Rząd przestraszył się nowego wariantu koronawirusa i wprowadza od 1 do 17 grudnia dodatkowe restrykcje. Tymczasem zapowiadane szczepienia dzieci się opóźniają. Okazuje się też, że skala zgonów jest większa, niż się wydawało. Tak wynika z rządowego raportu, do którego dotarł DGP.

Po długiej krytyce braku zdecydowanych działań rządu w sprawie pandemii minister zdrowia ogłasza „pakiet alertowy obostrzeń”. Rewolucji jednak nie ma. Pakiet składa się z dwóch elementów. Pierwszym jest zakaz lotów z krajów afrykańskich, gdzie stwierdzono mutację Omikron, i przedłużona kwarantanna dla osób przyjeżdzających spoza strefy Schengen. Drugi element to obostrzenia krajowe - w praktyce sprowadzają się do obniżenia limitu liczby osób w miejscach publicznych.

Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

W kontekście doniesień o nowym wariancie wirusa premier ponowił wczoraj apel o szczepienie się. Skierowania dla dzieci od piątego roku życia miały być w systemie od poniedziałku, ale decydenci zmienili zdanie. Pojawią się one dopiero wtedy, kiedy będzie już znany konkretny termin dostaw szczepionek. Ministerstwo Zdrowia mówi o połowie grudnia, ale bardziej realna jest dostawa pod koniec roku, w wysokości miliona dawek. Zasady szczepień dzieci są cały czas dopracowywane.

DGP dotarł do raportu MZ w sprawie nadwyżkowych zgonów związanych z epidemią koronawirusa. Dokument podaje, że liczba śmierci z powodu COVID-19 była prawie o połowę większa, niż wynikało z raportów służb sanitarnych. Raport przytacza szacunki ekspertów z UW tworzących modele epidemiczne. Według nich od marca 2020 r. do czerwca 2021 r. na 143 tys. nadwyżkowych zgonów aż 106 tys. było bezpośrednio powiązanych z koronawirusem. Tymczasem oficjalne statystyki pokazywały jedynie 74 tys. takich przypadków.

Oprócz znanych powodów nadwyżkowej umieralności, takich jak choroby współistniejące, w raporcie podkreślane są czynniki takie jak styl życia czy jakość powietrza. Znaczenie miały też poziom zaszczepienia na grypę czy duża liczba osób w gospodarstwie domowym. Także niższe wydatki na zdrowie w relacji do PKB niż w większości krajów UE powodowały, że zgonów było u nas więcej

