Szpitale – spółki nie uciekły przed długami
Z danych powiatów wynika, że co trzecia spółka zakończyła ubiegły rok z ujemnym wynikiem finansowym. W przypadku kilkunastu z nich tylko dzięki interwencji właścicieli, czyli najczęściej starostów, (dopłatom do kapitału spółki lub poręczeniu kredytu) udało się utrzymać płynność finansową.
Grzech zaniechania
Zdaniem ekspertów kłopoty mają te placówki, które nie wykorzystały przekształcenia do przeprowadzenia gruntownej reorganizacji.
– Czyli nie zrobiły nawet redukcji zatrudnienia – uważa dr Adam Kozierkiewicz, ekspert z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Dziś te spółki, które się zadłużają, płacą rachunki za zaniechania z przeszłości.
– Szpital, którego koszty pracy przekraczają 65 proc. ogółu kosztów, nie może się zbilansować – ocenia Józef Juros, dyrektor generalny firmy EMC Instytut Medyczny.
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) już rok temu wskazywała, że w niektórych skontrolowanych przez nią spółkach wydatki na wynagrodzenia były wyższe o 10 – 15 proc. niż dopuszczalny poziom.
Koszty bez nadzoru
Zadłużone spółki nie mają wyjścia – muszą ciąć wynagrodzenia, bo na zwiększenie przychodów nie ma szans. Od dwóch lat kontrakty z NFZ nie rosną. Mazowiecki Szpital Wojewódzki w Siedlcach działający w formie spółki, którego straty sięgają 13 mln zł, od sierpnia zmniejszył o 3 proc. pensje etatowych pracowników zarabiających poniżej 2,3 tys. zł, o 6 proc. – powyżej tej kwoty. Redukcje płac mają przynieść 3 mln zł oszczędności rocznie, ale i tak spółka będzie potrzebowała kredytu i poręczenia marszałka.
Zdaniem siedleckich związkowców tych radykalnych kroków nie trzeba byłoby podejmować, gdyby koszty szpitala od początku były utrzymane w ryzach.
– Powstanie spółki tylko je zwiększyło. Trzeba było zatrudnić dodatkowych pracowników do jej obsługi. Wzrosły stawki kontraktowe dla lekarzy oraz pensje zarządu, a także jego liczebność. Szpitalem w formie SPZOZ zarządzał dyrektor i jego dwóch zastępców. Spółka ma prezesa, trzech dyrektorów i dwóch zastępców – wylicza Wiesław Kałuski z siedleckiej NSZZ „Solidarność”.
Jednak Wojciech Kaszyński, prezes spółki, źródło obecnych kłopotów upatruje w tym, że pod wpływem nacisków związkowych, przejęto od szpitala w stanie likwidacji wszystkich pracowników ze zobowiązaniami oraz wprowadzono 15-proc. premie do podstawowych wynagrodzeń pielęgniarek.
Obecna sytuacja zadłużonych spółek potwierdza jedynie opinie ekspertów – część przekształceń, do których dochodziło w 2009 r. i kolejnych latach, przygotowano na kolanie, bez biznesplanów.
– Była decyzja właściciela, żeby tych zmian dokonać szybko, bo chodziło o uzyskanie pieniędzy z dotacji celowej budżetu państwa na oddłużenie placówki – podkreśla Renata Jażdż-Zaleska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych.
Wpisywano więc do biznesplanów zbyt optymistyczne wirtualne przychody z działalności odpłatnej. Chodziło o to, żeby pokazać, że spółka się zbilansuje.
Nie będzie lepiej
Eksperci ostrzegają, że problemy obecnie zadłużających się spółek mogą powtórzyć te, które będą tworzone po 2013 roku na podstawie ustawy z 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej (Dz.U. nr 112, poz. 654 z późn. zm.). Nowe firmy już na starcie będą zagrożone upadłością. Ustawa dopuszcza bowiem powstawanie spółek zadłużonych, a ich długi mogą sięgać nawet połowy rocznych przychodów. W ustawie nie ma także zachęt do restrukturyzowania przekształcanych szpitali. Zgodnie z nią spółka musi przejąć wszystkich zatrudnionych w byłym SPZOZ na mocy art. 23 kodeksu pracy. Nie może też zmieniać im warunków zatrudnienia. Redukcję zbędnych etatów lub obniżki wynagrodzeń można skutecznie przeprowadzić albo na wiele miesięcy przed przekształceniem, albo już po utworzeniu spółki.