Pandemia dopiero teraz mocno daje się we znaki w południowo -wschodniej części kontynentu.

Najgorzej sytuacja wygląda w Indonezji, która zdetronizowała Indie jako kontynentalne epicentrum pandemii. Kraj od ponad miesiąca codziennie bije nowe rekordy w liczbie wykrytych infekcji koronawirusem: wczoraj zbliżyła się do 50 tys. To pięć razy więcej niż cztery tygodnie temu.
Realna wartość pewnie jest jednak znacznie wyższa, ponieważ współczynnik testów z pozytywnym wynikiem wynosi ok. 30 proc. To znaczy, że system nie wychwytuje wielu zakażonych. Z opublikowanych w poniedziałek wyników badań obecności przeciwciał w krwi wynika, że prawie połowa mieszkańców stolicy kraju Dżakarty mogła być po COVID-19 już w marcu. Zgodnie z oficjalnymi statystykami jednak łączna liczba przypadków wykrytych w 270-milionowym kraju wciąż jest niższa niż w Polsce (tam 2,6 mln, u nas 2,8 mln).
Gwałtowne pogorszenie się sytuacji jest efektem nałożenia się dwóch czynników. Po pierwsze, w kraju rozprzestrzenił się znacznie bardziej zakaźny wariant Delta, który odpowiada już za 90 proc. przypadków. Po drugie, władze długo zwlekały z wprowadzeniem obostrzeń. Przed majowym świętem Id al-Fitr – gdy wielu Indonezyjczyków tradycyjnie wybiera się w podróż do rodziny – zdecydowano się na zakaz podróży, który ominęło jednak ok. 1,5 mln osób. Ograniczony terytorialnie lockdown – na wyspach Jawa i Bali – zaczął obowiązywać na początku lipca. W poniedziałek rozszerzono go o kolejne wyspy, m.in. Sumatrę.
Podskoczyły również – do ok. 1 tys. dziennie – statystyki zgonów. Pod naporem wirusa załamała się służba zdrowia. Już na początku miesiąca minister zdrowia zaapelował do mieszkańców, żeby nie zgłaszali się do szpitali, bo nie ma w nich miejsc. Ludzie nie mają więc gdzie szukać pomocy: dziennik „Jakarta Post” opisywał historie odsyłanych ze szpitala do szpitala ofiar wypadków. Około 360 osób zmarło w samoizolacji we własnych domach. Przynajmniej kilkadziesiąt osób straciło życie z powodu braku butli tlenowych w szpitalach.
Sytuacji nie polepszają również fatalne wyniki akcji szczepień. Po pierwszej dawce jest zaledwie 13,3 proc. mieszkańców (w Polsce ten wskaźnik wynosi 46 proc.). Jakby tego było mało, na razie Indonezja szczepi preparatami z Chin, które nie zapewniają odporności przeciw wariantowi Delta.
W efekcie na COVID-19 umierają pracownicy ochrony zdrowia; z danych pozarządowej organizacji Lapor wynika, że w wyniku zakażenia zmarło przynajmniej 131 zaszczepionych osób, z czego 50 tylko w pierwszym tygodniu lipca. Dlatego rząd postanowił podawać im trzecią dawkę, tym razem Moderny, którą kraj otrzyma od USA.
Wirus daje się we znaki także innym krajom regionu. Rekordowe poziomy infekcji notują Tajlandia, Mjanma, Wietnam i Malezja. W tym pierwszym kraju do kwietnia br. odnotowywano nie więcej niż 1 tys. przypadków dziennie – teraz jest to prawie 10 tys. W sąsiedniej Mjanmie liczba ta podskoczyła pięciokrotnie, do 5 tys. Wietnam z kolei nigdy podczas pandemii nie przekroczył 100 – teraz jest to 2 tys. W walce z wirusem nie pomaga niski wskaźnik wyszczepienia. U regionalnego lidera, Malezji, wynosi on 25 proc., ale już w Tajlandii jest to 13,3 proc., a w Wietnamie – niecałe 4 proc.
Rządy sięgają więc po ograniczenia. Od poniedziałku lockdown obowiązuje w Bangkoku i przylegających dziewięciu prowincjach. Od piątku dwutygodniowy nakaz pozostania w domach obowiązuje także w mieście Ho Chi Minh, największym ośrodku południowego Wietnamu. Tamtejsze władze nakazały nawet koncernom mającym zakłady w parku technologicznym – jak Samsung czy Intel – zapewnienie pracownikom miejsc noclegowych, tak żeby nie musieli wracać do domów.
Mjanma mierzy się z brakiem tlenu dla pacjentów w szpitalach. Jak donosi agencja Reuters, mieszkańcy postanowili więc wziąć sprawy we własne ręce i napełniają butle na własny koszt (podobne sceny miały miejsce jeszcze niedawno w Indiach). Władze przestrzegły przed chomikowaniem tlenu w domach, a sprawujący władzę w kraju gen. Min Aung Hlaing stwierdził, że w przyszłym miesiącu zostanie zakończona budowa zakładu do napełniania butli sfinansowana przez tajemniczego darczyńcę.
Aby podnieść skuteczność szczepień władze państw regionu decydują się również na mieszanie preparatów, nie czekając na wyniki stosownych badań klinicznych. Wietnam chce podawać mieszkańcom po jednej dawce szczepionki wektorowej (w tym wypadku AstryZeneki) i genetycznej (Pfizer; do kraju dotarło również 2 mln dawek Moderny z USA). Podobnie ma być w Tajlandii, gdzie mieszane mają być szczepionki wektorowe (AstraZeneca i chiński Sinovac). Ponadto władze tego kraju zdecydowały się podać trzecią dawkę pracownikom ochrony zdrowia, którzy dotychczas otrzymali preparat z Państwa Środka. Medycy dostaną preparat AstryZeneki.