Koniec z e-zwolnieniami – domagają się przedsiębiorcy. Ich zdaniem doszło do wypaczenia teleporad i zapowiadają walkę o zmianę przepisów.
Koniec z e-zwolnieniami – domagają się przedsiębiorcy. Ich zdaniem doszło do wypaczenia teleporad i zapowiadają walkę o zmianę przepisów.
Zwolnienie lekarskie w internecie można bez problemu kupić za ok. 100 zł, co pokazała nasza dziennikarska prowokacja. Jako przyczynę zwolnienia wystarczy podać tę, jaką zasugeruje sama strona oferująca usługę. ZUS opisuje, że w ubiegłym roku medyk rekordzista wystawił ok. 20 tys. takich zwolnień. Pracodawcy biją na alarm, przekonując, że to oni ponoszą koszty tego procederu.
– Pracownik kupuje kilkudniowe zwolnienie, podczas którego tzw. chorobowe wypłaca mu firma. ZUS opłaca nieobecność pracownika dopiero, kiedy jego niezdolność do pracy trwa powyżej 33 dni – tłumaczy Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan.
A to nie koniec obciążeń dla pracodawcy. Jak dodaje Katarzyna Lorenc, ekspertka BCC ds. rynku pracy, przedsiębiorca w czasie nieobecności pracownika musi też zapewnić ciągłość produkcji, co oznacza zatrudnienie osoby na zastępstwo i opłacenie nadgodzin, gdy obowiązki zostaną rozdzielone między innych zatrudnionych. Dlatego z perspektywy przedsiębiorców sytuację, w której za pieniądze w ciągu kilku minut można dostać zaświadczenie zwalniające z pracy pod byle pretekstem, należy nazwać krótko: czarnym rynkiem. – Mówienie, że odpowiedzialność spoczywa na lekarzach, to tylko część prawdy. Za nimi stoi biznes, który handluje konkretnym dobrem publicznym: czasem pracy – podkreśla Lorenc.
Resort zdrowia zapewnia, że „wątpliwe sytuacje niezgodne z kodeksem etyki lekarskiej rozstrzyga pion odpowiedzialności zawodowej w samorządzie lekarskim”, ale zdaniem pracodawców to dalece niewystarczające i niedoskonałe rozwiązanie. W istocie nie chodzi tylko o łamanie kodeksu etyki, ale o odpowiedzialność karną związaną m.in. z poświadczaniem nieprawdy. Do tego, podkreślają, nie ma dziś skutecznych narzędzi kontroli. Dlatego występują z apelem do resortów zdrowia i rodziny oraz do ZUS o podjęcie pilnych prac nad zmianami legislacyjnymi dotyczącymi teleporad
– Pracownik nie dostał urlopu na żądanie i tego samego dnia późnym wieczorem przesłał zwolnienie. Innym razem dostarczył je, choć miał na dniach finiszować z ważnym projektem. Za każdym razem w cudowny sposób pojawiał się kwit od lekarza – mówi Edyta Defańska-Czujko, partner w kancelarii CRIDO Legal. Opisuje konkretne sytuacje. W jednej z nich, gdy wyszło na jaw, że pracownik kupił zwolnienie, doszło do ugody między nim a pracodawcą. Rozstali się za porozumieniem stron: były pracownik uniknął wpisu do akt o tym fakcie, umowa została jednak rozwiązana natychmiast. Prawniczka zwraca uwagę, że w pandemii e-zwolnienia miały rację bytu. Dziś ich skala nie znajduje uzasadnienia.
– W 2021 r. wystawiono 21,8 mln zwolnień chorobowych. W roku ubiegłym już 27 mln. To przede wszystkim efekt łatwego dostępu do nich, a nie tego, że nagle pogorszył się stan zdrowia Polaków. W dużej mierze przyczyniają się do tego teleporady – ocenia Mikołaj Zając, prezes firmy Conperio.