Ogłoszony wczoraj przez rząd „pakiet alertowy” ma pomóc powstrzymać rozprzestrzenianie się nowej mutacji koronawirusa.
Pierwszy element pakietu dotyczy osób podróżujących. Od 1 grudnia zacznie obowiązywać zakaz lotów z siedmiu krajów afrykańskich (Botswany, Eswatini, Lesotho, Mozambiku, Namibii, RPA i Zimbabwe). Na osoby wracające z tych krajów nałożona zostanie 14-dniowa kwarantanna bez możliwości jej skrócenia testem. Osoby wracające do Polski z pozostałych krajów poza strefą Schengen będą mieć kwarantannę wydłużoną z 10 do 14 dni. W tym przypadku po ośmiu dniach negatywny test PCR będzie mógł z niej zwolnić.
Drugi element to obostrzenia krajowe. Tu raczej mamy do czynienia z korektą już obowiązujących rozwiązań niż z wprowadzaniem nowych. I tak w kinach, teatrach, restauracjach, kościołach czy obiektach sportowych obłożenie wyniesie do 50 proc. (dziś 75 proc.). Na uroczystościach takich jak wesela limit osób wyniesie nie 150, lecz 100 osób. A na siłowniach limit powierzchniowy będzie zaostrzony z 10 do 15 mkw. na osobę. Na razie pakiet nie obejmuje np. transportu publicznego. Limity nie uwzględniają osób zaszczepionych.
Zdaniem ministra zdrowia Adama Niedzielskiego jesteśmy w apogeum czwartej fali, co jednocześnie oznaczałoby, że w niedługim czasie powinna zacząć się wypłaszczać, a następnie spadać. – Niestety w ostatnich dniach pojawił się nowy element, który z naszego punktu widzenia może być tzw. game changerem, zupełnie zmieniającym to, co będzie się działo w najbliższej przyszłości. Tym „game changerem” jest wariant Omikron – przyznał wczoraj Niedzielski.
Główny inspektor sanitarny Krzysztof Saczka podkreślał, że za przestrzeganie limitów odpowiedzialni będą organizatorzy uroczystości czy właściciele obiektów. Jak tłumaczył minister Niedzielski, organizatorzy mają możliwość opracowania takiego regulaminu, który uwzględni kontrolę przestrzegania obostrzeń. Jego zdaniem ponieważ do limitów nie wlicza się osób szczepionych, to będą mogli – odwołując się do tych regulaminów – sprawdzać certyfikat COVID-19, żeby decydować o wpuszczeniu.
Jak twierdzi jeden z naszych rozmówców z obozu władzy, zakres obostrzeń i termin ich wprowadzenia był w ostatnich kilkunastu dniach intensywnie dyskutowany w rządzie. – Właściwie to już dwa tygodnie temu była zgoda premiera na ogłoszenie czegoś, ale do wczoraj nie zostało to zrobione. To był ostatni moment, bo przecież kończy się ważność rozporządzeń, w których zawarte są obostrzenia – zwraca uwagę nasz rozmówca. Obecne rozporządzenie obowiązuje do dziś.
Premier Mateusz Morawiecki wyraził wczoraj sceptycyzm wobec szerszego stosowania i sprawdzania certyfikatów covidowych. – Samo zastosowanie takich mechanizmów nie jest niestety gwarancją podniesienia poziomu szczepień – stwierdził i dodał, że w Polsce koncentrujemy się wciąż na promocji szczepień i osiąganiu zbiorowej odporności.
Rząd sugeruje, że w ostatnich kilku tygodniach obserwuje się wzrost liczby wykonywanych szczepień, przy czym najliczniejszą grupę osób przyjmujących obecnie pierwszą dawkę szczepionki stanowią ludzie młodzi. Tak w zeszłym tygodniu przekazał samorządowcom rządowy pełnomocnik ds. programu szczepień Michał Dworczyk. – Jest to niestety zasługa nie rządu, nie samorządu, ale pandemii i wzrostu liczby zachorowań – mówił minister. W przypadku szczepień dzieci wskazał na dwie bariery. Pierwsza dotyczy reguł szczepienia (odpowiedni wiek, odstępy między dawkami), a druga to niechęć części Polaków do wkłuć. – I tutaj nie widzę możliwości zastosowania jakichś mechanizmów, które na wzrost liczby szczepień mogłyby wpłynąć, poza oczywiście obowiązkiem szczepień, czego wprowadzać jak na razie nie chcemy – powiedział Michał Dworczyk.
Wczoraj wykluczył to także prezydent Andrzej Duda, który przebywał na szczycie Grupy Wyszehradzkiej. – Znając podejście moich rodaków, ich poczucie wolności, nie wyobrażam sobie możliwości wprowadzenia obowiązkowych szczepień – powiedział i dodał, że jednak apeluje o to, by się szczepić, rozważając „wszystkie za i przeciw”. – Nie jest dla nikogo tajemnicą, że ponad 90 proc. osób wymagających hospitalizacji w związku z zachorowaniem na COVID-19 to osoby, które nie były szczepione – wskazał Andrzej Duda.
Jak słyszymy w rządzie, rozważane było zorganizowanie szybkiej, trwającej tydzień akcji szczepień bez kolejki i bez zapisu. Ostatecznie niczego takiego wczoraj nie ogłoszono. – To miało ruszyć w tym tygodniu, by każdy chętny mógł się zaszczepić. Tyle że w dużych punktach szczepień dałoby się to zrobić, w małych byłoby to trudniejsze – zauważa rozmówca DGP.
Od wczoraj miały być zaś dostępne skierowania na szczepienia dla dzieci w wieku 5–11 lat. Tak się jednak nie stało – więcej na ten temat piszemy >>>> tutaj <<<<
Adam Niedzielski zapowiada, że w zależności od sytuacji epidemicznej kolejne decyzje mogą być ogłaszane nawet z dnia na dzień.
Rząd mówi o rosnącej liczbie wykonywanych szczepień