Kontrola ZUS, zawiadomienia o możliwości popełnienia przewinienia zawodowego i utrata zarządzającego stanowiska w jednym z warszawskich szpitali – to efekt naszej publikacji.

Opisanej przez nas sprawie przyjrzy się też rzecznik praw pacjenta / shutterstock / fot. Stock-Asso/Shutterstock

We wtorkowym wydaniu DGP opisaliśmy proceder związany z kupowaniem, za pośrednictwem stron internetowych, zwolnień i recept. Polega na wypełnieniu ankiety z danymi teleadresowymi, podaniu nazwy leku lub przyczyny zwolnienia i, co najważniejsze, uiszczeniu opłaty (w naszym przypadku 65 zł za receptę i 99 zł za zwolnienie). Najważniejsze, bo to ani szczegółowa ankieta medyczna, ani kontakt lekarza z pacjentem nie uruchamia procedury. Kluczowy jest przelew. W opisanych przez nas przypadkach kontaktu z medykiem nie było. I właśnie to wzbudziło reakcję ZUS, który wszczął kontrolę. Sprawą zajęły się także kolejne instytucje.

Także my próbowaliśmy skontaktować się z lekarką, która wypisała zwolnienie. Nie wyraziła chęci na rozmowę z DGP.

Utrata zarządzającego stanowiska

W przypadku lekarza, który podpisał się pod receptą (rozmowa z nim ukazała się we wtorkowym wydaniu DGP), ustaliliśmy, że w podobny sposób wypisuje je za pośrednictwem więcej niż jednej platformy internetowej. - Nie mamy prawnej możliwości zbierania informacji o innych zatrudnieniach lekarza poza szpitalem i tylko on bierze za te działania odpowiedzialność. Straciłam do niego zaufanie. Opisywane sytuacje rzucają cień na osobę. Umowa na funkcje zarządczą w oddziale nie będzie z nim przedłużona - mówi DGP dyrektor jednego z warszawskich szpitali. To w nim m.in. jest zatrudniony lekarz, który wystawił nam receptę.

Złożyliśmy do dwóch okręgowych izb lekarskich zawiadomienia o możliwości popełnienia przewinienia zawodowego. Jedno w przypadku zwolnienia, drugie - recept. - To konieczne, by ukrócić proceder. Bez tego możemy apelować do lekarzy, by działali zgodnie z zasadami sztuki i z etyką zawodową - mówi mecenas jednej z izb. Opisuje, że zawiadomienie musi wpłynąć do OIL, której członkiem jest dana osoba. Wówczas rzecznik odpowiedzialności zawodowej zwraca się do podmiotu, który figuruje jako miejsce udzielenia świadczenia o dokumentację medyczną. Następnie o wyjaśnienia może zostać poproszony zarówno dany lekarz, jak i składający zawiadomienie. Zależnie od wyniku postepowania sprawa może zostać skierowana do sądu lekarskiego, który ma cały wachlarz narzędzi, po które może sięgnąć, jeśli uzna, że do przewinienia doszło. Od upomnienia, przez naganę, po zawieszenie i pozbawienie prawa wykonywania zawodu.

Kontrola ZUS

Działania podjął także - jak już pisaliśmy - ZUS. - W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości w wystawianiu zaświadczeń lekarskich ZUS może cofnąć lekarzowi upoważnienia do wystawiania zaświadczeń lekarskich na okres nieprzekraczający 3 albo 12 miesięcy - informuje Paweł Żebrowski, rzecznik zakładu. Opisuje, że w ramach kontroli lekarz orzecznik może m.in. wystąpić do lekarza wystawiającego zaświadczenie lekarskie objęte kontrolą o udzielenie wyjaśnień i informacji. Chodzi o potwierdzenie, czy przy wystawieniu zaświadczenia lekarskiego przestrzegał zasad orzekania o czasowej niezdolności do pracy oraz obowiązków wynikających z przepisów prawa. - Bez względu na formę udzielenia świadczenia zdrowotnego zobowiązany jest m.in. udokumentować orzekanie o czasowej niezdolności do pracy w indywidualnej dokumentacji medycznej pacjenta oraz prawidłowo ustalić okres orzeczonej czasowej niezdolności do pracy. I to lekarz, jak słyszymy, powinien zdecydować, czy dla określonego schorzenia, zachodzą przesłanki uzasadniające wystawienie zaświadczenia.

