Dentyści nie wiedzą, że mieliby szczepić. I niekoniecznie chcą to robić, zwłaszcza bez przeszkolenia. Na razie nie są do tego zmuszani, ale teoretycznie można ich oddelegować do takiej pracy, jaką wykonuje lekarz.
Dentyści nie wiedzą, że mieliby szczepić. I niekoniecznie chcą to robić, zwłaszcza bez przeszkolenia. Na razie nie są do tego zmuszani, ale teoretycznie można ich oddelegować do takiej pracy, jaką wykonuje lekarz.
W ustawie z 27 listopada 2020 r. o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia w okresie ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii kadr medycznych (Dz.U. 2020 poz. 2401) wprowadzono rozwiązanie, zgodnie z którym w czasie epidemii dentyści mogą udzielać świadczeń zdrowotnych na równi z lekarzami. Zapis ten od początku budził wiele kontrowersji. Wskazywano na zupełnie odmienny sposób kształcenia oraz specjalizacji. Niemniej autorzy ustawy argumentowali, że pomysł na udział dentystów w walce z pandemią jest przemyślany. Miałby on bowiem obejmować głównie zaangażowanie ich w akcję szczepień przeciwko COVID-19.
Okazuje się jednak, że teoria zdecydowanie mija się z praktyką. Zgodnie z danymi opublikowanymi na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia na 5921 punktów szczepień tylko osiem to podmioty dentystyczne, w tym kilka z nich dysponuje również gabinetami lekarskimi. Spytaliśmy resort, ile gabinetów stomatologicznych zgłosiło chęć udziału w programie, a nie zostało zakwalifikowane. Nie uzyskaliśmy jednak odpowiedzi.
Brak informacji
O zdanie na temat powodów fiaska wizji autorów ustawy zapytaliśmy samych zainteresowanych. Co ciekawe, są oni zaskoczeni narracją prowadzoną na etapie uchwalania tych przepisów, bowiem do tej pory nie mieli świadomości, iż ich udział w walce z COVID-19 został przewidziany przez rząd właśnie w taki sposób. – Trudno powiedzieć, co będzie, gdy ruszą powszechne szczepienia, ale na dzień dzisiejszy nic mi nie wiadomo o szczepieniach przez dentystów, a sam prowadzę klinikę w Krakowie – wskazuje Tomasz Rozwadowski, prezes zarządu Stowarzyszenia Liderów Stomatologii Polskiej.
Andrzej Cisło, stomatolog i wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, wskazuje, że jeśli w istocie taka miałaby być rola dentystów, to przepis został po prostu źle skonstruowany. – W ustawie zrównano uprawnienia lekarzy dentystów z lekarzami. Jeśli ta regulacja w istocie miałaby służyć zaangażowaniu dentystów wyłącznie w program szczepień, to zamiast tego powinno się po prostu rozszerzyć katalog podmiotów, które mogą to robić – podkreśla.
Tym bardziej że – jak wskazuje Tomasz Rozwadowski – wbrew zapewnieniom rządu zdarzało się, że wojewodowie, ze względu na zrównanie kompetencji, chcieli wysyłać dentystów na oddziały covidowe. – Na szczęście we wszystkich przypadkach, o których słyszałem, kończyło się na wymianie dokumentów – podkreśla.
Teoretycznie tak, w praktyce – niechętnie
Eksperci wskazują, że teoretycznie zaangażowanie dentystów w szczepienia mogłoby się udać. – Jesteśmy lekarzami, mamy wykształcenie medyczne i opanowaną tzw. zabiegówkę, bo wykonujemy ją przecież codziennie – podkreśla Tomasz Rozwadowski. Zaś Andrzej Cisło wskazuje, że gabinety dentystyczne dysponują zarówno odpowiednimi warunkami lokalowymi, infrastrukturą jednorazowego użytku, jak i uregulowanymi kwestiami utylizacji odpadów medycznych. – W związku z tym, poza rozwiązaniem kwestii lodówki, to technicznie moglibyśmy szczepić – podkreśla ekspert.
Niemniej jednak stomatolodzy niezbyt chętnie garną się do szczepień. Wskazują, że sam zastrzyk nie jest problemem – w przeciwieństwie do zakwalifikowania do szczepienia. – Zaszczepienie wiąże się z zebraniem wywiadu oraz podjęciem decyzji, która przecież może być brzemienna w skutkach. Dodajmy do tego fakt, że lekarze dentyści mają sporo własnej pracy. Stąd nie dziwi, że raczej nie zgłaszają się tłumnie do programu – argumentuje Andrzej Cisło.
Podkreśla przy tym, że konieczny byłby kurs, który przypominałby wiedzę dotyczącą badania internistycznego czy katalogu przeciwwskazań do szczepień. Wtóruje mu Tomasz Rozwadowski. – Uważam, że szczepienia powinny pozostać w kompetencji tych, którzy się tym normalnie zajmują, a my powinniśmy pozostać jako tzw. ostateczna rezerwa na czas wojny – wskazuje.
Pustka w wytycznych
Tymczasem nawet lekarze borykają się podczas szczepień z problemami, jakie rodzi brak oficjalnych wytycznych. Pojawiają się więc głosy, że resort zdrowia bądź NFZ powinno wydać oficjalne stanowisko w tej sprawie. – Na pewno przydałoby się coś na kształt odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania, czyli zaleceń, w których jednak to lekarzowi kierującemu do szczepienia przysługiwałoby podjęcie ostatecznej decyzji. Tak żeby ułatwić lekarzom kwalifikującym pracę, ale z drugiej strony – zaufać ich osądowi – podkreśla Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, członek NRL.
W związku z tym zwróciliśmy się – zarówno do resortu zdrowia, jak i NFZ – z pytaniem, czy planowane jest wydanie zaleceń lub oficjalnych wytycznych w tym zakresie, jednak do zamknięcia tego wydania gazety nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Liczba punktów szczepień przeciwko COVID-19
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama