Po porodzie część kobiet będzie przechodziła testy psychologiczne. Na profilaktykę depresji ma być przeznaczone 9 mln zł. To kwota na cztery lata, bo program ma działać od roku 2015 do 2019.
Program ma dotrzeć do trzech najbardziej zagrożonych depresją grup. Do młodych matek, młodzieży szkolnej i osób po 65. roku życia. Choć Polska jest na siódmym miejscu w Europie pod względem liczby samobójstw, nikt do tej pory nie koordynował działań przeciw tej chorobie.
– Jego celem jest uświadomienie, że depresja to choroba, która może się przytrafić każdemu i można się z niej wyleczyć – tłumaczy Dariusz Poznański, wicedyrektor departamentu zdrowia publicznego w ministerstwie kierowanym przez Bartosza Arłukowicza. Na początku muszą powstać rekomendacje, które ma opracować zespół ekspertów wyłoniony w konkursie. Następnie ruszą kampanie edukacyjno-społeczne. Trzecim etapem będzie profilaktyka.
Według założeń ginekolog, lekarz podstawowej opieki zdrowotnej lub też pielęgniarka środowiskowa, która odwiedza matkę po porodzie – będą mogli przeprowadzić testy psychologiczne wykrywające zaburzenia. Zaś od 36. tygodnia ciąży kobiety powinny być informowane przez lekarza prowadzącego m.in. o baby blues i depresji poporodowej. Lekarz powinien też przeprowadzać wywiad w kierunku wcześniejszych zaburzeń psychicznych i obciążeń rodzinnych. Celem działań jest też uświadomienie młodym matkom, że złe samopoczucie w tym okresie nie jest niczym wyjątkowym. Szacuje się, że depresja młodych matek dotyczy 13 proc. kobiet, co czyni ją najczęstszym powikłaniem poporodowym.
Z kolei do młodzieży mają docierać pielęgniarki szkolne. Profilaktyką mają być też objęte osoby po 65. roku życia lub tuż przed przejściem na emeryturę. Tutaj na zaburzenia mają zwracać uwagę lekarze podstawowej opieki zdrowotnej.
Jak dotąd nie jest jasne, co ma się dziać po tym, gdy lekarz lub pielęgniarka wyłapią osobę narażoną na depresję. Jak zwraca uwagę Agencja Oceny Technologii Medycznej, która oceniała projekt, czas oczekiwania na wizytę np. w poradni zdrowia psychicznego wynosi ponad dwa miesiące. Zgodnie z rekomendacjami brytyjskiego NICE (National Institute for Health and Care Excellence) nie powinien on przekraczać trzech tygodni. Dariusz Poznański przyznaje, że właśnie w tym obszarze jest największy problem. – Największe braki kadrowe mamy w przypadku psychiatrów dzieci i młodzieży. Wykształconych jest około 300 osób, ale aktywnych zawodowo w opiece publicznej jest jeszcze mniej – przyznaje.
Na razie resort będzie finansował wszystkie miejsca rezydenckie w dziedzinie psychiatrii dziecięcej, które zostały zgłoszone przez konsultantów. To jednak nie rozwiąże problemu z dnia na dzień.
Jednym z rozwiązań byłyby Centra Zdrowia Psychicznego, oferujące kompleksową środowiskową pomoc. Zgodnie z Narodowym Programem Zdrowia Psychicznego miałyby działać w każdym powiecie, czyli łącznie w 380. Jest ich 38.