Polacy rezygnują ze szczepionki AstryZeneki, bo się boją – takie sygnały z przychodni docierają do DGP. – To nie jest masowe zjawisko – uspokaja minister Michał Dworczyk.
Pacjenci coraz częściej obawiają się efektów ubocznych preparatu brytyjsko-szwedzkiego koncernu. Eksperci uspokajają, że jest bezpieczny.
Od poniedziałku preparat AstryZeneki (AZ) ma być podawany 69-latkom. Szef KPRM przyznał wczoraj, że faktycznie pojawiają się informacje o rezygnacjach z jego przyjęcia. Dokładne statystyki będą jednak znane pod koniec tego tygodnia. Strach części pacjentów to pokłosie decyzji niektórych krajów (wczoraj dołączyły do nich Niemcy), które wstrzymały podawanie tej konkretnej szczepionki po doniesieniach, że może ona powodować zakrzepicę.
Sonda DGP po przychodniach potwierdza, że choć szczepienia preparatem tej firmy dopiero się zaczynają, to już nie brakuje pacjentów, którzy nie są nim zainteresowani. – Zdarza się, że jak słyszą, że to „Astra”, to się nie zapisują albo rezerwują termin, ale bez przekonania, że się pojawią – mówi kierownik jednej z łódzkich placówek. I dodaje, że widać o wiele mniejsze zainteresowanie terminami niż w przypadku seniorów po 70. roku życia (im podawane są inne szczepionki). Zapisy dla 69-latków zaczęły się w zeszłym tygodniu, w tym nadal były wolne miejsca. Podobnie jest w Gdańsku, Bielsku-Białej, Sosnowcu czy Poznaniu. Nasz rozmówca z rządu boi się, że im więcej będzie doniesień w sprawie AZ, tym bardziej odbije się to na tempie szczepień. I nie zmieni tego to, że zdaniem ekspertów to bezpieczny preparat (potwierdza to Europejska Agencja ds. Leków). – Nie róbmy sobie krzywdy i nie czekajmy na inną szczepionkę – apelują członkowie rządu. Przyznają, że jeśli rezygnacje z preparatu AZ będą powszechniejsze, to czekają nas kolejne kłopoty. Niewykluczone, że wówczas trzeba będzie ją podać innym grupom zawodowym (tak jak wcześniej nauczycielom) – a to może wprowadzić dodatkowy chaos w harmonogramie szczepień.
Wielu pacjentów ma obawy wobec szczepionki AstryZeneki. Niektórzy nawet odwołują wizyty. – A szkoda, bo to dobry preparat – mówi kierownik jednego z punktów szczepień w Warszawie. Pierwsze pytania od pacjentów pojawiły się, kiedy AstraZeneca została dopuszczona na rynek europejski. Wtedy nieufność wzbudziła mniejsza skuteczność niż szczepionek Pfizera i Moderny, które jako pierwsze dostały zielone światło. Potem pojawiły się informacje o ciężkich odczynach niepożądanych. Już wtedy m.in. we Francji lekarze mówili o odwołanych wizytach. Teraz koncern zmaga się z kolejnym podejrzeniem – że jego preparat przyczynia się do powstania zakrzepów krwi.
W punktach szczepień nie kryją, że mają mnóstwo telefonów od zaniepokojonych pacjentów, którzy boją się tej szczepionki. – Najpierw pytają, czy mogą zamienić ją na preparat innej firmy. Kiedy mówimy, że nie, to pytają, czy jest to możliwe w innej placówce. Kiedy znów słyszą odmowną odpowiedź, mówią, że jeszcze się zastanowią lub wręcz od razu deklarują, że nie będą się szczepić. Mamy już kilka osób, które zupełnie zrezygnowały – słyszymy w Zakładzie Opieki Zdrowotnej X-MED z Bielska-Białej.
Podobnie jest w innych przychodniach w Polsce. W Ambulatorium w Sosnowcu najpierw masowo się wycofywali pacjenci onkologiczni. Gdy usłyszeli, że nie będą szczepieni AstrąZeneką, chaos ustąpił. – Pojawił się jednak nowy. Tym razem ze strony pozostałych pacjentów, którzy, jak się okazało, też chcieliby uniknąć podania im AstryZeneki. Pytają, co mogą zrobić, jakie mają rozwiązania. Kiedy słyszą, że nie ma alternatywy, rozłączają się lub mówią, że przemyślą sprawę. Mamy w związku z tym obawy, że ostatecznie wiele osób może nie zgłosić się w dniu szczepienia – mówi pracownik Ambulatorium w Sosnowcu.
