Dodatkowymi ubezpieczeniami powinny być objęte tylko zabiegi planowe. Nie mogą one dotyczyć porodów i świadczeń ratujących zdrowie i życie - mówi w wywiadzie dla DGP Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala Specjalistycznego św. Rodziny w Warszawie
Skuteczność takich akcji jest mniejsza niż działań ciągłych, systematycznych i dobrze zorganizowanych, przeprowadzonych zgodnie z planem. Może jednak dobrze się stało, bo dzięki temu nadzór specjalistyczny, zarówno krajowy, jak i wojewódzki, będzie lepiej wypełniał swoje zadania.
W Polsce obowiązują standardy dotyczące opieki podczas prawidłowo przebiegającej ciąży i porodu, natomiast brakuje tych dotyczących powikłań. Bardzo mało jest zasad postępowania dotyczących pacjentek, u których podczas ciąży czy porodu pojawiają się problemy. Przy zapobieganiu takim powikłaniom bardzo ważna jest też opieka ambulatoryjna, ale nadzór nad tym obszarem został zlikwidowany.
Problemem jest prawidłowe rozpoznanie sytuacji, kiedy trzeba wykonać cesarskie cięcie. Nie znamy optymalnej częstotliwości ich stosowania. Na pewno są bardziej uzasadnione w szpitalach trzeciego poziomu referencyjnego, czyli klinicznych, bo tam trafia najwięcej kobiet z powikłaniami ciąży. Natomiast w małych placówkach powinno być ich mniej.
W Polsce problemem jest to, że wykonuje się ich bardzo dużo w małych szpitalach. Są niepubliczne placówki w Warszawie, w których w ten sposób przychodzi na świat prawie 100 proc. dzieci. Średnia częstość cesarskich cięć w Polsce wynosi 37 proc. To więcej niż w większość krajów europejskich. Jest to ciężka operacja, większość zgonów kobiet związanych z ciążą i porodem dotyczy właśnie przypadków cesarskich cięć. W niektórych województwach ich częstotliwość wynosi ok. 27 proc., a w innych sięga 45 proc. Nie przekłada się to jednak na różnice w liczbie powikłań położniczych. Tam, gdzie jest więcej cięć, położnictwo nie jest wcale bezpieczniejsze.
W naszym kraju nie analizuje się zachorowalności kobiet w ciąży, nie prowadzi się w województwach analiz przyczyn martwych urodzeń i zgonów noworodków. W innych krajach są one prowadzone. Brakuje też szkoleń dla lekarzy. Byłoby bardzo dobrze, gdyby położnicy pracujący w małych ośrodkach byli szkoleni w ocenie jakości opieki podczas porodu, byli wspierani przez konsultantów wojewódzkich w zapobieganiu powikłaniom i radzeniu sobie z nimi. Firmy organizujące konferencje szkoleniowe w tym zakresie chcą zarobić na nich krocie, a młodych lekarzy nie stać na uczestnictwo.
W wielu szpitalach baza szpitalna nie jest odpowiednio wykorzystywana, a kolejki do procedur są długie. Przede wszystkim należałoby zmodyfikować kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia, by były dostosowane do potrzeb pacjentów, a dostępne środki były dzielone sprawiedliwie. Bardzo możliwe jednak, że także dodatkowe ubezpieczenia mogłyby skrócić kolejki i spowodować, że baza szpitalna byłaby wykorzystywana lepiej. Dzięki takim ubezpieczeniom operacje mogłyby się odbywać także po południu. Obecnie kontrakt z NFZ tego nie umożliwia.
Nie mogą one spowodować podziału pacjentów na lepszych i gorszych, nie powinny też utrudniać dostępu do leczenia wszystkim potrzebującym. Moim zdaniem dodatkowe ubezpieczenia są możliwe tylko tam, gdzie baza szpitalna nie jest odpowiednio wykorzystana ze względu na ograniczenia kontraktowe z NFZ. Można więc nimi objąć tylko zabiegi planowe. Nie powinny natomiast dotyczyć hospitalizacji z powodów pilnych, dla ratowania zdrowia i życia. Porody, nowotwory, ciężkie zachorowania i urazy komunikacyjne nie mogą być nimi objęte. Absolutnie nie może dochodzić do sytuacji, kiedy z jednej strony będą funkcjonować wygodne sale porodowe dla kobiet posiadających polisę ubezpieczeniową, a wszystkie pozostałe urodzą w gorszych warunkach.
Czy można ustalić czas pracy w szpitalach, nie łamiąc przepisów. Więcej na ten temat dziś, tylko dla prenumeratorów, w tygodniku Kadry i Płace
Pozostało
87%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama