ikona lupy />
Gdy wiadomo, że nie można zapobiec kryzysowi, należy znaleźć winnego. Pierwszym sygnałem wskazujacym na to, kogo się nim okrzyknie, był opublikowany latem tzw. raport Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. „Tak zwany”, ponieważ z pojęciem naukowego raportu miał niewiele wspólnego. Teza dokumentu jest jasna. Winę za kryzys ponosi sektor prywatny – selekcjonuje pacjentów, oferuje mały zakres świadczeń, wybiera intratne procedury. O tym odkryciu Rada Pomorskiego OW NFZ powiadomiła w maju nawet premiera RP. W odpowiedzi centrala NFZ opublikowała drobiazgową, ponaddwustustronicową analizę. Opracowanie to jasno pokazuje, że szpitale niepubliczne realizują 90 proc. liczby zakontraktowanych zakresów świadczeń w ramach hospitalizacji jednego dnia i 75 proc. w ramach hospitalizacji planowej. Trudno więc mówić o małym zakresie świadczeń lub ich selekcji. To są najtańsze procedury! Siła tych argumentów nie okazała się jednak wystarczająca dla ministra zdrowia, który 18 lipca tego roku utworzył własny zespół badawczy. I powołał do niego m.in. ekspertów Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, autorów sławetnego „raportu”. Do zespołu nie został zaproszony nikt ze strony świadczeniodawców. Dziś głos ludu apeluje już o likwidację całego sektora prywatnego. Budzą się demony przeszłości!
Na nieco ponad 400 szpitali prywatnych, które podpisały umowę z NFZ, tylko około 40 ma kontrakt roczny w wysokości powyżej 10 mln zł. Wartość kontraktów szpitali prywatnych wynosi zaledwie 6 proc. budżetu NFZ przeznaczanego na leczenie szpitalne, to jest 1,6 mld zł. Na świadczenia te fundusz zaplanował w 2012 r. ogółem 26,3 mld zł. Przy takiej strukturze i tak niskim finansowaniu sektora prywatnego trudno oczekiwać, że wyrówna on niedobory. To, że w fatalnych warunkach finansowania szpitale prywatne inwestują w nowoczesne obiekty, mają osiągnięcia medyczne zasługuje na wyróżnienie, a nie potępienie.
Gdyby nawet wymienioną kwotę 1,6 mld zł, na jaką Narodowy Fundusz Zdrowia zawarł kontrakty ze szpitalami prywatnymi, w całości przeznaczyć na szpitale publiczne, niczego to nie zmieni. Dług szpitali publicznych to prawie 11 mld zł. Problemem bowiem nie są szpitale prywatne, tylko wycena świadczeń, brak konkurencji płatników i akceptowanie „socjalnego” status quo szpitali publicznych na poziomie regionalnym.
Apeluję do ministra zdrowia o pilne działania rządu, a więc: odpowiadającą kosztom taryfikację świadczeń, kontrolę i finansową promocję jakości w opiece medycznej, wsparcie dla innowacyjności, wprowadzenie rankingu szpitali, decentralizację NFZ, konkurencję płatników o składkę, w tym płatników prywatnych, dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, uporządkowanie kwestii badań klinicznych, roli konsultantów. Kolejny raz deklarujemy nasze wsparcie dla procesu tworzenia prawa w ramach sprawdzonych procedur i zwyczajów dialogu społecznego.
Jestem przekonany, że mimo niewystarczających środków przeznaczonych na ochronę zdrowia los pacjentów można poprawić, włączając w realizację zadań publicznych państwa w większym stopniu sektor prywatny.

Andrzej Mądrala wiceprezydent Pracodawców RP, współwłaściciel Centrum Medycznego Mavit