Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych chce sprawdzić, czy szpitale nie wykorzystały pandemii do uzupełniania braków sprzętowych. Część sprzętu zamówionego przez szpitale nie była wykorzystana do walki z COVID-19.

Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych w ciągu ostatniego roku wydała placówkom medycznym 6 tys. respiratorów. Do leczenia pacjentów covidowych wykorzystano 3–4 tys. z nich. Według Michała Kuczmierowskiego, prezesa RARS, zapotrzebowanie zgłaszane przez szpitale nie zawsze było racjonalne, części z nich przyświecała myśl: może się przyda. Agencja jednak sprzęt wydawała, bo – jak mówi – kwestionowanie zamówień odbierane byłoby jako brak troski o pacjentów.

– Szpitale nie mogły dokładnie przewidzieć, ile pacjentów będą musiały przyjąć. Skąd mogły wiedzieć, ile respiratorów zamówić? – odpowiada Waldemar Malinowski, szef Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych. Artur Zaczyński, dyrektor szpitala MSWiA oraz szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym, przyznaje, że część otrzymanego sprzętu wciąż jest w pudełkach. I dodaje, że pandemia się nie skończyła, nie wiadomo, jaka sytuacja będzie jesienią.

Trwa również dyskusja, co dalej robić ze sprzętem skierowanym do szpitali na czas pandemii. – Po analizie wojewodów wyjaśni się, co zostawiamy, a co trzeba będzie oddać – tłumaczy szef RARS.

W czasie najcięższej trzeciej fali COVID-19 pod koniec kwietnia pod respiratorami leżało 3,5 tys. chorych; ogólnie było 4,5 tys. sprzętu przygotowanego do użycia. To blisko 2 tys. mniej niż wydała placówkom agencja (wcześniej Agencja Rezerw Materiałowych).
Chodzi zresztą nie tylko o respiratory, lecz także o inny sprzęt, który miał wesprzeć ochronę zdrowia w leczeniu COVID-19. ‒ Jeden z dyrektorów zrobił awanturę, że walczy z pandemią, a my mu utrudniamy. No to sprawdzamy i patrzymy, że dostał nie tylko respiratory, lecz także pompy infuzyjne, kardiomonitory, masę innego sprzętu. Odmówiliśmy mu jedynie zakupu 10 inkubatorów. Pytamy, ale po co? A jak mi się urodzi jakieś dziecko covidowe? – mówi DGP szef RARS Michał Kuczmierowski.
Ze strony agencji i resortu zdrowia można usłyszeć, że szpitale wyposażyły się w sprzęt, który w innej sytuacji musiałyby kupić. ‒ Szpitale zarabiają pieniądze i wydatki na sprzęt są w te wyceny wkalkulowane. Poza tym (zgłaszanie zapotrzebowania ‒ red.) nie zawsze było racjonalne ‒ przyświecała często myśl: a może się przyda. A jeśli ktoś to kwestionował, to był medialny krzyk, że nie dbamy o pacjentów ‒ mówi Kuczmierowski.
Swoje racje mają również dyrektorzy szpitali. Jak mówią, nikt nie mógł przewidzieć, jak wielu pojawi się chorych i ile sprzętu będzie potrzebne. ‒ Rozliczanie ich obecnie za to, że zamówiły więcej, jest bez sensu. Dlaczego wojewodowie nie kontrolowali tego przed wydaniem sprzętu? ‒ dodaje Waldemar Malinowski, szef Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
Rzecznik wojewody podkarpackiego zapewnia, że wnioski do RARS były poprzedzone analizą sytuacji epidemiologicznej oraz tym, czy szpitale miały możliwość utworzenia łóżek covidowych.
Także Jakub Kraszewski, szef Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, mówi o tym, że ze sztabem kryzysowym oraz we współpracy z wojewodą i NFZ szacował, ile i czego będzie potrzebne.
Szef Szpitala Narodowego Artur Zaczyński dodaje, że część otrzymanego do agencji sprzętu została przekazana do innych warszawskich szpitali. Reszta, poza tymi, które pracowały w jego szpitalu, nie została wykorzystana i stoi jeszcze w opakowaniach.
Część dyrektorów narzeka na problemy ze sprzętem ‒ dostawali taki, który nie nadawał się do użytku i musieli zwracać, bo np. części były niekompatybilne. Obecnie wojewodowie przeprowadzają remanent przekazanego sprzętu. „Aktualnie analizowana jest celowość pozostawienia sprzętu w szpitalach. W przypadku, gdy np. dany szpital był w całości przeznaczony dla pacjentów z COVID-19, a obecnie są mu przywracane poprzednie funkcje, niektóre urządzenia (np. respiratory) zostaną przesunięte do innych jednostek lub zwrócone do RARS” ‒ odpowiedział nam Krzysztof Guzek, rzecznik prasowy wojewody warmińsko-mazurskiego. Choć, jak przyznaje, skala tych przesunięć nie będzie duża.
Co na to szpitale? Artur Zaczyński, szef zamkniętego szpitala na Narodowym, uważa, że sprzęt, który był w użyciu, powinien być dalej wykorzystywany, a nie zalegać w magazynach.
Jakub Kraszewski dodaje, że część sprzętu, np. kardiomonitory, najchętniej by zatrzymał; respiratory – jak mówi ‒ ma lepsze, więc nie ma potrzeby ich zachowywać. ‒ To już decyzja wojewody. Dobrze byłoby je przekazać np. na oddziały ZOL, które mają miejsca respiratorowe, a nie mają odpowiedniego sprzętu na Pomorzu ‒ dodaje. Z jego szpitala ostatni pacjent covidowy został wypisany dwa tygodnie temu. Sprzęt nadal jest w gotowości ‒ z dnia na dzień można uruchomić łóżka dla chorych na koronawirusa.
Również zdaniem resortu zdrowia aparatura nie powinna być zwracana do RARS. ‒ Nie chcemy, by sprzęt wracał do agencji, ale był wykorzystany w szpitalach. Zadaniem wojewodów jest rozpoznanie potrzeb, żeby sprzęt był używany w najlepszy możliwy sposób ‒ podkreśla nasz rozmówca z resortu zdrowia. Potwierdza to Podlaski Urząd Wojewódzki. „Obecnie Wydział Polityki Społecznej, zgodnie z prośbą Ministerstwa Zdrowia, dokonuje szczegółowego przeglądu możliwości dalszego wykorzystania asortymentu przekazanego z rezerw strategicznych oraz zakupionego w związku z przeciwdziałaniem epidemii SARS-CoV-2” ‒ informuje Kamila Ausztol z urzędu.
Ewidencja respiratorów i innych urządzeń zakupionych do walki z epidemią pokazuje, że najtrudniejsza sytuacja za nami. Liczba nowych przypadków szybko maleje, wczoraj były to zaledwie 194 osoby; pod respiratorami w stanie ciężkim leżało 463 pacjentów, hospitalizowanych z powodu koronawirusa jest ponad 3 tys. osób. Rząd musi być jednak przygotowany na ewentualną kolejną falę. ©℗
Resort zdrowia uważa, że aparatura nie powinna być zwracana