Projekt ustawy porządkującej strukturę inspekcji sanitarnej i wprowadzającej pionowe podporządkowanie regionalnych i lokalnych struktur pod głównego inspektora i ministra zdrowia spotkał się z ostrą krytyką resortu administracji oraz wojewodów.
O zmiany w inspekcji wnioskowali partnerzy z Rady Dialogu Społecznego (RDS) – zarówno ze strony pracodawców, jak i związkowców. Zwracali uwagę m.in. na niejednolite zasady działania inspekcji terenowych, stosowanie przez nie różnych interpretacji tych samych przepisów, brak wspólnych szkoleń pracowników.
– Z punktu widzenia przedsiębiorcy działającego w różnych powiatach i województwach jest to bardzo uciążliwe. To, co jest uznawane w jednym regionie, w innym bywa negowane. Problem ma zwłaszcza branża spożywcza – twierdzi mecenas Dobrawa Biadun z Konfederacji Lewiatan, zasiadająca w zespole RDS.
Z kolei główny inspektor sanitarny (GIS) zwracał uwagę na to, że jego zwierzchność nad placówkami w terenie jest ograniczona. – „Pionowe” struktury zapewniają możliwość prowadzenia szybkich i spójnych działań zaradczych w sytuacjach kryzysowych – wyjaśniał Marek Posobkiewicz, szef GIS. Wśród przykładów wymieniał m.in. epidemię grypy H1N1 w 2009 r., wielką powódź w dolinie Wisły w 2010 r. czy zatrucia metanolem zawartym w sfałszowanych wyrobach alkoholowych. Pojawiały się też argumenty dotyczące konfliktu interesów, gdy inspektorzy podlegają np. staroście i kontrolują placówki z danego terenu. Podobne argumenty za projektem wymieniało m.in. OPZZ.
Przeciwnicy apelują do premier
Resort zdrowia przygotował więc projekt nowelizacji ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, który pod koniec września trafił do konsultacji społecznych. Na stronie Rządowego Centrum Legislacji zamieszczono właśnie krytyczne uwagi wojewodów i resortu administracji do projektu. – Zachowanie inspekcji w strukturze administracji zespolonej nie tylko podkreśla rolę ustrojową wojewody jako przedstawiciela Rady Ministrów na terenie danego województwa, lecz także jego odpowiedzialność za realizację zadań i zapewnienie efektywnego funkcjonowania podległych zespolonych służb, inspekcji i straży – pisze Sebastian Chwałek, wiceminister spraw wewnętrznych. A wojewodowie wyrażają nadzieję, że premier i Rada Ministrów nie podejmą prac nad tymi propozycjami.
– Pewnie to obawa, że stracą część władzy i pieniędzy – komentuje Dobrawa Biadun.
Wcześniej propozycje te skrytykowały też powiaty, powołując się na dokładnie te same argumenty co wojewodowie. Biadun podkreśla, że wojewodowie i starostowie powinni współpracować z sanepidem, kontrolować jego działania. – Ale to nie musi być ustawowa podległość, a dobre praktyki – dodaje.
Szykują rozbiory
Na tym nie koniec międzyresortowych problemów z GIS. Zgodnie z planami resortu rolnictwa instytucję tę czeka demontaż. Część odpowiedzialna za żywność miałaby trafić do nowej inspekcji żywności (znajdą się w niej m.in. inspekcje weterynaryjna, ochrony roślin i nasiennictwa, jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych i część UOKiK). Rząd powołał nawet pełnomocnika do jej utworzenia. Wtedy jednak nadzór nad bezpieczeństwem żywności i żywienia przejdzie do resortu rolnictwa. Ten jednak na co dzień odpowiada za tworzenie warunków sprzyjającym rolnikom, co niekoniecznie idzie w parze z egzekwowaniem jakości.
Łączenie urzędów ma w planach też resort zdrowia. Chce powołania od przyszłego roku Urzędu Zdrowia Publicznego, który przejąłby część GIS oraz w całości m.in. Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii i Krajowe Centrum ds. AIDS. Co jednak dziwne, poza strukturami UZP miałyby pozostać Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego Państwowy Zakład Higieny oraz Instytut Żywności i Żywienia.