W związku z tym do kancelarii prawnych napływa coraz więcej zapytań od pracodawców, jak postępować w takiej sytuacji. – Dotyczą tego, jak zweryfikować przedstawione przez pracownika zwolnienie oraz co zrobić, gdy okaże się, że jest nieuzasadnione – przyznaje Paweł Sych, radca prawny, partner w kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter Stępień | Littler Global.
Edyta Defańska-Czujko również potwierdza, że pracodawcy, którzy zgłaszają się do jej kancelarii, mówią o przybywających krótkich zwolnieniach. W ten sposób, zanim ZUS zdąży wysłać pracownika na badania kontrolne, zwolnienie już się kończy.
W DGP opisywaliśmy, z jaką łatwością można kupić zwolnienia przez internet. Bez teleporady, za ok. 100 zł. O każdej porze dnia i nocy, na dowolną „przypadłość”. Zawiadomienia w tej sprawie trafiły do ZUS, rzecznika praw pacjenta i izb lekarskich, do których należą podpisani pod dokumentami medycy. Wszędzie ruszyły procedury kontrolne. Z samych izb słyszymy jednak także, że konieczne są zmiany prawne. – Szukanie czarnych owiec w środowisku jest utrudnione przez to, że podmioty medyczne przygotowują w razie potrzeby dla każdej kupionej recepty czy zwolnienia dokumentację medyczną. Jest ona stworzona tylko na potrzeby kontroli. Mamy więc zabawę w kotka i myszkę – pada komentarz.
Konsekwentnie od wielu dni pytamy resort zdrowia, czy zamierza zmieniać przepisy dotyczące teleporad. Ministerstwo zbywa nasze pytania milczeniem.
Co może dziś zrobić pracodawca? Zdaniem Edyty Defańskiej-Czujko weryfikować jedynie to, czy zwolnienie lekarskie jest wykorzystywane zgodnie z celem, a nie zasadność jego wystawienia.
– Można nie tylko sprawdzić, czy pracownik przebywa pod adresem, który wskazał do kontroli. Lecz także te miejsca, w których był widziany, np. sklep, w którym pomaga żonie. Dobrze jest też zaglądać na media społecznościowe. Nierzadko się zdarza, że pracownicy chwalą się na nich np. udziałem w zawodach sportowych, kiedy powinni leżeć w łóżku – mówi Paweł Sych.
Jeśli pracodawcy mają wątpliwości, to mogą zawnioskować do ZUS o kontrolę. Większe firmy, zatrudniające powyżej 20 pracowników, mogą same sprawdzać zwolnienia, jeśli tylko mają podejrzenie nadużycia. Ale to dla pracodawcy spore wyzwanie, a czasami i koszty, jeśli np. trzeba skorzystać z pomocy podmiotu zewnętrznego.
Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt: nadużywanie zwolnień lekarskich, jeśli np. dezorganizuje pracę, może być podstawą do zwolnienia, i to nawet dyscyplinarnego, bo stanowi ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych.
Edyta Defańska-Czujko cytuje przykładowy wyrok (wyrok SN z 4.12.1997 r., I PKN 422/97, OSNP 1998): „Nieprzewidziane, długotrwałe i powtarzające się nieobecności pracownika w pracy, wymagające podejmowania przez pracodawcę działań natury organizacyjnej (wyznaczenia zastępstw) i pociągające za sobą wydatki na zatrudnienie pracowników w godzinach nadliczbowych lub innych osób na podstawie umów zlecenia, są uzasadnioną przyczyną wypowiedzenia umowy o pracę, chociażby były niezawinione przez pracownika i formalnie usprawiedliwione”.
Ale zdaniem Joanny Torbé -Jacko, specjalistki prawa pracy z kancelarii Torbé i Partnerzy, nie jest to problem, z którym pracodawcy powinni zostać pozostawieni sami sobie. Nie jest rozwiązaniem indywidualne obciążenie każdego przedsiębiorcy, by badał zasadność wystawienia zwolnienia. Konieczne są systemowe działania, jak przy każdej patologii. A właśnie z patologią mamy tu do czynienia.
