"Od stycznia grozi nam paraliż, dlatego że już dziś to widać w przychodniach. Już dzisiaj kolejki są coraz dłuższe. Społeczeństwo, Polacy, boją się co będzie po 1 stycznia i dzisiaj zapisują się do lekarza, aby dostać lekarstwa na zapas" - powiedział na czwartkowej konferencji prasowej rzecznik SLD Dariusz Joński.
Dodał, że zarówno lekarze, jak i pacjenci nie wiedzą wciąż, które leki będą refundowane, a lekarze nie wiedzą także na czym mają wypisywać recepty.
Joński powiedział, że szef resortu zdrowia Bartosz Arłukowicz nie wydał aktu wykonawczego dotyczącego wyglądu nowych recept. Narzekał, że minister zdrowia miał przedstawić listę leków refundowanych, tymczasem do dzisiaj jej nie ma. Poseł SLD dodał, że jeśli nawet obwieszczenie w tej sprawie zostanie wydane w piątek, to jego uprawomocnienie nastąpi dopiero po 14 dniach, czyli długo po 1 stycznia.
Ponadto - jak mówił Joński - "lekarz do tej pory zajmował się stawianiem diagnozy, przepisywaniem recepty". "Od pierwszego stycznia według nowej ustawy, będzie przede wszystkim musiał sprawdzić, czy pacjent, który przyjdzie do niego jest ubezpieczony. To będzie jego główne zajęcie i tym będzie się musiał zajmować" - powiedział rzecznik SLD.
Z kolei poseł SLD Marek Balt z sejmowej komisji zdrowia ocenił, że nowe prawo bardzo uprzywilejowuje koncerny farmaceutyczne. Jak mówił, zwykły urzędnik w NFZ może doprowadzić do zamknięcia apteki za przyjęcie niewłaściwej recepty. "Taka apteka nie jest już w stanie funkcjonować na rynku. Będą upadały apteki, które nie należą do sieci, bo firmy sieciowe potrafią otworzyć nową placówkę w miejscu zlikwidowanej w ciągu miesiąca" - powiedział poseł SLD.
Joński zapowiedział, że SLD będzie obserwował sytuację i jeśli 2 stycznia okaże się, że faktycznie w służbie zdrowia panuje paraliż, to Sojusz złoży odpowiedni projekt zmian w ustawie refundacyjnej.
Od 1 stycznia w życie wchodzi ustawa refundacyjna. Zgodnie z ustawą ceny i marże leków refundowanych będą stałe. Ponadto ustawa stanowi, że gdy lekarz błędnie wypisze receptę, będzie zobowiązany do zwrotu kwoty nienależnej refundacji wraz z odsetkami. Chodzi o wypisanie recepty m.in. nieuzasadnionej względami medycznymi lub niezgodnej z listą leków refundowanych.
Zgodnie z ustawą refundacyjną, ceny i marże leków refundowanych będą stałe; nie będzie można ich zmieniać. Stałą cenę leku refundowanego MZ negocjowało z producentami. Od jej wartości ustalana została urzędowa marża - w wysokości 7 proc. (obecnie 8,91 proc.) urzędowej ceny zbytu. W 2013 - marża wyniesie 6 proc., a od 2014 r. - 5 proc.
Dla leków refundowanych określane są limity, do wysokości których są finansowane. Limit ceny leku jest górną granicą kwoty refundowanej. Jeżeli cena detaliczna leku jest wyższa od ustalonego limitu, pacjent dopłaca różnicę. Leki będą wprowadzane na listy refundacyjne w drodze decyzji administracyjnej (obwieszczenia), a nie jak do tej pory - rozporządzenia ministra zdrowia. Listy mają być publikowane co dwa miesiące, ma to skutkować zmianą cen.
Ustawa refundacyjna wprowadza obowiązek zawierania przez apteki umów z NFZ, w których zobowiążą się one do przestrzegania cen ujętych w obwieszczeniach zawierających wykazy produktów refundowanych.
Ustawa refundacyjnej mówi też, że wystawienie recepty osobie nieuprawnionej ma skutkować nałożeniem kar umownych i obowiązkiem zwrotu kwoty wydanej przez NFZ. Lekarze nie chcą określać na receptach, czy pacjentowi przysługuje refundacja, a tym samym sprawdzać dowód ubezpieczenia. Argumentują, że to zadania biurokratyczne, które nie są elementem leczenia. Wobec sprzeciwu środowisk lekarskich Ministerstwo Zdrowia zaproponowało zmianę przepisów zakładającą m.in., że pisemne oświadczenie pacjenta będzie mogło być uznawane za dowód ubezpieczenia zdrowotnego.