Informatyzacja służby zdrowia miała zacząć działać już w tym roku. W ostatnim momencie Ministerstwo Zdrowia przesunęło e-rewolucję na 2017 r. Do tego czasu do systemu mają się podłączyć wszystkie placówki lecznicze i całkiem zrezygnować z papierowej dokumentacji medycznej. Ale najpóźniej od połowy przyszłego mają zacząć działać pierwsze internetowe konta pacjentów. W ich ramach e-recepta i e-skierowanie do specjalisty.

Zbliżamy się informatyzacji ochrony zdrowia. Ale nie ma co się oszukiwać: nie będzie to system, który radykalnie zmieni sytuację pacjenta.

Nie rewolucja i nie w tym roku. Raczej dostosowanie służby zdrowia do standardów XXI wieku / Dziennik Gazeta Prawna

Krzysztof Nyczaj, ekspert ds. informatyzacji służby zdrowia, przekonuje, że pacjenci i placówki medyczne szybko się przystosują do nowej rzeczywistości. Dla pacjentów zachętą do założenia internetowego konta pacjenta (IKP) będzie elektroniczna recepta. – Wielu ludzi kupuje nawet bilet na pociąg przez internet, więc przywykli do takich nowinek – mówi Nyczaj.

Jednak inne usprawnienia jak wymiana informacji medycznych między lekarzami czy możliwość oglądania własnych badań mogą jeszcze długo być niemożliwe. A to miałoby realny wpływ na przebieg leczenia pacjentów. – Wyobraźmy sobie sytuację, w której przyjmujący chorego lekarz w szpitalu już zna historię jego wcześniejszych dolegliwości. To naprawdę przyspieszyłoby diagnostykę – uważa Nyczaj i tłumaczy, na czym polega problem: dokumenty wydawane przez służbę zdrowia nie są ustandaryzowane. – Na przykład karta ambulatoryjnego leczenia nie istnieje. Każdy internista, nawet jeżeli ma internet, opisuje chorobę i wizytę pacjenta na swoją modłę – wyjaśnia.

Nie rewolucja i nie w tym roku. Raczej dostosowanie służby zdrowia do standardów XXI wieku / DGP

Podobnie może być kłopot z badaniami – też powinny być wypełnianie w jednym formacie, tu też nie ma wzorów. Jednak CSIOZ przekonuje, że wiele procedur zostanie ustandaryzowanych – oprócz e-skierowania czy też e-recepty będzie standaryzowana karta wypisu ze szpitala i wyników badań laboratoryjnych.

Doktor nauk medycznych Janusz Bolanowski, ekspert Instytutu Sobieskiego, zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt: – Największą zmianą, która naprawdę mogłaby poprawić jakość leczenia – a po to wprowadza się rozwiązania elektroniczne – jest dostęp do historii chorób i leków, jakie brał pacjent. A tego w IKP nie będzie – podkreśla. Na tych kontach będą zbierane tylko dane od czasu ich uruchomienia przez pacjenta.

E-zalety

Plusem informatyzacji będzie skrócenie kolejek. – Dziś jakaś jedna trzecia z nich jest spowodowana przez pacjentów, którzy zapisują się równolegle do kilku specjalistów, i nieprzychodzących na badania – dodaje dr Bolanowski. W tym aspekcie e-system może być bardzo pomocny, bo z e-skierowaniem będzie można zapisać się tylko w jedno konkretne miejsce, zmniejszone zostanie więc sztuczne wydłużanie kolejek do specjalistów.

Wśród ekspertów nie ma też większych obaw co do tego, czy z informatyzacją poradzą sobie lekarze i szpitale. Rok temu NIK alarmowała, że w przeważającej części szpitali działają tylko podstawowe programy, obsługujące np. ruch chorych, a im bardziej specjalistyczne rozwiązania, tym mniej placówek może się nimi pochwalić (np. zaledwie 23 proc. szpitali wykorzystuje internet w kontakcie z pacjentami, a 20 proc. szpitali nie ma podstawowych systemów do obsługi ruchu chorych). Tę diagnozę potwierdzały też badania przeprowadzone przez Korporację Badawczą Pretendent wraz z firmę Fortinet. Wynikało z nich, że tylko 41 proc. szpitali uznało, że jest przygotowane do prowadzenia elektronicznego obiegu dokumentów, zaś co ósma placówka oceniła swoją gotowość jako złą. Jednak eksperci przekonują, że skoro na wypełnienie tej luki jest czas aż do lipca 2017 r., to wszyscy powinni sobie z tym poradzić.

Oprócz przesunięcia tego terminu z 2014 r. o trzy lata system w miarę budowania został też dosyć mocno ograniczony. Początkowo platforma medyczna miała gromadzić wszystkie dane, placówki miały obowiązek elektronizacji zbiorczej, rozważano też, by pacjent mógł się identyfikować za pomocą dowodu elektronicznego – stopniowo z wielu funkcji rezygnowano. Powodem był z jednej strony brak przygotowania placówek medycznych, a także kłopoty z realizacją samego projektu. W związku z nieprawidłowościami Komisja Europejska wstrzymała czasowo certyfikację środków – pokrywała 85 proc. z 712 mln przeznaczonych na ten projekt. W międzyczasie wymieniono szefa Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, które realizuje projekt.

– Tak naprawdę więc nie mamy co się spodziewać wielkiej rewolucji. Ten system jest bardzo potrzebny i może być też przydatny, ale aż tak wiele nie zmieni. Raczej po prostu dostosuje służbę zdrowia do XXI wieku, na co zresztą jest najwyższy czas, bo przecież wypełnianie dokumentacji papierowej to anachronizm – dodaje dr Bolanowski.