ZUS informuje, że ocena stanu zdrowia obejmuje badanie podmiotowe (wywiad chorobowy) i badanie przedmiotowe (fizykalne). - W przypadku świadczeń zdrowotnych udzielonych za pośrednictwem systemów teleinformatycznych, łączności, lekarz zobowiązany jest przeprowadzić dokładny wywiad dotyczący aktualnego problemu zdrowotnego, uwzględniając to, że działając bez możliwości wykonania bezpośredniego badania fizykalnego, wywiad musi być przeprowadzony w bardziej wnikliwy sposób. Dodatkowo udzielone świadczenie zdrowotne lekarz zobowiązany jest udokumentować w indywidualnej dokumentacji medycznej pacjenta - tłumaczy Żebrowski. Podkreśla, że ZUS ma narzędzia, aby kierować kontrole tam, gdzie istnieje największe ryzyko nadużyć. A takie, niestety, mają miejsce. Z analizy wynika np., że lekarz dziennie potrafił wystawić ponad 200 zaświadczeń i to w kilku różnych podmiotach leczniczych. Rekordzista w ciągu jednej minuty wystawił zaświadczenia lekarskie trzem różnym pacjentom, a w ciągu niecałego roku było ich prawie 20 tys.

Niezgodnie z zasadami sztuki lekarskiej

Każdy pacjent ma prawo do świadczeń zdrowotnych zgodnych z aktualną wiedzą medyczną oraz udzielanych z należytą starannością. Wynika z tego przede wszystkim obowiązek bezpiecznego, skutecznego leczenia. Zasad tych nie można naruszać nawet za zgodą czy na prośbę pacjenta - słyszymy z kolei z Biura Rzecznika Praw Pacjenta. - Leki dostępne na receptę muszą być stosowane pod ścisłym nadzorem lekarza. Ich nieuzasadnione zażywanie może mieć poważne skutki. Przepisanie leku na receptę, bez zbadania pacjenta, bez znajomości jego historii choroby i leczenia, odzwierciedlonej w dokumentacji medycznej, jest działaniem nieprawidłowym - opisuje Agnieszka Chmielewska, radca z Biura RPP. I dodaje, że po podaniu danych placówki medycznej, która wypisała receptę, rzecznik będzie mógł się zająć sprawą i zainterweniować. Takie zgłoszenie z naszej strony trafiło do RPP.

Od osób, które sprawdzają podejrzane zwolnienia, słyszymy, że wyłuskanie tego, które zostało wypisane niezgodnie z zasadami sztuki lekarskiej (po uprzednim zbadaniu pacjenta, zebraniu wywiadu, zasugerowaniu dalszego postępowania), nastręcza trudności. Za dokumentem uzyskanym za pośrednictwem receptomatów stoi często bowiem pieczołowicie uzupełniona dokumentacja medyczna uzasadniająca działania lekarzy. Ponieważ w przypadku prowokacji DGP nie było podstaw do jej stworzenia, poprosiliśmy o jej udostępnienie. I tu zaskoczenie. Bo choć podmiot reklamuje się, że e-recepta czy e-zwolnienie są dostępne w 5 minut, w przypadku dokumentacji musimy na nią poczekać 14 dni roboczych od momentu wpłynięcia wniosku.

rozmowa

Zachowania lekarzy niezgodne z kodeksem etyki należy piętnować

Doktor Dariusz Samborski członek prezydium NRL / Materiały prasowe

Po publikacji tekstu w DGP opisującego proceder kupowania recept i zwolnień w sieci docierają do nas sygnały, że środowisko lekarskie jest oburzone. Jaki jest tego główny powód?

