Życiodajny gaz jest produkowany w wystarczających ilościach. Problemem jest to, że nie ma go w czym przewozić. Brakuje butli i cystern.

Pięć tysięcy ton – tyle tlenu dziś potrzeba tygodniowo, żeby zaspokoić potrzeby pacjentów w szpitalach. To o ok. 10 proc. więcej niż podczas drugiej fali pandemii. I o kilkadziesiąt procent więcej niż przed nią. Brakuje butli do przewozu tlenu w formie gazowej, specjalistycznych pojazdów, czyli cystern, do jego transportu w formie skroplonej, są kłopoty z przestarzałymi instalacjami tlenowymi w placówkach medycznych. I jeszcze jedna rzecz: województwa, chcąc zapewnić bezpieczeństwo w szpitalach, gromadzą butle z oxygenium w tzw. bankach tlenowych.
Wojciech Murawski, prezes zarządu Polskiej Fundacji Gazów Technicznych, zdradza, że jego organizacja wystąpiła do Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS) o pomoc w zorganizowaniu dostaw cysternami. – Wytwarzamy tlen w wystarczających ilościach, trzeba go tylko przewieźć – apeluje.
Nie tylko cysterny (to tzw. termosy, w każdy z nich można upakować ponad 20 ton skroplonego tlenu, koszt jednego pojazdu to ok. 1,5 mln zł) są kłopotem.
– Obserwujemy braki w butlach małych, o pojemności 2–3 litrów, potrzebnych w ratownictwie medycznym. Nie wracają do napełniania. Firma, z którą jestem związany, zainwestowała w adaptery do jednoczesnego napełniania kilkunastu takich butli, dziś są niewykorzystane. Wracają te 50- i 40-litrowe; obawiamy się, że te mniejsze są napełniane pokątnie, co może być niebezpieczne – tłumaczy Murawski.
Rząd, by opanować sytuację, powołał koordynatora ds. tlenu w MSWiA, które wraz z MZ powołały przy wojewodach tzw. banki tlenu. W butlach użyczonych przez RARS gromadzi się gaz na wypadek, gdyby pandemia rozhulała się tak, że trudno będzie zdążyć z dostawami. – Mamy 240 butli 50-litrowych, 133 40-litrowych i 130 10-litrowych. Wkrótce ta liczba zostanie podwojona – mówi Agnieszka Strzępka, rzecznik wojewody lubelskiego. U nich już czterokrotnie sięgnięcie do rezerw uratowało sytuację. Dotyczyło to mniejszych szpitali, które nie mają zbiorników na tlen ciekły i centralnej instalacji gazowej (lub mają ją przestarzałą) i dotąd bazowały na mniej wydajnych butlach.
W woj. podkarpackim zgromadzono 457 butli z tlenem. W ostatnich dwóch tygodniach w trybie emergency wydano szpitalom i zespołom ratowniczym 71 sztuk. Bo tam też nie wszystkie placówki mają instalacje na tlen ciekły. A firmy dostarczające butle po prostu się nie wyrabiają. Podobnie jest w woj. lubelskim, gdzie nie jest problemem, by dostarczyć skroplony gaz do szpitali, które mają instalacje tlenowe, o czym mówi Karol Zieliński z Urzędu Wojewody Lubelskiego. Ale jest wielki kłopot, żeby zabezpieczyć go w butlach tym, które takowych nie mają. Firmy nie nadążają z napełnianiem butli i z dowozem.
Zdaniem części ekspertów koncentrowanie się na „bankach tlenowych” i gromadzeniu zapasów butli to nie jest dobry pomysł.
– Już podczas poprzedniej fali pandemii tłumaczyliśmy decydentom, że bazując na tlenie z butli, nie zapewnimy terapii wszystkim chorym na COVID-19 – komentuje Murawski. Jego zdaniem te „banki” są sprzeczne z prawem, gdyż stwarzają zagrożenia dla pacjenta, zmniejszając rotację butli i wydłużając czasy dostaw. Wyobraźmy sobie, że w miejscu X zostały – dzięki zapobiegliwości urzędników – zgromadzone zapasy tlenu. Ktoś na poziomie województwa odtrąbi sukces, weźmie nagrodę. Ale może się też zdarzyć, że kilka kilometrów dalej pacjenci dramatycznie potrzebują tlenu, który spoczywa w innym „skarbcu”. Najlepiej by więc było, aby butle szybko rotowały – ich zawartość powinna być natychmiast udostępniana potrzebującym, a puste pojemniki szybko wiezione do powtórnego napełnienia.
Kolejna kwestia: co zrobić, by zabezpieczyć szpitale w centralne instalacje tlenowe. Najlepiej wyremontować te, które są przestarzałe, a w nieposiadających takiej infrastruktury placówkach założyć nowe. Tak, by przy każdym łóżku nie trzeba było stawiać butli, ale podawać tlen chorym „ze ściany”.
– Taką butlę trzeba na bieżąco nadzorować i wymieniać, bez przerywania podawania gazu pacjentowi. A co, gdy łóżek jest kilkanaście, a na zmianie jeden pracownik techniczny? A co, gdy nie ma takiego pracownika i wymiany musi dokonywać personel medyczny? Nonsensem jest opieranie się na butlach – irytuje się jeden z rozmówców. A kolejny podaje przykład szpitala, w którym po remoncie instalacji dwa razy zmniejszyło się zużycie tlenu i można było go podprowadzić pod wszystkie łóżka. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest budowa (lub remont starych) wysokowydajnych instalacji, zasilanych ze zbiorników z ciekłym tlenem. Niestety, wiele placówek mieści się w starych obiektach, w których ich montaż nie jest możliwy. Jak mówi Aleksandra Kuczka z Messer Polska, przestawienie się z butli na instalacje wymaga czasu i wielkich nakładów.