Z Prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajową ds. medycyny rodzinnej, przewodniczącą zespołu ds. zmian w POZ rozmawia Klara Klinger.

Po co wprowadzać budżet powierzony?
Budżet powierzony jest elementem opieki koordynowanej. A ta jest potrzebna, by poprawić opiekę nad chorymi z przewlekłymi chorobami, a także skuteczniej je wykrywać i leczyć.
Opieka jest dziś zła?
Opieka nie jest zła, ale jest nieoptymalna, bo nie jest kompleksowa. W POZ brakuje narzędzi diagnostycznych do wykrywania i kontroli częstych schorzeń cywilizacyjnych, np. kardiologicznych. System nie jest też motywujący. Jeśli ktoś nieprawidłowo opiekuje się pacjentami, to nie ma motywacji, żeby pracować lepiej i tę opiekę poprawić. A jak ktoś dobrze pracuje, nie ma z kolei za to dodatkowego wynagrodzenia. W takim systemie niezależnie od tego, ile dosypiemy na opiekę w POZ, nie ma możliwości oceny, czy ta opieka jest efektywna. Płatność ryczałtowa (stawka kapitacyjna, czyli płacenie za każdą zapisaną osobę) jest potrzebna i powinna być podstawą finansowania POZ, ale potrzeba też płatności motywacyjnych - za zrealizowane zadania, i premii za jakość. Nowy sposób ma premiować tych lekarzy, którzy dobrze opiekują się swoimi chorymi.
Ale ci, którzy źle to robią, będą mogli robić to dalej. Nowy sposób nie będzie obowiązkowy.
Na początku nie, ale z czasem taki będzie. W tym okresie podmioty będą miały czas się przeszkolić i przygotować. Nowy system będzie też generował dochód dla podmiotu POZ, poza stawką kapitacyjną. A postępowanie będzie określone wytycznymi.
Lekarze mówią, że pieniądze nie są kluczowe. Mają za dużo zadań, są zmęczeni, nie ma rąk do pracy.
Brak kadr to jest problem w każdym obszarze opieki zdrowotnej. Wszyscy zdają sobie z tego sprawę. W opiece koordynowanej mamy funkcję koordynatora, który nie jest pracownikiem medycznym, ma wspomóc pracę personelu medycznego w opiece nad pacjentem chorym przewlekle i w profilaktyce, w zakresie administracyjnym, organizacyjnym. Oczywiście koordynator nie rozwiąże wszystkich problemów.
O tym ciągle się mówi. A ko ordynatora już można zatrudnić, tylko mało placówek z tego korzysta.
Bo obecnie ma się zajmować tylko profilaktyką i stawka, którą otrzymuje, jest niewielka. Wraz z poszerzeniem zadań finansowanie powinno wzrosnąć. Myślę, że wiele placówek czeka na szczegóły ostatecznych rozwiązań w opiece koordynowanej.
Zajmą się tym pielęgniarki?
To według mnie zły pomysł, żeby zadaniami koordynatora obciążać pielęgniarki. O pielęgniarki w POZ zaczyna być trudniej niż o lekarzy. Powinni to być odpowiednio przeszkoleni pracownicy niemedyczni. Pielęgniarki mogą realizować wiele zadań medycznych w opiece nad pacjentem. np. zadania profilaktyczne, edukacyjne. Przygotowane są zmiany programu profilaktyki chorób układu krążenia, który pielęgniarki będą mogły realizować samodzielnie. Przy takich niedoborach kadr medycznych szkoda kompetencji pań pielęgniarek do odbierania telefonów w rejestracji czy pracy jako koordynator - chyba że ktoś ma wolne moce w tym zakresie, to oczywiście może to robić…
Lekarze nie lubią oddawać swoich obowiązków.
Pracy jest tak dużo, że wystarczy dla każdego. A ta zmiana, koordynacja opieki, ma przywrócić pozycję podstawowej opieki zdrowotnej jako podstawy systemu i rolę lekarza rodzinnego jako koordynatora w zdrowiu i chorobie pacjenta, którego ma pod opieką. Również dzięki jego współpracy z pielęgniarkami i specjalistami. To tutaj ma być koordynowane leczenie - to lekarz rodzinny ma zarządzać zdrowiem pacjenta. Ale by to robić, musi dostać narzędzia: czyli możliwość wykonywania większej liczby badań, wsparcie koordynatora, finanse. Dzięki temu też osiągniemy jeszcze jedną rzecz: powinny się zmniejszyć kolejki do specjalistów. Nie trzeba będzie kierować pacjenta na wizytę tylko po to, żeby wykonać badanie, aby potwierdzić wstępne rozpoznanie albo wykonać kontrolę. Teraz zrobi to lekarz rodzinny, a jeśli będzie taka potrzeba - skonsultuje się ze specjalistą i przygotuje plan opieki medycznej, uwzględniający indywidualne potrzeby pacjenta.
Często najlepiej brzmiące plany zostają na papierze. A największe reformy spełzają na niczym. Co niby ma się stać teraz, że faktycznie pacjenci odczują zmianę?
Potrzebne jest zapewnienie na ten cel odpowiednich środków - bez tego to się nie powiedzie. Ale także zagwarantowanie wsparcia organizacyjnego i szkoleniowego dla tych podmiotów i lekarzy, którzy zdecydują się na zmianę. Istotne będzie też konsekwentne podejście i stopniowe wypracowywanie coraz lepszych rozwiązań w dialogu ze świadczeniodawcami.
ikona lupy />
Prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa ds. medycyny rodzinnej, przewodnicząca zespołu ds. zmian w POZ / Materiały prasowe