Dlatego BCC w najbliższych dniach zamierza zwrócić się do resortów zdrowia i pracy, a także do ZUS z petycją dotyczącą zmian legislacyjnych. Na czym mają polegać? – Nie chcemy likwidacji tele porad, bo przyniosły one istotne ułatwienia zarówno pacjentom, jak i systemowi ochrony zdrowia. Jednak stały się polem do nadużyć. Rozwiązanie, jakie widzimy, to doprowadzenie do sytuacji, by każde zwolnienie było poprzedzone osobistą wizytą u lekarza. Zwłaszcza to wystawiane po raz pierwszy i przez medyka, który z danym pacjentem nie miał wcześniej do czynienia – podkreśla Torbé-Jacko. Zwraca uwagę, że sama odpowiedzialność zawodowa lekarzy to za mało. Wystawianie dokumentów za pieniądze, tworzenie fałszywej dokumentacji medycznej (opisującej np. sytuacje, które nie miały miejsca) to przestępstwo, poświadczenie nieprawdy w dokumentach, które mają znaczenie prawne. – Mamy sygnały od przedsiębiorców, że proceder się rozrasta – opisuje. Podkreśla, że zrzucenie z kolei wyłącznie na ZUS roli ogólnokrajowego kontrolera zwolnień doprowadziłoby do paraliżu tej instytucji. – Trwa pat, który trzeba przerwać.
Zdaniem Katarzyny Lorenc z BCC konsekwencje powinny dotknąć wszystkich beneficjentów tego procederu. – Pracodawca po ustaleniu, że zwolnienie zostało uzyskane dzięki internetowym pośrednikom, powinien nie tylko nie zapłacić za czas, który dana osoba spędziła na zwolnieniu, lecz także w aktach pracownika zamieścić notatkę o tej sytuacji, by nie umknęła ona w kolejnym miejscu pracy – mówi.
Co jeszcze? – Spowodować, by e-zwolnienie wystawione podczas teleporady, czyli bez kontaktu fizycznego z lekarzem, zawsze było ze wskazaniem do leżenia w łóżku. To ułatwi kontrolę pracodawcom – zauważa Mikołaj Zając.
Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP), ma jeszcze inny pomysł. – W celu wyeliminowania procederu nieuzasadnionego wydawania zwolnień lekarskich, jako swoistego rodzaju „usługi” online świadczonej za opłatą, należy wdrażać na szerszą skalę w ramach systemu e-ZLA mechanizmy analizy ryzyka. Nakładki antyfraudowe powinny wychwytywać nietypowe działania lekarzy wystawiających zwolnienia w systemie, jak duża liczby zwolnień w ciągu godziny lub doby. Takie przypadki powinny być typowane do kontroli, która powinna zweryfikować zasadność zwolnień wystawionych przez lekarza oraz ustalić, czy pacjenci faktycznie zostali poddani badaniu, lub też w przypadku teleporady, czy został przeprowadzony dostatecznie pogłębiony wywiad lekarski – opisuje.
Marek Lewandowski z NSZZ „Solidarność” mówi, jak sprawa wygląda z perspektywy związków zawodowych. – Zawsze pilnowaliśmy, by pracodawca nie oceniał pracy lekarza. Jednak problem kupowania zwolnień uderza dziś we wszystkich, także w pozostałych pracowników, którzy postępują uczciwie. Nazwijmy rzecz po imieniu: to oszustwo. Na przykład siedmiodniowe zwolnienie przekłada się na określoną stawkę z tych dni. Gdyby ktoś ukradł taką sumę, byłby ścigany przez policję – mówi. I dodaje, że już sam wysyp portali oferujących recepty i zwolnienia w kilka minut za pieniądze powinien uruchomić działania kontrolne służb. ©℗
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama