Wyniki raportowane we wtorek i środę pokażą nam, gdzie jesteśmy. Ostrożnie podchodząc do dzisiejszego spadku i danych z poprzednich dni trzeba wskazać lekką tendencję do wypłaszczenia - ocenił w rozmowie z PAP prof. Włodzimierz Gut. Dodał, że może to być efekt wcześniejszych obostrzeń.

Resort zdrowia w poniedziałek przekazał informację o 21 tys. 713 nowych zakażeniach koronawirusem. To wyraźny spadek w porównaniu do danych z poprzednich dni. Ministerstwo poinformowało, że zmarło 173 chorych na COVID-19. Ostatniej doby wykonano ponad 43,4 tys. testów na obecność koronawirusa, co także jest wynikiem niższym od tego z poprzednich dni.

"Wydaje się po analizie danych od czwartku, że sytuacja nieco nam się stabilizuje. Dzisiejszy wynik jest dość optymistyczny, a mniejsza liczba testów wprost wynika też ze zgłoszeń osób z objawami, bo tych pacjentów obecnie sprawdzamy badaniami laboratoryjnymi. Oczywiście jest poniedziałek, więc weekend może mieć nieco wpływ na te statystyki, zatem poczekajmy na wyniki raportowane we wtorek i środę" - ocenił wirusolog.

Prof. Gut dodał, że niewielkie zaburzenie cyklu tygodniowego może przynieść środowe święto, ale jego zdaniem być może obserwujemy już pewne efekty, wprowadzonych kilka tygodni temu, pierwszych obostrzeń.

"Jeżeli tak jest, to te obostrzenia, które działają od soboty, a w szkołach od dzisiaj, przyniosą spadki liczby zakażeń. Pamiętajmy jednak, że spadalibyśmy z wysokich liczb i to musi potrwać" - dodał wirusolog.

Przyznał, że pewne oznaki stabilizacji sytuacji widać także w innych europejskich krajach, ale jako przedwczesne uznał ogłaszanie jakiegokolwiek sukcesu w walce z jesienną falą epidemii.

Odnosząc się do obserwowanego w ostatnich dniach spowolnienia w zakresie kolejnych przyjmowanych do szpitali pacjentów, stwierdził, że raz chorują po prostu młodsi.

"To rodzice dzieci, które chodziły do szkół, a także same dzieci. Te osoby są w dość dobrym stanie i lżej przechodzą zakażenie, więc nie trafiają do szpitali" - powiedział Gut.