"Jeżeli pani premier uważa, że problem jest tu i teraz. I jest on na tyle ważny, żeby go rozwiązać, to po prostu powinna nas zaprosić. My nie negocjujemy spotkania z panią premier, my chcemy konkretnych rezultatów i twardych deklaracji" - powiedział dziennikarzom wiceszef Porozumienia Rezydentów OZZL Jarosław Biliński.
Pytany o szczegóły zapowiadanego na sobotę protestu lekarzy, powiedział, że planowana jest pikieta kancelarii premiera, a także pikiety we Wrocławiu i w Szczecinie. "Planowane są też lokalne strajki głodowe. Mam nadzieję, że fala tego protestu się nie rozleje i że do tego czasu uda nam się porozumieć" - powiedział Biliński.
Powiedział, że w ciągu kilku najbliższych dni do protestu dołączą kolejne osoby. "Mamy taką mobilizację i tylu chętnych, że protest będzie trwał" - mówił Biliński, dodając, że w ciągu tygodnia do protestu dołączą "dziesiątki pracowników ochrony zdrowia z całej Polski".
Podkreślił, że protest zakończy się wtedy, kiedy zapadną "jasne decyzje". "To wszystko prowadzi w złą stronę - do strajku generalnego w ochronie zdrowia. To jest coś, czego bardzo nie chcemy, bo to już uderzy w pacjentów, ale jeżeli nie rozwiążemy tego sporu, niestety droga jest tylko w jednym kierunku - do strajku generalnego - dodał.
Zwrócił też uwagę, że to, w jaki sposób minister zdrowia Konstanty Radziwiłł tłumaczył w poniedziałek, jakie ma plany w stosunku do zakończenia protestu rezydentów i poprawy warunków w ochronie zdrowia, wzbudziło w lekarzach jeszcze większy gniew.
Zapewnił także, że protest ma poparcie ze strony pacjentów. Podkreślił, że lekarze rezydenci walczą o pacjentów i dodał, że zdaniem ekspertów postulaty protestujących "są nie tylko słuszne ale i konieczne".
"Skokowy wzrost nakładów na ochronę zdrowia jest warunkiem koniecznym rozwoju polskiej gospodarki. Plan wicepremiera Morawieckiego nie uda się bez kapitału społecznego, którym są po prostu ludzie" - powiedział Biliński.