Przekształcenie od 1 lipca dotychczasowych programów terapeutycznych w lekowe jest konsekwencją przepisów ustawy refundacyjnej. Zmiany zakładają prowadzenie negocjacji cenowych z firmami farmaceutycznymi dla poszczególnych leków w oddzielnych programach lekowych.
Prezes Polskiej Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych Jacek Gugulski ocenił w rozmowie z PAP, że po wejściu w życie programów lekowych nawet o połowę może zmniejszyć się finansowanie leczenia w ramach chemioterapii niestandardowej.
"Problem polega na tym, że część podstawowych, sprawdzonych leków powszechnie stosowanych w chemioterapii nie została włączona do programów lekowych, ale będą one - jak zapowiada Ministerstwo Zdrowia - finansowane w procedurze chemioterapii niestandardowej" - powiedział. Podkreślił, że nie przewidziano natomiast zwiększenia środków na chemioterapię niestandardową. Zaznaczył, że w przypadku pacjentów leczących się podstawowymi lekami oznacza to dodatkową biurokrację, konieczność składania wniosku, który następnie jest indywidualnie rozpatrywany. Z kolei dla pacjentów leczących się w ramach chemioterapii niestandardowej może zabraknąć pieniędzy na leczenie.
Gugulski poinformował, że już teraz grupie kilkuset pacjentów ze szpiczakiem (nowotwór hematologiczny) odmówiono kontynuacji leczenia (w przypadku tej choroby leczenie przedłuża się co trzy miesiące). Zaznaczył, że w takiej sytuacji pacjent zwraca się do lekarza po standardowy, w tym wypadku mniej skuteczny lek.
Gugulski podkreślił, że wejście w życie programów lekowych może drastycznie przerwać leczenie niektórych pacjentów leczonych do tej pory w programach terapeutycznych. Wyjaśnił, że chodzi o leki, które zostały wpisane do refundacji dopiero w obwieszczeniu, które wejdzie w życie 1 lipca. "Cała procedura kontraktowania może spowodować, że pacjenci od 1 lipca nie dostaną leków. To kwestia ogłoszenia przetargów, podpisania kontraktów, wdrożenia w życie - co może potrwać nawet miesiąc" - zaznaczył.
Z kolei prawniczka Paulina Kieszkowska-Knapik, partner w kancelarii Baker & McKenzie uważa, że przejście z programów terapeutycznych na programy lekowe dla szpitali oznacza znaczny wzrost biurokracji. "Założywszy, że wszystkie leki przeszły do nowego systemu i nawet założywszy, że NFZ to zakontraktuje, po stronie szpitala powstaje Mount Everest biurokracji w rozliczaniu się za te wszystkich leki w stopniu drastycznie większym niż do tej pory. Leki nie będą traktowane jako substancje, ale jako konkretny kod paskowy na opakowaniu" - powiedziała.
Mała pomyłka i szpital nie dostanie pieniędzy
Kieszkowska-Knapik oceniła, że może to odstraszać szpitale od wprowadzania programów lekowych, gdyż przy szczegółowym rozliczaniu się z NFZ, mała pomyłka będzie oznaczać, że szpital nie dostanie pieniędzy. "Szpital zamiast leczyć będzie się zastanawiać, czy przejdzie pole minowe biurokracji, by rozliczyć się z NFZ" - powiedziała.
Kolejny problem, na jaki zwróciła uwagę, wiąże, się z umieszczeniu program lekowego jako załącznika do decyzji refundacyjnej. "Oznacza to, że jakakolwiek zmiana programu lekowego, np. jego rozszerzenie będzie wymagała wspólnej decyzji firm, które są w programie" - powiedziała. "Politykę lekową, politykę programów powinien kształtować AOTM (Agencja Oceny Technologii Medycznych), konsultanci krajowi, medycy. Firmy są dostawcami produktów, powinny wtórnie odpowiadać ofertami. Proceduralnie zostało to kompletnie odwrócone" - podkreśliła.
Według resortu zdrowia z raportów z oddziałów wojewódzkich NFZ, które wpłynęły do ministerstwa, wynika, że kontraktowanie programów lekowych przebiega bez zakłóceń. Jak podkreśla NFZ, programy lekowe zostały utworzone z myślą o chorych, u których leczenie standardowo stosowanymi lekami nie przyniosło spodziewanych efektów terapeutycznych. W ramach programów lekowych finansowane jest leczenie wybranych chorób określonymi substancjami leczniczymi.