Dostęp do nagrań rozmów z dyspozytorami ma zostać jeszcze bardziej zawężony, pacjenci nadal nie będą mogli uzyskać zapisu swojego wezwania. Resort zdrowia tłumaczy, że to konieczne, by nie zniechęcić świadków do wzywania pomocy

Trwają prace nad nowelizacją ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Jej projekt został niedawno wpisany do wykazu prac legislacyjnych rządu. Zakłada ona m.in. wprowadzenie minimalnej liczby karetek z lekarzami, zmiany w finasowaniu zespołów ratownictwa medycznego (ZRM), przedłużenie możliwości kierowania połączeń alarmowych bezpośrednio do dyspozytorni medycznych, z pominięciem centrów powiadamiania ratunkowego, porządkuje także czasy dotarcia ambulansów na miejsce zdarzenia (pisaliśmy o tym w tekście „Jedna karetka specjalistyczna na 10 zespołów podstawowych”, DGP nr 109/2022).

Nazwisko dyspozytora wprost do służb

Projekt przewiduje również zmiany w ustawie z 22 listopada 2013 r. o systemie powiadamiania ratunkowego (Dz.U. z 2021 r. poz. 268 ze zm.), poszerzając katalog danych udostępnianych na wniosek sądów, prokuratury i policji o dane osobowe członków zespołów ratownictwa medycznego, dyspozytorów medycznych czy wojewódzkich koordynatorów ratownictwa medycznego. Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że obecne brzmienie ustawy (a dokładnie przepisu art. 24e ust. 3) nie uwzględnia tych organów, pomimo że ich pozyskanie jest niezbędne w prowadzonych przez nie postępowaniach.
Zdaniem dr. Pawła Litwińskiego, adwokata z kancelarii Barta Litwiński, regulacja w części dotyczącej udostępniania danych osobowych koordynatora wojewódzkiego na pierwszy rzut oka nie ma sensu. - Jest to funkcja publiczna, więc wiadomo, kto pełni to stanowisko. Niezależnie od tego takie dane stanowią zapewne informację publiczną. Nie rozumiem również, po co dodatkowy dostęp do danych osobowych członków zespołów czy dyspozytorów, skoro służby i tak mają taki dostęp poprzez dokumentację medyczną - wylicza.
Z kolei Jolanta Budzowska, radca prawny, reprezentująca pacjentów w sprawach o błędy medyczne, wskazuje, że wprowadzenie takiego zapisu może ułatwiać prowadzenie postępowań. - Moim zdaniem jest to całkiem przydatna zmiana. Dokumentacje wyjazdów ZRM (choćby ze względu na specyfikę udzielania pomocy w takich przypadkach) są często wypełniane w pośpiechu. Przez to zdarza się, że np. podpisy czy pieczątki są zupełnie nieczytelne i nie wiadomo, kto uczestniczył np. w danym wyjeździe. Bezpośredni dostęp do danych osobowych rozwiąże ten problem - wyjaśnia.
W jej opinii nie należy się również obawiać, że doprowadzi to do sytuacji, gdy całe postępowanie przygotowawcze zostanie oparte wyłącznie na zeznaniach osób zaangażowanych w udzielanie pomocy. - Spraw o błędy medyczne, ze względu na ich specyfikę, nie sposób prowadzić bez oparcia się na danych z dokumentacji medycznej - argumentuje.

Nagrania dalej nie dla pacjentów

Z założeń projektu wynika również, że zostanie zawężony dostęp do nagrań rozmów prowadzonych przez dyspozytora medycznego oraz wojewódzkiego koordynatora ratownictwa medycznego. Będą go miały jedynie organy i instytucje, które prowadzą czynności związane z nadzorem lub kontrolą.
Obecnie o zapis rozmowy osoby wzywającej pomocy z dyspozytorem mogą wnioskować policja, prokuratura i sądy. Co istotne, jak wskazuje mec. Budzowska, takiej możliwości nie ma pacjent dzwoniący pod numer ratunkowy. - Moim zdaniem dalsze zawężanie dostępu nie ma sensu. Wręcz odwrotnie - uważam, że jedyną słuszną drogą byłoby właśnie rozszerzenie tego katalogu również o osobę, która odbywała rozmowę z dyspozytorem - podkreśla.
Tym bardziej że - jak wyjaśnia dr Litwiński - już obecne zapisy, które ograniczają dostęp samego zainteresowanego, mogą być niezgodne z RODO. - Nagranie rozmowy, którą prowadzę z jakimś rozmówcą, to po prostu moje i jego dane osobowe, do których oboje powinniśmy mieć dostęp na podstawie art. 15 RODO, nie wspominając o art. 51 konstytucji. Przyjmowanie przepisów pozbawiających tego dostępu musi się odbywać w trybie art. 23 RODO, który wskazuje, jakim wartościom może to służyć (m.in. bezpieczeństwu narodowemu czy zdrowiu publicznemu) - wskazuje. Przekonuje, że nie można arbitralnie pozbawić prawa do uzyskania zapisu takiej rozmowy - wprowadzenie takich przepisów musi być gruntownie uzasadnione. Tym bardziej że mogą one być wykorzystywane w postępowaniach sądowych. - Nie sposób zaakceptować sytuacji, w której przed wszczęciem postępowania nie mamy wiedzy, co jest w zapisie rozmowy, i dopiero sąd cywilny może o niego zawnioskować - ocenia dr Litwiński.
Ministerstwo tłumaczy jednak, że pozostawienie dostępu do nagrań na dotychczasowych zasadach stwarzało ryzyko naruszenia ochrony danych osobowych, w tym danych szczególnie wrażliwych, za których bezpieczeństwo odpowiadają ich współadministratorzy. Odnosząc się zaś do kwestii umożliwienia pacjentowi uzyskania zapisu jego rozmowy z dyspozytorem medycznym, resort zwraca uwagę, że osoba wzywająca pomocy nie zawsze jest znana osobie, której dotyczy zgłoszenie, nie zawsze jest również osobą bliską. - W tej sytuacji upowszechnienie nagrania z rozmowy dyspozytora medycznego z osobą dzwoniącą odbywałoby się bez jej zgody i mogłoby powodować dla niej negatywne skutki. To z kolei zniechęcałoby świadków zdarzenia do wzywania pomocy - podkreśla Jarosław Rybarczyk z Biura Komunikacji MZ.
Z drugiej strony obecny system (czyli udostępnienie nagrań organom prowadzącym postępowania dowodowe) umożliwia zapoznanie się obywatelowi z nagraniem dotyczącym jego osoby, nie stwarzając ryzyka jego upublicznienia bądź niewłaściwego wykorzystania. Resort wskazuje, że istotne informacje dotyczące osoby, której zgłoszenie dotyczy, w tym podane w rozmowie dane dotyczące jej stanu zdrowia, są odnotowywane w dokumentacji prowadzonej na stanowisku dyspozytora medycznego i osoba, której zgłoszenie dotyczy, może o nie wnioskować. ©℗
Dyspozytornie w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe