5 tys. godzin w ciągu ostatnich pięciu lat – taki warunek trzeba spełnić, by zostać szefem zespołu ratownictwa medycznego. Zapis, który miał ułatwić organizację pracy w pogotowiu, wywołał jednak sporo zamieszania.
DGP
W lipcu resort zdrowia zmienił obowiązujący od zeszłego roku i przysparzający jednostkom sporo problemów wymóg posiadania pięcioletniego doświadczenia przez kierowników. Zmiany w art. 36 ust. 5 ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 993 ze zm.) wprowadziła ustawa z 19 lipca 2019 r. o zmianie niektórych ustaw w związku z wdrażaniem rozwiązań w obszarze e-zdrowia (Dz.U. 2019 poz. 1590).
Zmieniony przepis wszedł w życie 7 września. Ratownicy jednak już domagają się jego doprecyzowania.

Zaostrza czy łagodzi?

Po zmianach kierownikiem zespołu ratownictwa medycznego (ZRM), poza lekarzem, będzie mógł być ratownik medyczny lub pielęgniarka z doświadczeniem w udzielaniu świadczeń w zespole ratownictwa medycznego (ZRM), lotniczym zespole ratownictwa medycznego (LPR) lub szpitalnym oddziale ratunkowym (SOR) w wymiarze co najmniej 5 tys. godzin w okresie ostatnich pięciu lat.
I tu rodzi się pierwsze pytanie. Czy to złagodzenie istniejącego wymogu czy zaostrzenie? Czy musi być i pięć lat, i 5 tys. godzin (żeby kierownikami nie byli „teoretycy”, którzy ostatnio w karetce siedzieli przed 20 laty), czy wystarczy 5 tys. godzin, które ratownicy pracujący na kontraktach zwykle wypracowują w ciągu około dwóch lat? Resort zdrowia tłumaczył tę zmianę potrzebą ułatwienia organizacji pracy – ratownicy jeszcze bowiem przed wprowadzeniem poprzedniego wymogu sygnalizowali, że będzie z tym kłopot i ich obawy się sprawdziły. Zatem raczej ta druga wykładnia jest bardziej prawdopodobna. Nie jest to jednak do końca jasne, ale większość jednostek właśnie tak ten przepis interpretuje.
I choć odpowiedź resortu zdrowia miała być na potrzeby środowiska, to ratownicy nie są do końca zadowoleni z tego zapisu. – 5 tys. godzin w ciągu ostatnich pięciu lat wyklucza z pracy osoby, które mają nawet znacznie dłuższe doświadczenie praktyczne, a z jakichś powodów w ostatnim czasie mniej pracują – zwraca uwagę Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych i Polskiej Rady Ratowników Medycznych. Jak dodaje, dyskryminuje to przede wszystkim rodziców, którzy mieli przerwę w związku z korzystaniem z przysługujących im urlopów. Ale także np. ratowników, którzy pracują jako dyspozytorzy i biorą po kilka dyżurów w karetce. Oraz wykładowców, którzy ze względu na działalność akademicką również ograniczyli pracę wyjazdową (choć jej nie porzucili). – Ja pracuję 21 lat, a jak obliczyłem, do spełnienia tego wymogu brakuje mi 450 godzin – przyznaje Piotr Dymon.
Jest też druga strona medalu. Jeśli warunkiem jest tylko liczba godzin, a nie przepracowane lata, oznacza to, że kierownikami mogą być mało doświadczeni ludzie. – Większość ratowników na kontrakcie pracuje po 300 godzin miesięcznie. To oznacza, że w rok wyrabiają ich ok. 4 tys. Nie jest dobrze, gdy kierownikiem zostanie osoba z tak krótkim doświadczeniem – wskazuje ratownik z warszawskiego pogotowia, proszący o anonimowość, który sam spełnia oba te wymogi. I dodaje, że z funkcją kierownika wiążą się dodatki, więc większość, nawet jeśli ma obawy, czy sobie poradzi, zwykle się na pełnienie tej funkcji zgadza.
Piotr Dymon zwraca też uwagę, że ustawa nie wskazuje, na jakim stanowisku muszą być wypracowane wymagane godziny. Tymczasem, jak podkreśla, doświadczenie z SOR-u niekoniecznie przygotowuje do kierowania zespołem karetki, są to bowiem zupełnie inne warunki pracy. Poza tym, jeśli nie ma sprecyzowanego stanowiska, wliczane będą godziny wypracowane w roli kierowcy albo tzw. trzeciego w karetce S (specjalistycznej, z lekarzem). Zdaniem Piotra Dymona te funkcje również nie przygotowują do roli kierownika. Dlatego zapis wymaga co najmniej doprecyzowania.

Czy prawo działa wstecz?

Kolejne pytanie, które wymaga odpowiedzi, to co będzie z osobami, które są teraz kierownikami, ale nie mają 5 tys. godzin na koncie. Resort zdrowia, odpowiadając na pytanie związku, wskazał, że po 7 września nie mogą już pełnić tej funkcji. To jednak tylko odpowiedź na pismo, nie wykładnia legislacyjna, więc różne placówki ten przepis różnie interpretują.
– U nas ci, którzy byli kierownikami, zostali nimi, niezależnie od tego, czy mieli te 5 tys. godzin, czy nie. Ale jeśli ktoś teraz wchodzi do systemu, musi spełnić oba warunki – przyznaje ratownik z Warszawy.
Także związkowcy przychylają się do takiej interpretacji. – My zakładamy, że dotychczasowi kierownicy uprawnień nie tracą – mówi Piotr Dymon. I ponownie podkreśla, że przepis jest nieprecyzyjny i wymaga zmiany. Tym bardziej że nie przewidziano w nim okresu przejściowego.

Ratownicy uciekają

Dlaczego jest taki problem ze spełnieniem tego, wydawałoby się, niezbyt restrykcyjnego wymogu? Bo ratowników jest po prostu zbyt mało. Do tego rotacja pracowników w pogotowiu jest duża. Zwłaszcza że wielu ratowników, którzy mają pięcioletni staż, jest też kierowcami. A nie można łączyć tej funkcji z szefowaniem zespołowi. Poza tym coraz więcej osób ucieka z zawodu. Powodem są przede wszystkim niskie płace i kontrakty. – Szpitale płacą więcej, a przede wszystkim dają etaty. Dlatego ratownicy się przekwalifikowują. Z naszej stacji w tym roku osiem osób zaczyna studia pielęgniarskie. To prawie połowa – mówi nasz rozmówca z Warszawy.
Jak przewiduje, nadal będzie problem z obsadzeniem zespołów, zwłaszcza w okresie urlopowym. Już wprowadzenie poprzedniego wymogu spowodowało, że zamiany dyżurów stały się dla ratowników niemal niemożliwe.
– W teorii przepis ten miał rozszerzyć dostęp do funkcji kierownika, a w praktyce stało się wręcz przeciwnie – ocenia Piotr Dymon.