Od początku wojny urodziło się w Polsce dwa razy więcej dzieci ukraińskich niż w tym samym czasie w zeszłym roku.

Dane, przygotowane na prośbę DGP przez Ministerstwo Cyfryzacji, są jednoznaczne. Od 24 lutego do kwietnia przyszło na świat 2510 dzieci z ukraińskim obywatelstwem. W 2021 r. ta liczba wynosiła 1090. W tym samym czasie w tym roku urodziło się ok. 68 tys. dzieci z obywatelstwem polskim, a rok wcześniej ok. 80,1 tys.
Demografowie podkreślają, że niewątpliwą przyczyną wzrostu narodzin ukraińskich dzieci jest wojna - kobiety w ciąży należały do pierwszej grupy uciekających przed zagrożeniami. Nie tylko po to, by móc urodzić w normalnych warunkach, lecz także by mieć zagwarantowaną opiekę nad dzieckiem w pierwszych miesiącach. Jednak taki trend pojawił się już kilka lat temu. Jak wylicza prof. Piotr Szukalski, demograf z Łodzi, w 2015 r. Ukrainki urodziły w Polsce 704 dzieci. Rok później było ich już dwa razy więcej, w 2020 r. - niemal osiem razy więcej, bo 5,6 tys. W sumie wtedy 2,2 proc. urodzonych dzieci nie posiadało polskiego obywatelstwa, przy czym 70 proc. w tej grupie to dzieci ukraińskie; 2,3 tys. to narodziny inne, m.in. bułgarskie, rosyjskie, białoruskie.
Ten rok będzie zapewne rekordowy: już widać dwukrotny wzrost urodzeń dzieci ukraińskich w porównaniu z poprzednim. To 3,7 proc. wszystkich urodzeń w tym czasie, rok temu ten udział był dwukrotnie mniejszy i wynosił 1,4 proc.
Ma to wpływ na bieżące statystyki, ale na ile trwale wpłynie na odmłodzenie społeczeństwa? Profesor Piotr Szukalski mówi o trzech grupach rodzących. W pierwszej są kobiety, które wyszły za mąż za Polaków, ale w chwili porodu nie miały jeszcze polskiego obywatelstwa. To oznacza, że te osoby najpewniej zwiążą się z naszym krajem na dłużej i dzieci z tych związków będą wzmocnieniem dla demografii. Druga - to kobiety, które mają już pracujących w Polsce partnerów i jako miejsce stałego pobytu wskazały nasz kraj. Tu perspektywy są podobne. W trzeciej grupie są osoby, które przyjechały urodzić do naszego kraju, gdyż opieka porodowa w Polsce w porównaniu z tą dostępną w Ukrainie jest dużo lepsza. - Zetknąłem się z opiniami, że podliczając wszystkie koszty, jest ona również tańsza - dodaje prof. Szukalski. Podkreśla że do tych kategorii dołączyła teraz czwarta, czyli grupa kobiet uciekających przed wojną i chcących bezpiecznie powitać na świecie dzieci. - Dziś trudno przewidzieć, jakie podejmą decyzje. Osobiście uważam, że gros z nich będzie chciało wrócić do kraju - wskazuje.
Elżbieta Gołata, profesor nauk ekonomicznych, specjalizująca się w demografii i statystyce, potwierdza, że w oparciu o dane dotyczące liczby urodzonych ukraińskich dzieci w Polsce trudno konstruować prognozy. - Nie wiemy, jak ci ludzie się zachowają w kolejnych miesiącach - mówi. Ale, co podkreśla, nie zmienia to tego, że tym mocniej należy skoncentrować się na tworzeniu polityki migracyjnej, która w ostatniej strategii demograficznej była odsunięta na odległy plan. - Sam dostęp do 500 plus czy opieka zdrowotna to za mało - zaznacza.
Podobnie jak prof. Szukalski dostrzega przy tym, że obecna sytuacja rodzi moralne wątpliwości, czy uchodźców wojennych należy kusić pozostaniem w Polsce. Pełna integracja kobiet i ich dzieci z polskim społeczeństwem może nie być postrzegana jako oznaka przyjaźni, ale jako próba drenażu mózgów. - To, co należy zrobić dziś, to stworzyć młodym matkom i dzieciom bezpieczne warunki zdrowotne, lokalowe - mówi prof. Gołata. - W ich przypadku inaczej powinno wyglądać też wykorzystanie tzw. rocznego urlopu macierzyńskiego. Jeśli kobiety mają zostać u nas dłużej i się utrzymać, w tym czasie powinny dostać wsparcie w zakresie nauki języka i wiedzy dotyczącej pomocy socjalnej, jak np. żłobki.
Eksperci przestrzegają przed próbą drenażu mózgów
Profesor Szukalski zwraca uwagę, że Ukrainki mogą liczyć dziś na świadczenia takie jak Polki. W tym m.in. 500 plus. - I tak, jak w przypadku Polek, nie będzie miało ono zasadniczego wpływu na dalsze decyzje prokreacyjne czy te dotyczące przyszłości - spodziewa się. Z kolei, co podkreśla, bezpłatny dostęp do opieki zdrowotnej dla ukraińskich kobiet w ciąży, połogu czy dla niemowląt nie ma najmniejszego wpływu na dostęp Polek do tych świadczeń. - Liczba porodów Polek od lat systematycznie spada. Nie ma więc mowy o tym, że zabraknie miejsca czy personelu - dodaje.
Eksperci podkreślają również, że zatrzymywanie w Polsce ludzi może niekorzystnie wpłynąć na wyczerpaną wojną Ukrainę. A posiadanie słabego sąsiada nie jest w interesie naszego kraju.
Jak wynika z ostatnich danych, które opisywaliśmy w DGP, pogłębia się trend spadku narodzin i wzrostu zgonów. Od marca 2020 r., gdy zarejestrowano w Polsce pierwszy przypadek COVID-19, do lutego 2022 r. zmarło ponad milion osób, a urodziło się w tym czasie zaledwie 674 tys. Luka między zgonami a urodzeniami wyniosła zatem 342,6 tys. Pandemia zadziałała podwójnie negatywnie na naszą demografię: z jednej strony mamy nadmiarowe zgony, z drugiej - niestabilna sytuacja spowodowała odłożenie decyzji o posiadaniu dzieci. Stąd najniższa liczba urodzeń od II wojny światowej. To zaś przekłada się na starzenie się społeczeństwa. Z danych Eurostatu wynika, że wskaźnik mówiący o odsetku osób po 65. roku życia w społeczeństwie (old-age dependency ratio) mamy dość niski: między 20 a 30 proc. w zależności od regionu. W 2050 r. prognozuje się jednak 50 proc. Zmienić to może albo nagła chęć posiadania dzieci przez Polki, albo właśnie migracja.
Liczba dzieci urodzonych w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe