Tytoń pali dziś codziennie 21 proc. Polaków – wynika z najnowszych badań firmy Kantar. Jeszcze osiem lat temu odsetek palaczy przekraczał 30 proc.
Jarosław Pinkas, główny inspektor sanitarny, zwraca jednak uwagę, że w tym samym czasie sześciokrotnie wzrosła liczba nastolatków, którzy spróbowali e-papierosa. Co więcej, 30 proc. z nich deklaruje, że pali je regularnie, a 60 proc., że co najmniej raz ich spróbowało. Ponad połowa nastolatków uważa przy tym, że papierosy elektroniczne są dużo bardziej bezpieczne niż zwykłe.
– To niepokojące dane. Rosnąca popularność nowego produktu wśród młodej populacji może sprawić, że liczba nałogowych palaczy znowu pójdzie w górę. Trzeba w związku z tym zacząć działać – przekonuje Pinkas.
Podobnie uważa Adam Niedzielski, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, który zaznacza, że to ważne z punktu widzenia zdrowia publicznego i wydatków budżetowych. Już dziś na leczenie chorób spowodowanych paleniem tytoniu wydawane jest kilka miliardów rocznie.
GIS i NFZ stawiają sobie za cel uwolnienie Polski od tytoniu do 2030 r. Chcą włączyć się w edukację na temat szkodliwości palenia nie tylko tradycyjnych, lecz także elektronicznych papierosów. Temu służy list wystosowany przez GIS we współpracy z MEN do szkół. NFZ ma też w planach dalszy rozwój poradni antynikotynowych, które mają się stać podstawą walki z nałogiem zamiast przechodzenia na e-papierosy.
– Do niedawna działała tylko jedna taka poradnia w kraju. Obecnie są trzy. Chcemy je dalej rozwijać – deklaruje Adam Niedzielski.
GIS nie ukrywa jednak, że walka z e-papierosami jest ważna także z innego powodu. Stały się one sposobem na niewidoczne przyjmowanie substancji psychoaktywnych. Mowa nie tylko o konopiach indyjskich, ale też o kokainie, heroinie, metamfetaminie, a ostatnio nawet pigułce gwałtu.