Niecałe 8 tys. – tyle do tej pory zostało zaszczepionych dzieci uchodźców z Ukrainy. Chodzi o wakcynacje wynikające z kalendarza obowiązkowych szczepień. Eksperci rozkładają ręce i mówią, że w zasadzie egzekucja tego obowiązku jest fikcją. Między innymi z tego powodu, że brakuje przepisów pozwalających przypisać dane dziecko do poradni POZ.

Zgodnie z komunikatami ministra zdrowia z 8 marca 2022 r. u dzieci uchodźców z Ukrainy, którzy przebywają w Polsce powyżej trzech miesięcy, muszą być wykonane obowiązkowe szczepienia. Takiego wymogu nie ma u dzieci, których rodzice posiadają potwierdzenie, że zostały one wykonane wcześniej. Szczepienia z zasady mają być realizowane w postaci indywidualnego kalendarza szczepień (IKSz), ustalonego przez lekarza kwalifikującego. Tymi ostatnimi są lekarze rodzinni.
Jak wygląda to w praktyce? – Łącznie ok. 7,5 tys. ukraińskich dzieci przyjęło szczepionki w ramach programu szczepień ochronnych – informuje biuro prasowe Ministerstwa Zdrowia. Uspokaja jednak, że poziom wyszczepienia na terenie Ukrainy nie jest wcale taki niski i wylicza, że np. przeciwko wirusowi polio wywołującym chorobę Heinego-Medina zabezpieczonych jest 84,2 proc. Ukraińców, przeciw odrze – prawie 90 proc., gruźlicy – ok. 82 proc., WZW B – prawie 81 proc., a krztuścowi– ok. 81 proc.
Sami lekarze rodzinni podkreślają, że mają możliwość zaszczepienia dzieci z Ukrainy.
– Zostały wydane odpowiednie wytyczne. Oczywiście trzeba wdrożyć dodatkowe procedury organizacyjne, co na początku wymaga większego nakładu pracy, ale możemy m.in. założyć papierowe karty szczepień, a lekarze po konsultacji mogą zadecydować, czy kontynuować szczepienia rozpoczęte na Ukrainie, czy np. realizować kalendarz szczepień od początku – podkreśla Andrzej Zapaśnik, prezes przychodni BaltiMed w Gdańsku.
Problem jednak leży w systemie. W przeciwieństwie do polskich pacjentów w przypadku obywateli Ukrainy Narodowy Fundusz Zdrowia przyjął wykładnię, że nie dokonują oni wyboru „swojej” placówki POZ, a tym samym lekarza rodzinnego. – Zatem jeśli pacjenci nie są do nas zadeklarowani, to nie możemy sprawować monitoringu nad tym, czy realizują szczepienia. Zarazem nie mamy obowiązku czuwać nad tym – podkreśla Tomasz Zieliński z Porozumienia Zielonogórskiego.
Zdaniem ekspertów przepisy w tym zakresie powinny być zmienione. Chociażby z racji tego, że jednak część uchodźców osiedla się w Polsce i zamierza tu zostać na stałe, a ich dzieci od września zaczną naukę w naszych szkołach. Tym bardziej że wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego do klas trafią również polskie dzieci, których rodzice nie chcą szczepić. W efekcie spotkają się one z uczniami z Ukrainy, również pozbawionych ochrony. To może rodzić pewnego rodzaju niebezpieczeństwo. Zwłaszcza że, jak podkreśla Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, dyrektor szkoły nie może uzależnić przyjęcia dziecka od poziomu zrealizowania szczepień obowiązkowych (przypomnijmy, takie obostrzenie obowiązuje w przypadku choćby żłobków – pisaliśmy o tym m.in. w tekście „Olsztyn wygrywa. Mogą być preferencje dla zaszczepionych”, DPG nr 186/2019). – To jest indywidualna decyzja rodziców, czy dane dziecko ma być szczepione, czy nie – podkreśla.
DGP zapytał resort zdrowia oraz głównego inspektora sanitarnego, czy jest planowana zmiana przepisów w tym zakresie. Na odpowiedź na to pytanie czekamy.©℗