro).

Według Sama Fazeli, analityka farmaceutycznego w Bloomberg Intelligence, transakcja może przynieść firmie przychody w wysokości od 1,5 do 2,1 mld dol. rocznie. „Zmniejszona umowa z UE może jednak zagrozić prognozom Pfizera, zgodnie z którymi miał osiągnąć 13,5 mld dol. przychodów w 2023 r., a także negatywnie wpłynąć na Modernę” – pisał.

Informacja KE o osiągniętym porozumieniu pojawiła się tuż przed długim weekendem w Belgii (27–29 maja). A porozumienie z Pfizerem nie zostało nawet ogłoszone podczas codziennego briefingu prasowego, a jedynie ukryte w e-mailu z podsumowaniem bieżących wydarzeń. To duża zmiana, bo Komisja – na czele z Ursulą von der Leyen – na początku chętnie chwaliła się umową, która zapewniła dostęp do 1,8 mld dawek szczepionki.

Dziś załatwienie sprawy po cichu może być jednak bardziej korzystne dla szefowej unijnej instytucji. Oskarżana jest bowiem o brak transparentności po tym, jak Komisja odmówiła ujawnienia treści SMS-ów, które von der Leyen wymieniała w czasie negocjacji z prezesem Pfizera. Na niejasności wyraźnie zwracało uwagę Biuro Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich. Emily O’Reilly już w styczniu 2021 r. informowała o błędach, których KE dopuściła się podczas negocjacji. A śledztwo w sprawie zakupu unijnych szczepionek prowadzi obecnie Prokuratura Europejska (EPPO). Przesłuchać von der Leyen chciała też specjalna komisja Parlamentu Europejskiego ds. COVID-19. Przewodnicząca zaproszenia jednak nie przyjęła. Na tym lista się nie kończy, bo w związku z nieupublicznieniem wymiany wiadomości tekstowych KE w lutym pozwał „New York Times”.

Dzieje się to w czasie, kiedy wizerunek jest dla von der Leyen ważną sprawą. W przyszłym roku odbędą się bowiem wybory do Parlamentu Europejskiego i zakończy się jej kadencja na stanowisku szefowej KE. Polityczka utrzymuje, że nie podjęła jeszcze decyzji, czy będzie ubiegać się o kolejne lata na czele organu wykonawczego UE. Ale – jak pisze Politico – przedłużenia rządów von der Leyen chcą władze w Berlinie. ©℗