Przede wszystkim sygnały o procederze docierały do nas już wcześniej. Stały się podstawą do tego, że Okręgowa Izba Lekarska w Lublinie (bo informacje pochodziły szczególnie często z jej obszaru bądź dotyczyły lekarzy skupionych w tej OIL) skierowała pismo do Naczelnej Izby Lekarskiej. A ta z kolei napisała apel do Ministerstwa Zdrowia, prezesa Rady Ministrów z prośbą o podjęcie działań mających na celu walkę z tym procederem. Teraz jednak sprawa wypływa na szersze wody, kolejne osoby dostrzegają wagę problemu. Z perspektywy lekarza, ale i bezpieczeństwa pacjenta, kluczowe powinno być to, że w opisany przez państwa sposób na receptę można dostać szeroki wachlarz leków. I naprawdę nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której może dojść do zagrożenia życia i zdrowia pacjenta. Chcemy więc rozpocząć rzetelną debatę o tym zagrożeniu, za którą pójdą realne działania.

Co jeszcze?

Chcemy zwrócić uwagę, że przy takim sposobie zdobywania leków państwo traci kontrolę nad ich obrotem. Portale oferują bowiem leki 100 proc. płatne. Jako nierefundowane pozostają poza nadzorem publicznego płatnika, czyli NFZ. Nawiasem mówiąc, portale oferujące receptę w pięć minut akcentują swoje rzekomo propacjenckie nastawienie, bo dana osoba nie musi ustawiać się w długiej kolejce do gabinetu, czekać itp. Proszę jednak zwrócić uwagę, że zapewne większość kupujących to osoby ubezpieczone, z prawem do korzystania z refundowanych leków. Tu jednak go nie mają. To czysta komercja.

Czyli należałoby zakazać teleporad i w ten sposób proceder wypisywania e-recept czy e-zwolnień sam się rozwiąże?

Nie. Absolutnie dostrzegamy sensowność teleporad, natomiast bezwzględnie przepisy należy doprecyzować i uszczelnić system. W tej sprawie po naszym apelu odbyło się pod koniec ubiegłego roku spotkanie w MZ. Byli na nim przedstawiciele GIF, osoby odpowiedzialne za przeciwdziałanie narkomanii w kraju. Oczekiwalibyśmy jednak przyspieszenia prac. Bo czas ku temu jest dobry. Mamy doświadczenia z pandemii i obecne. Na tej podstawie można wyciągać wnioski. Poza uściśleniem zapisów dotyczących teleporad należałoby zdecydowanie ograniczyć listę leków, które za ich pośrednictwem można dostać. Chodzi również o to, by recepty na leki spoza takiej listy mógł wystawiać jedynie lekarz, który faktycznie ma kontakt z pacjentem (np. lekarz POZ). Zdaję sobie sprawę, że gros podmiotów świadczących dziś usługę teleporady wykonuje ją sumiennie. To znaczy lekarz zdalnie kontaktuje się z pacjentem. Jednak są podmioty, które tego nie czynią. To karygodne.

Od tych podmiotów słyszymy, że to lekarz odpowiada za wszystko, pod czym się podpisze.

Owszem, lekarz odpowiada za konsekwencje zdrowotne, za skutki uboczne, jakie mogą się pojawić, za niedopełnienie obowiązków wynikających z wykonywania zawodu lekarza. Wątpliwe sytuacje rozstrzyga pion odpowiedzialności zawodowej w samorządzie lekarskim.

Lekarze, którzy wystawili zwolnienie i receptę bez zebrania wywiadu, bez wiedzy, do kogo one trafią, nie mają sobie nic do zarzucenia lub unikają z nami kontaktu.

Zachowania lekarzy niezgodne z kodeksem etyki lekarskiej należy piętnować, kwestie te, jak wspomniałem, rozstrzyga pion odpowiedzialności zawodowej. W danym przypadku może on przesądzić o winie lekarza.

A co by pan powiedział tym lekarzom?

Że prawo wykonywania zawodu zobowiązuje. Przede wszystkim muszą pamiętać o rzetelności i kodeksie etyki lekarskiej. Powinni głęboko zastanowić się, z jakimi podmiotami podejmują współpracę, czy wobec sposobu działania takich podmiotów nie można mieć zastrzeżeń pod kątem zasad ujętych w KEL, które z założenia mają chronić i lekarza, i pacjenta.

Rozmawiała Paulina Nowosielska