Jak rozliczać pacjenta, który nie ma numeru PESEL albo stałego miejsca zamieszkania? Czy zatrudniony lekarz z Ukrainy nie będzie chciał niespodziewanie wrócić do kraju? To niektóre z wątpliwości dyrektorów szpitali związane z leczeniem ukraińskich pacjentów i współpracą z ukraińskimi medykami.

Wraz z napływem uchodźców uciekających przed wojną za naszą wschodnią granicą polskie placówki medyczne coraz częściej przyjmują pacjentów z Ukrainy. Dominują dzieci. W niektórych szpitalach powiatowych około jednej trzeciej pacjentów na dziecięcych SOR-ach i izbach przyjęć stanowią mali Ukraińcy. – Dzieci chorują częściej – stres, wycieńczenie długą podróżą, do tego normalne o tej porze infekcje, a także zakażenia jelitowe i biegunki, rozprzestrzeniające się zwłaszcza w miejscach masowego zakwaterowania – relacjonuje jeden z dyrektorów. Te ostanie zresztą nie dotyczą tylko dzieci. Jak dotąd jednak udaje się je skutecznie opanowywać. Są też już pierwsze dzieci urodzone w polskich szpitalach. Generalnie najwięcej Ukraińców jest na oddziałach pediatrycznych i położniczych. Zdarzają się jednak również schorzenia wynikające z przerwania leczenia chorób przewlekłych, np. powikłana cukrzyca.
Kierownictwo szpitali niepokoi to, czy nie będzie problemów z rozliczaniem pacjentów, którzy nie mają numeru PESEL, tym bardziej że – jak sygnalizują dyrektorzy – jest spora grupa osób, które nie zamierzają o niego wnioskować, licząc na szybki powrót do ojczyzny. Problematyczny może być także ich zdaniem brak adresu. Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym, uspakaja jednak, że nie należy się spodziewać takich komplikacji. – Wprowadzone na gruncie specustawy rozwiązania działają, a osoby bez PESEL-u rozlicza się na podstawie dokumentu potwierdzającego przekroczenie granicy, zaś miejsce zamieszkania w zasadzie NFZ nie interesuje – mówi. Jak dodaje, problem rzeczywiście był z osobami, które przybyły do Polski przez inne kraje, ale wyeliminowała go ostatnia nowelizacja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa, już ogłoszona i obowiązująca z mocą wsteczną od 24 lutego 2022 r. (Dz.U. poz. 682).
Inna kwestia, która nieco niepokoi dyrektorów, to zatrudnianie medyków z Ukrainy. Specustawa to ułatwiła i zarządzający szpitalami chętnie by z tego korzystali, obawiają się jednak, że Ukraińcy będą chcieli wrócić do kraju, gdy sytuacja się tam uspokoi. Tymczasem warunkiem umowy z NFZ jest odpowiednia liczba personelu. Jeśli np. lekarz związany w miarę elastycznym kontraktem będzie chciał go nagle rozwiązać, lecznica może mieć problem, bo przestanie spełniać normy kadrowe. Dlatego dyrektorzy apelują o bardziej elastyczne podejście ze strony NFZ.
Zwracają też uwagę na nieporozumienia wynikające m.in. z innych zwyczajów. Przykładowo w Ukrainie powszechne jest, że pacjent u lekarza otrzymuje leki, przynajmniej na początkowy okres kuracji. U nas musi je sam wykupić – a często nie ma to pieniędzy. Dlatego coraz powszechniejsze stają się zrzutki na ten cel wśród personelu szpitala czy przychodni. Przypomnijmy, że uchodźcy mają prawo do leków refundowanych, ale na ogół oznacza to, że są one tańsze, a nie darmowe. Innym problemem jest transport – ukraińscy pacjenci często nie mają jak dojechać na izbę przyjęć czy do przychodni, a nie kwalifikują się do podróży karetką pogotowia. To też zmusza dyrektorów do szukania rozwiązań na własną rękę. ©℗