Co się dzieje z pacjentem, który po zgłoszeniu się do punktu szczepień odmówi przyjęcia konkretnego. preparatu? Resort zdrowia przekonuje, że jeśli osoba uprawniona do szczepienia w ramach grupy wiekowej odmówi szczepienia np. AZ, będzie mogła umówić się na inną szczepionkę w miarę jej dostępności w późniejszym terminie. Ale dopiero po 90 dniach, kiedy skierowanie utraci ważność. Wtedy trzeba będzie udać się do lekarza POZ po kolejne skierowanie.
Są jednak i takie miejsca w Polsce, w których pomimo wielu negatywnych doniesień o szczepionce AstryZeneki w grafikach nic się nie zmieniło. Pacjenci trwają na swoich miejscach. Resort zdrowia przyznaje, że otrzymuje sygnały o rezygnacji; na razie jednak nie jest to masowy problem. Obecnie odsetek 69-latków, którzy mogą się zapisywać już od 11 marca, wynosi ok. 50 proc. Placówki przyznają, że nadal mają wolne terminy.
Na razie doświadczenie ze szczepieniem nauczycieli, którzy jako pierwsza grupa otrzymali preparat brytyjsko-szwedzkiego koncernu, było pozytywne. – Były odmowy, ale nie było ich tak dużo – mówi jeden z pracowników NFZ. Również z analizy
ZNP wynika, że pomimo początkowej nieufności belfrzy ustawili się w kolejce po preparat. – Moja żona mocno przechorowała pierwszą dawkę. W zasadzie tydzień była na zwolnieniu. Mimo tego zdecydowałem się zaszczepić w ubiegłym tygodniu. Nie obyło się bez powikłań, ale byłem na nie gotowy. Uznałem, że to lepsze niż brak żadnego zabezpieczenia. Poza tym latem chciałbym pojechać na wakacje – tłumaczy nauczyciel jednej ze szkół zawodowych w Warszawie.
Sceptycyzm w stosunku do preparatu brytyjsko-szwedzkiego koncernu wywołały doniesienia z kilku krajów, jakoby przyczyniał się on u niektórych zaszczepionych do wystąpienia „epizodów zakrzepowo-zatorowych”. Do czasu wyjaśnienia tych incydentów podawanie szczepionki zostało całkiem wstrzymane m.in. w Danii, Irlandii i Norwegii (wczoraj do tego grona dołączyły Holandia, Niemcy, Włochy i Francja), a w niektórych krajach (np. w Austrii) przestano podawać dawki z konkretnych partii produkcyjnych.
Europejska Agencja ds. Leków stoi na stanowisku, że na razie nie ma powodów do tego, aby przerywać podawanie szczepionki AstryZeneki. Podobnie uważa jej brytyjski odpowiednik (MHRA), a także nasz Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Do kontynuowania szczepień preparatem zachęca również Międzynarodowe Towarzystwo Zakrzepicy i Hemostazy. Wysoką skuteczność szczepionki potwierdzono w Wielkiej Brytanii, gdzie na razie rozdysponowano największą liczbę jej dawek.
Minister zdrowia Adam Niedzielski przekonuje, że kierując się wytycznymi EMA oraz analizując sytuację w Wielkiej Brytanii, nie ma podstaw do wstrzymywania szczepień AstrąZeneką w Polsce. Jak przekonuje, większość państw zrobiła to prewencyjnie. Analiza NOP pokazuje, że na 583 tys. podań preparatu AstryZeneki w Polsce odczyny niepożądane odnotowano tylko w 0,5 proc. przypadków. – Korzyści wynikające ze szczepienia przewyższają ryzyko przyjęcia – podkreśla Niedzielski.
Kiedy pod koniec lutego DGP sprawdził, jak wygląda kwestia NOP, to okazało się, że jest ich niewiele i są niegroźne. Porównywaliśmy również, jaki jest odsetek NOP przy poszczególnych preparatach – najwięcej było po AstrzeZenece, różnice jednak są minimalne. Do 17 lutego wykonano ponad 2,5 mln szczepień preparatem Pfizera, prawie 53 tys. Moderny i niemal 94,5 tys. AstryZeneki. NOP-ów odnotowano odpowiednio: 1820 w przypadku Pfizera (co stanowi 0,07 proc. całości), 13 przy Modernie (0,025 proc.) i 117 (0,12 proc.) przy AstrzeZenece. Te proporcje będą się oczywiście zmieniać w miarę rozkręcania się akcji szczepień w Polsce.
Rząd jest zdeterminowany, bo tempo szczepień ma wpływ na sytuację epidemiczną. A ta nie jest optymistyczna, dlatego niewykluczone, że pełen lockdown ponownie obejmie całą Polskę. Decyzję w tej sprawie mamy poznać w piątek.
Współpraca Tomasz Żółciak