Medycyna szkolna i informatyzacja zamiast likwidacji NFZ. To nowy plan na drugą część pierwszej kadencji Prawa i Sprawiedliwości.
/>
Decyzja o odejściu od likwidacji NFZ – jak się dowiedział DGP – ostatecznie zapadła na kilka dni przed kongresem PiS. Rozmowy toczyły się do ostatniej chwili. Politycy wahali się, czy dopchnąć jeszcze ten element do programu, czy jednak to zbyt ryzykowna decyzja. Postawiono na scenariusz B: Narodowy Fundusz Zdrowia na razie zostaje.
Prezes PiS ogłosił po kongresie, że sprawa finansowania służby zdrowia oraz likwidacji NFZ przechodzi na kolejną kadencję. – Sprawa kolejek – to jest problem, z którym musimy coś zrobić – mówił Jarosław Kaczyński. Zdaniem ekspertów to jasny komunikat: likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia przesuwa się o trzy lata.
Specjaliści nie są jednak zaskoczeni: – Likwidowanie NFZ w roku wyborów samorządowych, a później parlamentarnych byłoby politycznym samobójstwem. To zbyt duża zmiana, nie gwarantująca żadnej realnej poprawy, np. zwiększenia dostępności do lekarzy – mówi jeden z ekspertów. I dodaje, że plusem jest na pewno to, że przerwano niekończące się domysły dotyczące przyszłego kształtu ochrony zdrowia.
– W obecnej sytuacji będzie nam prościej przyjąć plan finansowy NFZ na rok 2018 – mówi Małgorzata Gałązka-Sobotka, wiceprzewodnicząca rady funduszu. Dotąd rada znajdowała się w niekomfortowej sytuacji: w tym tygodniu miała zaakceptować plan dla instytucji, która zgodnie z zapowiedziami od styczna 2018 r. miałaby przestać istnieć.
Gałązka-Sobotka przekonuje, że wstrzymanie likwidacji to dobra wiadomość i dla pacjentów, i dla lekarzy. – Ministerstwo Zdrowia i NFZ są w trakcie przyjmowania sieci szpitali, która wprowadza zupełnie nowy sposób finansowania placówek: na część świadczeń będą otrzymywać ryczałt. Likwidacja płatnika, na barkach którego spoczywa wprowadzanie zmian, byłaby nierozsądna. Zmiana w działaniu NFZ oznaczałaby destabilizację wszystkich uczestników rynku – uważa Sobotka. Podkreśla, że najpierw należałoby wskazać realne korzyści z likwidacji, a dopiero później dokonać zmiany.
Obok likwidacji NFZ Ministerstwo Zdrowia miało wprowadzić też nowy sposób finansowania: przejście na model budżetowy. – Sama definicja NFZ wyklucza taką zmianę. To fundusz pełni funkcję płatnika, który finansuje świadczenia zdrowotne udzielane ubezpieczonym i refunduje leki. Bez jego likwidacji trudno przejść na finasowanie budżetowe – uważa Piotr Warczyński, były wiceminister zdrowia.
Tak też wynikało ze słów prezesa Kaczyńskiego, który co prawda przyznawał, że potrzeba na zdrowie więcej pieniędzy, ale podkreślał, że zmiana modelu finansowania tego obszaru również przesuwa się na drugą kadencję. Jeden z naszych rozmówców przyznaje, że ministerstwo nie rezygnuje z budżetowego modelu, jednak nie wiadomo, kiedy zostanie on wprowadzony. – Ministrowi na pewno bardzo zależy na wprowadzeniu takich zmian, które umożliwią korzystanie z bezpłatnej służby zdrowia wszystkim obywatelom, a nie tylko tym, którzy płacą podatki. Tak jak jest obecnie – mówi jeden z urzędników MZ.
Na razie ministerstwo skupi się na sprawach bliskich ludziom – resort postawi na reformę medycyny szkolnej. W planach jest wzmocnienie gabinetów działających w szkołach, a także doprowadzenie do współpracy lekarza rodzinnego ze szkolnymi pielęgniarkami. Oprócz tego lepiej wyposażone mają zostać szkolne gabinety dentystyczne. Obok tego priorytetem będzie także informatyzacja służby zdrowia.
Krzysztof Bukiel z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy zwraca uwagę, że sposób wprowadzania zmian w służbie zdrowia jest niepokojący. – Prezes PiS autorytatywnie stwierdził, że sprawa ewentualnej likwidacji NFZ zostaje odłożona do następnej kadencji, a już „po chwili” powtórzył to na Twitterze marszałek Senatu i lekarz Stanisław Karczewski. Wcześniej ani minister zdrowia, ani inni przedstawiciele PiS nie potrafili wypowiedzieć się w tej sprawie jednoznacznie. Ten drobny z pozoru fakt pokazuje, że jedynym decydentem co do kierunku zmian w ochronie zdrowia jest prezes PiS – skomentował ostatnie wydarzenia. Jego zdaniem to nie jest dobra wiadomość, bo oznacza, że „losy publicznej ochrony zdrowia są w rękach osoby słabo zorientowanej w jej faktycznym funkcjonowaniu i opierającej się bardziej na emocjach i powierzchownych ocenach niż na merytorycznych faktach”.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że zaplecze merytoryczne może się zmienić. I że jeszcze w lipcu (po wizycie amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa) miałoby dojść do wymiany w kierownictwie Ministerstwa Zdrowia.