Zbyt wczesne samodzielne dyżury

Zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, samodzielne dyżury całodobowe powinny rozpoczynać się dopiero po ukończeniu pierwszego roku specjalizacji. Wcześniejsze dyżurowanie jest dopuszczalne tylko za zgodą kierownika specjalizacji i samego lekarza. Młodzi lekarze powinni przedtem odbywać tzw. dyżury towarzyszące – krótsze, nadzorowane przez specjalistę.

Tymczasem wyniki ankiety pokazują, że jedynie 33 proc. lekarzy rozpoczyna samodzielne dyżury po roku specjalizacji. Aż 67 proc. zaczyna wcześniej – w tym 36,5 proc. już w pierwszym półroczu, a 3 proc. nawet w pierwszym miesiącu szkolenia. Pozytywnym sygnałem jest natomiast fakt, że 79 proc. ankietowanych odbywa przedtem dyżury towarzyszące, co pozwala zdobyć pierwsze doświadczenia pod opieką bardziej doświadczonych kolegów.

Brak realnego nadzoru specjalistów

Zgodnie z przepisami, lekarz w trakcie specjalizacji powinien konsultować swoje decyzje diagnostyczne i terapeutyczne z kierownikiem specjalizacji lub innym lekarzem specjalistą. Badanie wykazało jednak, że w 44 proc. placówek podczas dyżuru całodobowego obecny jest specjalista psychiatrii, a w niemal 20 proc. przypadków specjalisty nie ma nigdy.

Jeszcze bardziej niepokojące są dane dotyczące kontaktu telefonicznego – 32 proc. badanych nie ma możliwości konsultacji z lekarzem specjalistą w razie jego nieobecności, a spośród placówek, które deklarują istnienie dyżurów telefonicznych, aż dwie trzecie lekarzy przyznaje, że w praktyce nie mogą uzyskać pomocy.

Autorzy badania podkreślają, że w wielu podmiotach nadzór nad lekarzami w trakcie specjalizacji ma charakter wyłącznie nominalny.

Przeciążenie dyżurami i zbyt duża liczba pacjentów

Ministerstwo Zdrowia w swojej opinii z 7 marca 2025 r. wskazało, że lekarz w trakcie specjalizacji powinien dyżurować wyłącznie w jednej jednostce. Tymczasem z badania wynika, że aż 97 proc. lekarzy dyżuruje w kilku jednostkach jednocześnie – nawet w 5–10, a 10 proc. ma pod opieką ponad 10 oddziałów lub jednostek medycznych.

W konsekwencji aż 51 proc. specjalizantów ma pod opieką ponad 100 pacjentów, a 20 proc. – ponad 300. Sytuację szczególnie pogarsza fakt, że część lekarzy odpowiada również za Izbę Przyjęć, gdzie zgodnie z prawem powinien dyżurować specjalista psychiatrii.

Można to interpretować jako powszechność naruszenia standardów wynikających z przepisów prawa i programu specjalizacji. Należy także zwrócić uwagę, że dyżurowanie przez lekarza w trakcie specjalizacji na kilku oddziałach może być niekorzystne z perspektywy bezpieczeństwa pacjenta, ponieważ lekarz musi przemieszczać się pomiędzy oddziałami, co przynajmniej w części szpitali oznacza przemieszczanie się pomiędzy różnymi budynkami. Warto też pamiętać, że wraz ze wzrostem liczby osób pod opieką rośnie ryzyko wystąpienia kilku kryzysowych sytuacji jednocześnie, a w związku z tym konieczność pozostawienia części pacjentów bez opieki lekarskiej

- czytamy w raporcie

Dyżury niezgodne z programem specjalizacji

Zgodnie z programem specjalizacji, lekarze powinni odbywać dyżury wyłącznie w oddziałach ogólnopsychiatrycznych będących miejscem realizacji stażu podstawowego. W praktyce jednak ponad 90 proc. ankietowanych przyznaje, że pełni dyżury także w innych jednostkach – m.in. na oddziałach detoksykacyjnych, psychogeriatrycznych, psychiatrii sądowej, w ZOL-ach, Nocnej Pomocy Lekarskiej czy na SOR-ach.

Lekarze wskazują, że może to świadczyć zarówno o braku realnej kontroli nad przebiegiem szkolenia specjalizacyjnego, jak i o głębokim rozjeździe pomiędzy założeniami programu a rzeczywistymi potrzebami kadrowymi placówek psychiatrycznych.

