Pandemia podciągnęła nas, jeśli idzie o wytwarzanie leków, ale do bezpieczeństwa w tym zakresie jeszcze nam daleko.

W ubiegłym roku w fabrykach zlokalizowanych w naszym kraju powstały leki za niemal 11,6 mld zł oraz podstawowe substancje farmaceutyczne o wartości 479 mln zł. Oznacza to wzrost odpowiednio o 6,4 i 12,7 proc. w porównaniu z 2020 r. – wynika z danych GUS. Przed pandemią wartość produkcji substancji farmaceutycznych rosła w tempie średnio kilku procent rocznie. A produkcja leków była wręcz spadkowa. Tak było w 2018 r., kiedy zmniejszyła się o 25,5 proc. w porównaniu do 2017 r.
Eksperci zwracają uwagę, że dane GUS są podane w złotówkach, co oznacza, że za część wzrostu odpowiadają rosnące koszty produkcji wywołane wyższymi cenami surowców czy energii.
– Rynek rośnie również pod względem ilości, choć dużo wolniej w porównaniu do swoich możliwości. Dowodem jest udział przemysłu farmaceutycznego w PKB – w 2010 r. wynosił 1,2 proc., od tamtego czasu spada i jest poniżej 1 proc. – zaznacza Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego.
– Należy zauważyć, że mimo wzrostu produkcji w Polsce udział krajowych leków w polskim rynku spada, a Chiny umacniają pozycję światowego monopolisty. Dlatego trudno oczekiwać, by uniezależnienie od Azji nastąpiło błyskawicznie. Należy pamiętać, że jest to proces. Potrzeba czasu, aby te efekty były realnie odczuwalne. Tym bardziej że porównując nas do innych państw UE, mamy znacznie dłuższą drogę do przebycia – dodaje Martyna Strupczewska, kierownik ds. komunikacji zewnętrznej i CSR w Adamed Pharma.
Chwiejne bezpieczeństwo
Krzysztof Kopeć zauważa, że jak dotąd mimo pandemii udaje się zapewnić stałe dostawy leków na polski rynek – dzięki temu, że przemysł farmaceutyczny w Polsce cały czas działa. Jest to jednak bezpieczeństwo na glinianych nogach, bo jego warunkiem są dostawy substancji czynnych wykorzystywanych do produkcji leków. A na razie, jak zaznacza Barbara Misiewicz-Jagielak, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego – Krajowi Producenci Leków, wciąż jesteśmy uzależnieni pod tym względem od zagranicy, głównie Azji. Dodaje, że dziś w kraju mamy kilku małych producentów substancji czynnych i jednego dużego w Starogardzie Gdańskim. Pandemia nic tu nie zmieniła.
– W kraju powstaje kilkadziesiąt substancji czynnych. Tym samym udział Polski w europejskich produkcji jest minimalny. A dodajmy, że w Europie powstaje dziś ok. 20 proc. wszystkich substancji wykorzystywanych do produkcji leków. Pozostałe 80 proc. pochodzi z Azji. Tymczasem jeszcze 30 lat temu sytuacja był odmienna. W Europie powstawało 80 proc. substancji używanych do produkcji leków – wyjaśnia Misiewicz-Jagielak. Wskazuje, że najbardziej niebezpieczne jest to w przypadku leków refundowanych, czyli tych najbardziej potrzebnych i często ratujących życie. – Dziś 30 proc. z dostępnych w kraju leków powstaje w Polsce. Reszta pochodzi z importu. Co więcej, ten udział krajowych leków w polskim rynku z roku na rok spada. Jeszcze w 2012 r. 50 proc. z nich pochodziło z naszego kraju – mówi dodaje. W dużej mierze przyczynia się do tego polityka cenowa, jaką prowadzi Ministerstwo Zdrowia, premiując najtańsze leki. W efekcie producentom nie opłaca się ich wytwarzać w kraju. W przypadku leków bez recepty sytuacja nie jest lepsza. Substancje do popularnych leków przeciwbólowych pochodzą w 100 proc. z Azji, choć leki z nich wytwarzane powstają już w kraju. Wstrzymanie dostaw substancji czynnych sprawiłoby więc, że i polska produkcja stanęłaby.
