Większe koszty to powód, dla którego się nie uśmierza bólu u rodzących – mówi dr Grzegorz Południewski
Z danych Fundacji Rodzić po Ludzku wynika, że 64 proc. szpitali w Polsce nie oferuje pacjentkom znieczulenia zewnątrzoponowego – ani refundowanego, ani płatnego. Jak interpretować te dane? Taki rodzaj znieczulenia nie jest potrzebny?
Postawmy sprawę jasno, to znieczulenie daje pacjentce komfort porodu. Można uznać, że po jego zastosowaniu poród jest prawie bezbolesny – kobieta odczuwa jedynie niewielkie objawy. Oczywiście znieczulenie zewnątrzoponowe należy stosować z zastrzeżeniem, że przy porodzie jest potrzebna dobra współpraca z pacjentką. Kobieta musi być wyedukowana, świadoma, kiedy ma przeć, porozumiewać się z lekarzem. To znieczulenie nie wpływa na wydłużenie porodu, przebiega on prawie dokładnie tak jak poród fizjologiczny. Czasem trzeba zastosować trochę dodatkowej farmakologii, żeby spowodować czynność porodową, ale zasadniczo nie powoduje ono żadnych dodatkowych konsekwencji.
Samo wykonanie znieczulenia wymaga jednak trochę zachodu – musi być przy tym lekarz lub przynajmniej pielęgniarka anestezjologiczna. To powoduje dodatkowe koszty. I, szczerze mówiąc, to one są powodem, dla którego szpitale rezygnują z zastosowania tego znieczulenia. Jest mało anestezjologów, mało pielęgniarek, które mogłyby się tym zająć.
W jakich przypadkach ono jest niezbędne?
Zwykle nie jest konieczne, bo służy głównie zniesieniu bólu porodowego. Natomiast są takie przypadki, w których jest niezbędne – u pacjentek z wadami serca, bardzo zestresowanych, z wysokim ciśnieniem itd.
Co się dzieje z takimi pacjentkami, jeśli w szpitalu nie robi się takiego znieczulenia?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Moim zdaniem nie może być tak, że w szpitalu takiego znieczulenia się nie wykonuje. Jesteśmy w takiej dziwnej sytuacji, że z jednej strony mamy dostęp do techniki, która pozwala przeprowadzić poród w komfortowych dla pacjentki warunkach, a z drugiej kobietom ogranicza się do niej dostęp. Ta technika jest powszechnie dostępna od lat 70. ubiegłego wieku.
W Polsce nigdy nie była powszechnie dostępna?
Owszem, ale w tej chwili umiejętność prowadzenia porodu z takim znieczuleniem posiada praktycznie każdy anestezjolog. Tak że to nie jest jakiś problem techniczny. Dlatego niespecjalnie rozumiem, czemu nie można tego robić.
Polskie szpitale powszechnie stosują za to w porodach dolargan. Czy to dobra metoda łagodzenia bólu?
Dolargan w minimalnym stopniu zmniejsza dolegliwości bólowe, tak jak każdy opiat. Jest równie skuteczny jak inne starożytne metody znieczulania, takie jak gaz łzawiący, który do dziś niektóre szpitale stosują. Natomiast jego używanie niekoniecznie jest pożądane, bo wpływa także na stan płodu. Przede wszystkim opiaty wpływają na ośrodek oddechowy płodu, i dziecko po urodzeniu może mieć problemy z oddychaniem. To oczywiście jest przejściowe i nie skutkuje poważniejszymi powikłaniami.
Znieczulenie zewnątrzoponowe powinno więc być standardem w szpitalach?
Nie wiem, czy powinno być standardem, ale powinno być dostępne. Mamy XXI wiek i powinniśmy walczyć z bólem. Szczerze mówiąc to jest głównym przesłaniem, dlatego że jednym z czynników powodujących lęk przed porodem i presję na cesarskie cięcia jest obawa przed bólem.
Czyli jeśli pacjentkom oferowano by jako opcję znieczulenie zewnątrzoponowe, byłoby mniej cesarskich cięć?
Gdyby była opcja znieczuleń jako standard postępowania, to na pewno ta presja na cięcia cesarskie byłaby mniejsza.