Państwo nareszcie oficjalnie przyznało, że kobieta ma prawo do humanitarnego porodu. I właśnie realizacji tego prawa ma służyć projekt rozporządzenia o łagodzeniu bólu porodowego.
ikona lupy />
To ważne przepisy, choć można doszukać się w nich pułapek. Bo co z tego, że każdy ma prawo do znieczulenia, skoro lekarz zawsze może powiedzieć, że widzi przeciwwskazania do znieczulenia farmakologicznego. Co z tego, że się na nie zgodzi, jeśli nie będzie miał wolnego anestezjologa. Wreszcie co z tego, że w przepisach jest mowa o sposobach naturalnych typu wanna czy piłka, jeśli zwykle stoją nieużywane, bo łatwiej położyć kobietę na łóżku. Ale w obliczu wagi projektowanych przepisów to drobiazgi, nad którymi po prostu trzeba popracować.
Chodzi o to, jaki rozporządzenie ministra tworzy klimat wobec kobiet. Bo to śmieszne, że my w XXI wieku się z tego cieszymy, ale nareszcie państwo oficjalnie przyznaje, że jego obywatelki nie zostały stworzone po to, by cierpieć, tak jak ich przodkinie małpy. Stawia nas tym małym kroczkiem w jednym szeregu z nowoczesnymi państwami, w których role kobiece i męskie rozdaje się według innych kryteriów niż powinność do znoszenia bólu i dźwigania ciężaru życia. Może w szczególe te przepisy to dla niektórych drobiazg, ale w szerszym ujęciu to prawdziwy przełom społeczny.