Inne problemy: brak sprzętu i długi czas oczekiwania

Ankieta ujawniła również poważne braki w zapleczu technicznym. Dwie trzecie lekarzy nie ma dostępu do kardiomonitora, a ponad połowa czeka na wyniki badań laboratoryjnych dłużej niż dwie godziny. Tylko 18 proc. ankietowanych ma dostęp do analizatora parametrów krytycznych, a 45 proc. może wykonać badania obrazowe podczas dyżuru.

Ponad połowa specjalizantów dyżuruje na psychiatrycznych izbach przyjęć, gdzie muszą decydować o przyjęciu pacjentów – często bez obecności specjalisty. Jedynie jedna czwarta badanych deklaruje, że w takiej sytuacji specjalista znajduje się w placówce.

Stres, przymus i zbyt wczesne dyżury

Choć badanie miało charakter ankietowy, to – jak podkreślają autorzy – uzyskane wypowiedzi oddają emocje i realne problemy młodych lekarzy psychiatrii. Co czwarty badany uważa, że rozpoczął dyżurowanie zbyt wcześnie, a co trzeci przyznaje, że został do tego przymuszony. Dwie trzecie lekarzy deklaruje, że pracuje jednocześnie w zbyt wielu jednostkach. Połowa ankietowanych nie czuła wystarczającego wsparcia ze strony specjalisty podczas pierwszych dyżurów, a tylko połowa uznała dyżury w swojej placówce za dobrą metodę zdobywania wiedzy i doświadczenia.

Kluczowym elementem badania była ocena bezpieczeństwa pracy. Wyniki są alarmujące – niemal 80 proc. młodych lekarzy psychiatrii nie czuje się bezpiecznie podczas dyżurów całodobowych.

Jak podkreślają autorzy raportu, nawet biorąc pod uwagę specyfikę psychiatrii i trudne warunki pracy w porze nocnej, tak wysoki odsetek odpowiedzi negatywnych świadczy o systemowym problemie i wymaga natychmiastowych działań naprawczych.

Niepokojące są również dane dotyczące bezpieczeństwa pacjentów. Prawie 70 proc. lekarzy uważa, że obecna organizacja dyżurów nie zapewnia bezpieczeństwa osobom przebywającym pod ich opieką.

Głos z dyżuru: „Jestem sam(a) z pacjentem, bez pielęgniarki, bez sanitariusza, bez wsparcia”

W badaniu znalazło się miejsce na komentarze otwarte – lekarze mogli opisać swoje doświadczenia. W sumie udzielono 900 odpowiedzi, z których wiele powtarzało się tematycznie. Oto niektóre z nich:

„Długi czas oczekiwania na wyniki badań, mało pielęgniarek. Jednoczesne pełnienie dyżurów w izbie przyjęć i na oddziale. Brak kardiomonitora, ograniczony dostęp do badań laboratoryjnych i obrazowych. Pacjenci trzeźwiejący i majaczący bez odpowiedniego nadzoru.”

W razie interwencji na oddziale jest tylko dwóch sanitariuszy na cały szpital. Policja często odmawia przyjazdu w trudnych przypadkach. To stwarza realne zagrożenie życia.

„Nie czuję się bezpiecznie, bo jestem sama. Nie ma specjalisty, lekarze pod telefonem nie odbierają. Odpowiadam jednocześnie za izbę przyjęć, oddział ogólnopsychiatryczny i dziecięco-młodzieżowy.”

„Na izbie przyjęć lekarz jest całkowicie sam. Brak pielęgniarki czy sanitariusza. Mimo wielokrotnych pism do dyrekcji, sytuacja się nie zmienia. To zagrożenie życia i zdrowia.”

Z wypowiedzi ankietowanych wyłania się obraz skrajnego przeciążenia, chaosu organizacyjnego i braku zabezpieczenia zarówno dla lekarzy, jak i pacjentów. Braki kadrowe, niewystarczająca liczba pielęgniarek i sanitariuszy oraz niemożność wezwania pomocy w sytuacji zagrożenia stanowią – jak podkreślają autorzy raportu – „poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa wszystkich uczestników procesu leczenia”.

Autorzy raportu zwracają uwagę, że jakość opieki psychiatrycznej zależy nie tylko od lekarzy, ale od całego zespołu terapeutycznego – pielęgniarek, sanitariuszy, psychologów i terapeutów. Braki kadrowe w tych grupach zawodowych przekładają się bezpośrednio na bezpieczeństwo pacjentów.