Nie na 1,6 tys. zł, a jedynie na 1,2 tys. zł dodatku miesięcznie będą mogli liczyć w przyszłym roku ratownicy medyczni. Tak wynika z rozporządzenia, skierowanego już do publikacji
Związkowcy przypominają, że to niezgodne z porozumieniem, które zawarli z resortem zdrowia. Chodzi o nowelizację rozporządzenia z 27 sierpnia 2019 r. w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej (czeka na publikację). Przedłuża ono do marca przyszłego roku dotychczasowy sposób przekazywania środków na dodatki dla ratowników. Podobnie jak pieniądze dla pielęgniarek, idą one osobnym strumieniem i dyrektorzy nie mogą przeznaczyć ich na inne cele. Ratownicy liczyli, że w porozumieniu zostaną zmienione stawki dodatków. Obecnie dostają oni bowiem 1,2 tys. zł, a mieli obiecane, że od przyszłego roku będzie to 1,6 tys. zł – tyle, ile dostają pielęgniarki. Taka zmiana się jednak w rozporządzeniu nie znalazła.
Zniecierpliwienie narasta
Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych i Polskiej Rady Ratowników Medycznych, nie kryje rozczarowania decyzją resortu. Ale nie traci też nadziei. – Rozporządzenie przedłuża dotychczasowy sposób wypłacania dodatków, ale liczymy, że będzie kolejna nowelizacja dotycząca ich wysokości, tak jak mamy założone w porozumieniu – mówi.
I dodaje, że ma nadzieję na zmiany jeszcze przed wyborami, bo jeśli zwiększenie dodatków miałoby nastąpić od stycznia, to prace nad nowelą powinny rozpocząć się najpóźniej w październiku.
Przypomina, że resort zobowiązał się także, że powstanie ustawa o zawodzie oraz samorząd ratowników medycznych, obiecał też zwiększenie finansowania systemu ratownictwa, 6-dniowy urlop szkoleniowy dla ratowników, ścieżkę rozwoju zawodowego. – Mamy nadzieję, że przynajmniej w tej kadencji projekt ustawy o zawodzie zostanie wpisany do wykazu prac. Ale najważniejszy nasz postulat to wyższe nakłady na system, bo to się powinno przełożyć na wyższe pensje dla ratowników. To może pomóc zatrzymać ich exodus z systemu – podkreśla.
A ratowników brakuje coraz bardziej – coraz częściej słychać doniesienia już nie tylko o braku lekarzy i pielęgniarek, ale o nieobsadzonych karetkach, które nie mogą z tego powodu wyjechać do pacjenta. – Obecnie wygląda to tragicznie. Ratownicy odchodzą do szpitali, bo płacą one lepiej niż w systemie, nawet na SOR-ach. Część przekwalifikowuje się na pielęgniarzy. Ale jest też grupa, która na dobre rozstaje się z zawodem i ochroną zdrowia. Dlatego musimy zacząć od podniesienia pensji – by przekonać do zostania tych, którzy myślą o odejściu, i zachęcić nowych do rozpoczęcia przygody z ratownictwem. Bo teraz jest nas stanowczo za mało – mówi Piotr Dymon.
Jak dodaje, środowisko z niecierpliwością czeka również na ustawę budżetową w ostatecznym kształcie. Przypomina, iż pierwotnie planowano, że w przyszłym roku będzie 2,5 mld zł na ratownictwo. – To oznaczałoby zwiększenie stawki na dobokaretkę o 10 proc., myślę, że to też by się przełożyło na wzrost płac – podkreśla.
Resort tonuje nastroje
Przypomnijmy, wcześniej ratownicy mówili, że jeśli ich postulaty będą lekceważone, nie wykluczają przyłączenia się do planowanego na październik protestu lekarzy. Niedługo potem zaproszono ich do Ministerstwa Zdrowia. Wczoraj spotkali się z nowym wiceministrem odpowiedzialnym za ratownictwo Waldemarem Kraską. – Było to raczej spotkanie zapoznawcze, kurtuazyjne. Podejrzewam, że w niedługim czasie będziemy mieć kolejne, gdzie już będzie więcej konkretów, jeśli chodzi o porozumienie, gdzie padną z naszej strony pewne propozycje i zobaczymy, jak pan minister się do nich ustosunkuje. Mam nadzieję, że zostaną zaproponowane rozwiązania, które nas będą satysfakcjonować – wskazuje Piotr Dymon.
Również w innych grupach zawodowych jest niespokojnie. W zeszłym tygodniu informowaliśmy o tym, że diagności laboratoryjni oraz fizjoterapeuci zamierzają złożyć skargi do Trybunału Konstytucyjnego na nierówne traktowanie poszczególnych zawodów medycznych. Związek fizjoterapeutów nie wyklucza także protestu.
Z nimi także niedługo po tych zapowiedziach spotkali się przedstawiciele resortu. Dość niespodziewanie zaproszenie od wiceminister Józefy Szczurek-Żelazko dostał samorząd diagnostów. Jak poinformowała rzeczniczka KIDL Alicja Dusza, nie było na nim mowy o planowanym wniosku do TK, ale zgłaszanych już postulatach środowiska. Jednak w jej ocenie niewiele ono wniosło, miało raczej stonować nastroje. Diagności nie zamierzają rezygnować ze złożenia wniosku do trybunału.
Dziś natomiast spotkać się z wiceminister Szczurek-Żelazko ma samorząd fizjoterapeutów. Jak jednak poinformowała rzeczniczka KIF Dominika Kowalczyk, jego przedstawiciele nie obiecują sobie po nim zbyt wiele. Tym bardziej że od innych przedstawicieli resortu już usłyszeli, że oczekiwanych zmian w sprawie płac się nie doczekają.
14 223 tylu jest ratowników medycznych
6082 tylu ratowników pracuje w szpitalach
63 046 tylu jest fizjoterapeutów
16 474 tylu jest diagnostów