To, ile pieniędzy dostaną szpitale należące do sieci, będzie wyliczane na podstawie liczby świadczeń wykonanych w ciągu całego roku, a nie półrocza. Zmiana dobra, ale za późna – mówią szefowie lecznic.
To, ile pieniędzy dostaną szpitale należące do sieci, będzie wyliczane na podstawie liczby świadczeń wykonanych w ciągu całego roku, a nie półrocza. Zmiana dobra, ale za późna – mówią szefowie lecznic.
Sposób ustalania tegorocznego ryczałtu zmienia nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw, którą w zeszłym tygodniu przyjął Sejm (w tym tygodniu pracuje nad nią Senat). Zgodnie z nią podstawą wyliczenia kwoty ryczałtu systemu zabezpieczenia (sieci szpitali) na 2019 r. będą dane dotyczące wykonania świadczeń za oba półrocza 2018 r. To dla lecznic korzystne rozwiązanie.
– To był nasz postulat, szkoda, że tak późno został wdrożony, bo mówiliśmy o tym już prawie rok temu. Ale i tak środki, które dostaniemy, są niewystarczające na pokrycie zobowiązań ministra zdrowia – przekonuje Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
Ogólna zasada jest taka, że wysokość ryczałtu na kolejny okres rozliczeniowy uzależniona jest od wykonania świadczeń w bieżącym okresie. Jeśli szpital nie zrealizuje planu (poniżej 98 proc.), może dostać mniej. Do ustalania wysokości tegorocznych środków miało być brane pod uwagę ostatnie półrocze zeszłego roku. Po zmianach będzie to cały rok.
Wprowadzany mechanizm jest dla szpitali korzystny, bo drugie półrocze to m.in. wakacje i święta, co nie pozostaje bez wpływu na to, ilu przyjmują pacjentów. – Wykonanie usług w ciągu roku cechuje pewna sezonowość, różna dla różnych specjalności. Dlatego krótsze okresy sprawiały, że niektóre podmioty mogły czuć się pokrzywdzone. Dłuższy okres będzie bardziej reprezentatywny – ocenia Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym.
Potwierdzają to ich szefowie. – Od dawna przekonujemy, że wydłużenie okresów rozliczeniowych, z możliwością elastycznego kształtowania, w zależności od potrzeb – takich jak choćby epidemia grypy, z którą mamy teraz do czynienia – to dobre rozwiązanie. Dla szpitali oznacza to np., że będą mogły remontować swoje oddziały, nie martwiąc się, że im przez to znacząco spadnie wykonanie świadczeń – mówi Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali.
Z drugiej strony te szpitale, które zrealizowały w pierwszym półroczu mało świadczeń, a w drugim to nadrobiły, po ich zsumowaniu mogą być jednak stratne. Szczególnie że o planowanych zmianach dowiedziały się dopiero w ostatnim kwartale zeszłego roku, bo wtedy skierowano do konsultacji projekt zmian.
Przede wszystkim jednak problemem dla dyrektorów jest brak stabilności finasowania. W uzasadnieniu ustawy otwarcie napisano, że wprowadzane rozwiązanie jest przejściowe i dotyczy bieżącego roku. Co będzie w przyszłym – nie wiadomo.
– Niepewność źle wpływa na planowanie. Dlatego chcemy przekonywać na zespole trójstronnym ds. zdrowia, w obecności wszystkich uczestników systemu – bo w tej sprawie mówimy jednym głosem ze związkami zawodowymi – że trzeba działać bardziej proaktywnie i ustalać ryczałty na dłuższy czas – zapowiada Jarosław Fedorowski. Szczególnie że ich wysokość – jak podkreśla – jest znacznie poniżej oczekiwań, biorąc pod uwagę coraz to nowe normy i wymagania, które szpitale muszą spełnić, a także oczekiwania płacowe pracowników.
Jarosław Fedorowski wskazuje ponadto, że wciąż problemem są nadwykonania. – Ryczałt powinien być kształtowany przez wartość medycznie uzasadnionych świadczeń, które wykonały szpitale. Jeśli mamy epidemię grypy, ponosimy wyższe koszty, ale są one uzasadnione. Trzeba to brać pod uwagę – przekonuje.
Również fakt, że mamy koniec lutego, a proces legislacyjny jeszcze trwa (ustawa nie znalazła się w porządku obrad bieżącego posiedzenia Senatu, choć została już rozpatrzona przez komisję), wprowadza pewną destabilizację
– W tej sytuacji NFZ przedstawi nam korektę ryczałtu pewnie dopiero w kwietniu, a nie – jak się spodziewaliśmy – w pierwszej połowie marca – mówi Waldemar Malinowski.
Rafał Janiszewski podkreśla jednak, że i w obowiązującym systemie szpitale pracują w oparciu o pewne prowizorium, ponieważ dane o wykonaniu świadczeń spływają z opóźnieniem.
– Zawsze jesteśmy do tyłu o kilka miliardów złotych, tak musimy działać – mówi Jarosław Fedorowski.
W obecnych warunkach zaczyna to jednak być coraz bardziej kłopotliwe. A to dlatego, że ryczałt musi dyrektorom wystarczyć na wszystkie potrzeby, a te w ostatnim czasie gwałtownie wzrosły.
– Kwestia zeszłorocznych podwyżek płac, które nie zostały w pełni zrekompensowane, teraz fala roszczeń płacowych w kolejnych grupach, obiecany przez ministra wzrost wynagrodzeń od marca m.in. dla diagnostów i rehabilitantów – na to potrzebne są pieniądze, a my ich nie mamy – mówi Waldemar Malinowski. I podkreśla, że zmiana zasad wyliczania ryczałtu tych problemów nie rozwiąże.
92–102 proc. na takim poziomie wykonało ryczałt najwięcej szpitali (ok. 40 proc.)
prawie 600 tyle szpitali znalazło się w sieci
Szpitale powiatowe walczą o większe pieniądze
Od kilku tygodni trwają rozmowy ministra zdrowia i szefa NFZ z przedstawicielami szpitali powiatowych na temat wzrostu finasowania. To właśnie te placówki najbardziej straciły na wprowadzeniu ryczałtu, w znacznym stopniu odczuły też skutki wprowadzonych w zeszłym roku podwyżek m.in. dla lekarzy i pielęgniarek. Tymczasem w tym roku obiecano już podwyższenie płac kolejnym grupom zawodowym. Jednocześnie minister zapowiedział zwiększenie wyceny świadczeń od 1 marca.
Jak informuje biuro prasowe MZ, trwają uzgodnienia pomiędzy resortami zdrowia i finansów w sprawie uruchomienia przez NFZ dodatkowych środków z funduszu zapasowego (1,8 mld zł, przekazanych na mocy zeszłorocznej nowelizacji ustawy okołobudżetowej)
Ostatnie spotkanie szefów szpitali z kierownictwem ministerstwa (odbyło się w poniedziałek) zakończyło się jednak fiaskiem. Zdaniem Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych propozycje przedstawione przez MZ są niesatysfakcjonujące, a porozumienie się oddala. Propozycję zwiększenia wycen od 1 marca związek uznał za „dalece niewystarczającą”.
– Będziemy musieli powiadomić nasze organy założycielskie o zaistniałej sytuacji i podjąć pewne kroki. Poinformujemy o nich na początku przyszłego tygodnia, na konferencji ze Związkiem Powiatów Polskich – zapowiada Waldemar Malinowski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama