Mimo rozwijającej się infrastruktury wciąż są w kraju miejsca, gdzie posiadacze ziemi i wyciągów nie potrafią się porozumieć . W efekcie część stoków pozostaje martwa.
W Polsce jest kilka milionów zadeklarowanych narciarzy, a infrastruktura narciarska się rozwija. Brakuje jednak twardych danych, które poparłyby to twierdzenie. Jeśli chodzi o liczbę narciarzy, to można się np. podeprzeć danymi Polskiej Organizacji Turystycznej, która dwa lata temu opublikowała informację, że w ciągu trzech lat poprzedzających badanie 6 proc. Polaków wzięło udział w „wyjeździe w celu uprawiania sportów zimowych”. Ale już danych na temat infrastruktury narciarskiej (np. liczby ośrodków) nie jest w stanie podać ani POT, ani Główny Urząd Statystyczny.
– Struktura naszych ośrodków narciarskich jest nietypowa. Wiele z nich znajduje się poza terenami górskimi, są to np. Lubelszczyzna, Mazury, Świętokrzyskie, Podlasie, Kaszuby. Potrzebne jest wprowadzenie definicji takiego ośrodka. Przyjmuje się, że jest to miejsce posiadające co najmniej cztery wyciągi. W Polsce mamy wiele miejsc, gdzie przy pensjonacie znajduje się jeden orczyk mający 200 m długości. Nie ma jednak danych ogólnopolskich. Możemy mówić tylko o punktach należących do Stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne, których jest około stu – mówi Sylwia Groszek, rzeczniczka prasowa PSNiT.
Na plus w rozwoju infrastruktury działa to, że dziś właściciele terenów zazwyczaj potrafią się porozumieć, co owocuje m.in. wspólnymi karnetami w Sudetach czy Beskidach. Ale są wyjątki. Regres zaliczają stoki Wierchomla – Szczawnik, które przez lata funkcjonowały jako dwie doliny. W tym roku, udanym, jeśli chodzi o warunki pogodowe, działa już tylko Wierchomla. Dwukilometrowy zjazd po stronie szczawnickiej jest zamknięty. – Nie dogadaliśmy się co do ceny dzierżawy, choć negocjowaliśmy trzy lata. Właściciel terenów dał wygórowaną stawkę. Proponowana cena jest prawie równa rocznym obrotom – tłumaczy Gaweł Brzeski, prezes spółki Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla.
Trudno wyrokować co do przyszłości dwóch dolin i tego, czy w przyszłym roku będzie można szusować w Szczawniku. Jasne jest, że szans na realizację nie ma zapowiadany kiedyś projekt siedmiu dolin, czyli połączenia Wierchomli ze stokami w Krynicy-Zdroju. Przeszkodą są m.in. problemy z porozumieniem się samorządowców z właścicielami ziemi i Lasami Państwowymi.
Coraz mniej wyciągów działa także na Pilsku. Tutaj w ramach modernizacji w 2014 r. zlikwidowano ważny wyciąg łącznikowy na Buczynkę, a w jego miejsce postawiono wyciąg krzesełkowy. Zmodernizowano też trasę – nowa jakość miała funkcjonować od sezonu 2014/2015. Kolejki nie uruchomiono do dziś, bo właściciel ośrodka nie jest w stanie porozumieć się z producentem wyciągu. – Robimy wszystko, by on działał, ale nie jesteśmy tam stroną – słyszymy w urzędzie gminy Jeleśnie, na terenie której są wyciągi na Pilsko.
Inna sytuacja jest w Szczyrku, gdzie słowacki potentat branży Tatra Mountain Resorts zainwestował w nowe wyciągi i trasy. Tutaj problemem są stojące w korkach samochody narciarzy pragnących z tej infrastruktury skorzystać. Doszło do tego, że lokalną społeczność… uspokajał z ambony ksiądz.
– Problem zatorów dotyczy wielu miejscowości narciarskich. Są wąskie gardła – jedna ulica dojazdowa i trudno coś z tym zrobić – wyjaśnia burmistrz Szczyrku Antoni Byrda. – By usprawnić dojazd, bezpłatne skibusy wożą ludzi od 22 grudnia do końca marca. Poza tym każdy autobus, który wjeżdża do Szczyrku, przekształca się w skibus stający na każdym przystanku i zabierający ludzi. To kosztuje ok. 800 tys. zł rocznie. Kupiliśmy prawie 3 ha ziemi i będzie duży parking, na ok. tysiąc aut – a stamtąd darmowa komunikacja do wyciągów. W przyszłym roku będzie lepiej – zapowiada Byrda.
Zmian można się też spodziewać w Zakopanem,: Polski Fundusz Rozwoju finalizuje zakup Polskich Kolei Linowych. PFR nie odpowiedział nam, jakie w związku z tym planuje inwestycje.
Branża od lat narzeka na opodatkowanie wyciągów. – Przepisy nie są jednoznaczne, gminy różnie je interpretują. Nie wszędzie traktuje się koleje i wyciągi jako urządzenia techniczne. Tam, gdzie są traktowane jako budowle, naliczany jest corocznie podatek od nieruchomości – mówi Sylwia Groszek.