Czas na systemowe rozwiązanie
Eksperci apelują o strategię rządową w zakresie bezpieczeństwa lekowego. Na razie producenci działają głównie na własną rękę. Adamed zapowiedział, że do 2025 r. przeznaczy na inwestycje ok. 1 mld zł oraz będzie przeznaczać 120–130 mln zł corocznie na projekty rozwoju leków. W Pabianicach prowadzi też rozbudowę, która pozwoli na zwiększenie zdolności produkcyjnych – z 2 mld tabletek produkowanych w 2020 r. do 4 mld w 2027 r.
Rządowa strategia powinna obejmować dotacje, dzięki którym wytwarzanie substancji czynnych będzie rozwijane w kraju, oraz wsparcie gwarantujące, że będą one kupowane przez producentów leków. Ich produkcja w Polsce jest droższa od azjatyckiej od kilku do kilkudziesięciu procent w zależności od substancji. – Producenci muszą mieć kontrakty na 20–30 lat. Wtedy inwestycje w produkcję mają się szansę zwrócić – mówi Jarosław Frąckowiak, prezes PEX PharmaSequence.
Nadzieją na zmianę miał być Krajowy Plan Odbudowy, choć i to, co w nim zaproponowano, nie było w pełni odpowiedzią na potrzeby producentów – m.in. dlatego, że większość pomocy miała mieć postać pożyczek, a nie dotacji. Ponadto środki zapisane w KPO na zapewnienie bezpieczeństwa lekowego (300 mln euro) wciąż nie byłyby wystarczające. Włosi, dla przykładu, przeznaczyli na przemysł farmaceutyczny ze swojego KPO ok. 1,4 mld euro.
Potrzebny szeryf
Jak wiele jest do zrobienia, pokazuje raport, który niedawno wraz z dwójką innych ekspertów przygotował gen. Grzegorz Gielerak, szef Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Opracowanie pod nazwą „Jak przygotować polską ochronę zdrowia na kolejne epidemie?” wylicza szereg niezbędnych działań, w tym strategiczne umocowanie tej kwestii w aparacie państwowym, którego wyrazem byłoby powołanie pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa lekowego działającego bezpośrednio przy premierze.
Urzędnik pełniący tę funkcję miałby ręce pełne roboty. W grę wchodziłaby przede wszystkim koordynacja działań kilku resortów, w tym zdrowia, nauki i gospodarki. Pełnomocnik odpowiadałby za przygotowanie szeregu instrumentów prawnych, na podstawie których rozwijane byłoby bezpieczeństwo lekowe, w tym za powstanie programu wsparcia produkcji leków i substancji czynnych w Polsce, który wymagałby zgody Komisji Europejskiej (ponieważ byłaby to pomoc publiczna); przekierowanie środków z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na ten obszar; wreszcie uzgodnienie tych działań z realnymi potrzebami zakupowymi rodzimej służby zdrowia.
To zresztą nie wszystko. Krajowi producenci leków zaproponowali resortowi zdrowia wprowadzenie instytucji partnera bezpieczeństwa lekowego. Zostawałby nim producent, który przynajmniej jedną czwartą swoich leków refundowanych wytwarza w Polsce. Taki producent miałby prawo do korzystniejszych zasad kształtowania cen swoich leków.
– Pamiętajmy, że kryzysy mogą się powtarzać, a zapotrzebowanie na leki w związku ze starzeniem się społeczeństwa będzie rosło. Dlatego poza wprowadzeniem instytucji partnera bezpieczeństwa lekowego należałoby stworzyć listę leków ratujących życie i zdrowie, które powinny być produkowane w Polsce. To leki stosowane w chorobach przewlekłych: nadciśnieniu, hipercholesterolemii, miażdżycy, cukrzycy, chorobach onkologicznych. Powinniśmy dążyć do produkcji tych leków przez firmy zaangażowane w produkcję w Polsce, trzeba też będzie tutaj współpracować z innymi krajami Europy, żeby odporność na kryzysy lekowe w Europie wzrastała – uważa Krzysztof Kopeć.
Rząd pracuje nad planem rozwoju sektora biomedycznego do roku 2030. Według wykazu prac legislacyjnych rządu ma zostać przyjęty jeszcze w I kw. 2022 r. Wśród celów planu są m.in. poprawa bezpieczeństwa lekowego oraz zwiększenie dostępu pacjentów do terapii innowacyjnych.
Współpraca Jakub Kapiszewski