Po kilku latach prac resort zdrowia uruchamia leczenie w środowisku pacjenta. Pilotaż ruszy 1 lipca i potrwa trzy lata.
29 ośrodków, które się do niego zakwalifikowały i stworzą sieć centrów zdrowia psychicznego, będzie testować rewolucyjne rozwiązania: zamiast zamkniętego leczenia szpitalnego pacjenci mają kurować się w swoim środowisku – częściowo w poradniach blisko miejsca zamieszkania, a częściowo w domach. W regionach mają powstać centra zdrowia psychicznego (CZP), z których specjaliści będą przyjeżdżać do domu pacjenta. Centra zajmą się leczeniem dziennym, a w przypadku nagłego pogorszenia zdrowia mają oferować doraźną pomoc szpitalną.
Początkowo miało powstać 200 takich centrów. Później mowa była o 40–50. W ostatecznej wersji rozporządzenia zostało ich zaledwie 29. Powód? Brak finansowania. Jak przyznał Andrzej Jacyna, prezes NFZ, który miałby przekazać środki na to przedsięwzięcie, aby nowy model dobrze zadziałał, potrzebnych byłoby ok. 200 mln zł. Ministerstwo Finansów nie wyraziło zgody na uruchomienie takich środków z funduszu zapasowego. Wygospodarowano zaledwie kilkadziesiąt milionów. NFZ obawia się, że to za mało. Dlatego ostatecznie obcięto liczbę placówek.
Środowisko psychiatrów, które lobbowało za zmianą i pracowało nad jej wdrożeniem, jest zadowolone. – To milowy krok, mamy nadzieję, że zmieni to XIX-wieczny model leczenia, polegający na zamykaniu chorych w szpitalach – podkreśla Marek Balicki, były minister zdrowia, psychiatra i szef Wolskiego Centrum Zdrowia Psychicznego, który brał udział w pracach. Podobnie mówi Artur Kochański z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Przekonuje, że po latach jest szansa na realną zmianę. Przełomem jego zdaniem jest to, że nowy sposób finansowania i organizacji zmusi lub zmotywuje placówki do innego sposobu leczenia. CZP będzie teraz dostawało pieniądze nie za jeden dzień leczenia w szpitalu czy na oddziale dziennym lub za konkretne terapie, tylko za każdego mieszkańca swojego regionu. Niezależnie od tego, czy będzie z tej opieki korzystał czy nie. Tak samo opłacani są lekarze rodzinni. Ośrodkom nie będzie się opłacało kierować pacjentów na droższe, zamknięte leczenie i będą się starały leczyć ich terapią dzienną. – CZP będą ponosiły odpowiedzialność za zdrowie psychiczne pacjentów w swoim regionie i będą z tego rozliczane – dodaje Kochański. Nie będzie też możliwości pozbycia się kosztownego pacjenta, bo będzie obowiązywała rejonizacja.
/>
Rejonizacja ma też pomóc chorym zorientować się w systemie. Pacjent będzie mógł zgłosić się w każdym momencie do koordynatora, który ma funkcjonować w każdym centrum. Ten powinien do 72 godzin udzielić mu jakiejś formy pomocy. Może zapisać na leczenie dzienne, na terapię do szpitala czy zaoferować wsparcie środowiskowe. Również po wyjściu pacjenta ze szpitala leczenie powinno być kontynuowane. Obecnie musi on sobie radzić na własną rękę.
Eksperci przyznają jednak, że druga strona medalu to swego rodzaju ograniczenie swobody pacjentów. Docelowo ośrodki powinny przyjmować głównie pacjentów z rejonu, aby nie było kolejek. Profesor Maria Załuska, ordynator oddziału psychiatrycznego w Szpitalu Bielańskim w Warszawie, chwali odejście od zamkniętego systemu, ale ma pewne obawy w związku z rejonizacją. – To powrót do starych czasów, pewien anachronizm – ocenia. Jej zdaniem powinno się próbować włączyć do danego centrum jak największą liczbę placówek, aby był większy wybór.
Są placówki, które od lat rozwijają opiekę środowiskową, ale do pilotażu się nie zakwalifikowały. Jedną z nich jest Szpital Specjalistyczny im. dr. Józefa Babińskiego w Krakowie, który prowadzi już kilka centrów zdrowia psychicznego i intensywnie angażował się w przygotowywanie programu pilotażowego. – W pracach nad pilotażem braliśmy udział od samego początku, zgłosiliśmy setki stron uwag. Jesteśmy szpitalem, który wielu uważa za modelowy w procesie deinstytucjonalizacji i decentralizacji – podkreśla dyrektor szpitala Stanisław Kracik. Zwraca uwagę, że dzisiaj pilotaż dotyczy mniej niż 7 proc. pacjentów leczonych w Polsce. On także krytykuje przypisanie pacjenta do rejonu. – Osoby leczące się psychiatrycznie często chcą zachować anonimowość. Nie można zmuszać ludzi do leczenia się w danym miejscu – przekonuje.