Samorządowcy i mieszkańcy boją się, że ich miejscowości zostaną rozjechane przez tiry próbujące omijać autostradę, gdy stanie się ona płatna.
Na początku lipca GDDKiA otworzyła odcinek autostrady A1 między Strykowem i Tuszynem. Nowa droga pełni funkcję wschodniej obwodnicy Łodzi. Od 1 października na tym odcinku zostanie wprowadzona opłata viaTOLL dla pojazdów powyżej 3,5 tony. Lokalne władze chcą jednak, żeby pozostał on darmowy, bo inaczej samochody będą uciekać na lokalne drogi. W poniedziałek o sytuacji dyskutować będą przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, wojewody i samorządów.
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska przekonuje, że tiry już robią sobie skrót przez Łódź – w szczególności w nocy, kiedy nie ma korków, a regularna sygnalizacja jest wyłączona. I nie można wykluczyć, że od 1 października proceder się nasili. Podobne zjawisko można było zaobserwować kilka lat temu w Wielkopolsce, gdy opłaty pojawiły się na A2. Tiry, chcąc ominąć płatne odcinki należące do GDDKiA i spółki Autostrada Wielkopolska, korzystały z równoległej krajówki nr 92, rozjeżdżając jezdnie w tamtejszych gminach. Ostatecznie ta równoległa trasa też została częściowo objęta opłatami dla tirów.
Początkowo Łódź chciała na własną rękę wprowadzić na swoim terenie zakaz wjazdu dla pojazdów powyżej 12 ton. Zaprotestowały m.in. Aleksandrów Łódzki, Zgierz i Konstantynów Łódzki, obawiając się, że ciężarówki skierują się w ich stronę. Samorządowcy zaproponowali więc wojewodzie taki sposób wyłączenia dróg, żeby wspólnie chronić przed rozjeżdżaniem większy obszar aglomeracji łódzkiej. Nowy projekt organizacji zakłada zakaz wjazdu tirów na odcinki DK 71 w kierunku południowym i DK 72 w zachodnim.
Co na to GDDKiA? Według rzecznika łódzkiego oddziału Macieja Zalewskiego te drogi służą tranzytowi. Jak tłumaczy, jedynym przypadkiem, kiedy można wprowadzić takie ograniczenia, są bariery techniczne. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, władze Konstantynowa są w posiadaniu ekspertyz, które dowodzą, że DK71 przebiegająca przez sam środek gminy nie spełnia warunków dla ruchu tranzytowego.
W łódzkim magistracie usłyszeliśmy, że pomysłem samorządowców na pozbycie się tirów jest rezygnacja z opłat viaTOLL na nowym odcinku autostrady A1 Tuszyn – Stryków – m.in. z takim postulatem przyjdą na poniedziałkowe spotkanie do GDDKiA. Na odstąpienie od pobierania e-myta szans jednak nie ma. – Przychody z opłat za przejazd zasilają Krajowy Fundusz Drogowy, który jest podstawowym źródłem finansowania inwestycji na drogach krajowych. W oparciu o fundusze KFD pozyskiwane są środki na ten cel z budżetu UE – tłumaczy Elżbieta Kisil, rzeczniczka Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. Jak twierdzi, przewoźnikom drogowym nie opłaca się zjeżdżać do centrów miast.
Jej zdaniem średnie stawki opłat w systemie viaTOLL są jednymi z najniższych w UE, około trzykrotnie niższymi niż obowiązujące w Czechach i na Słowacji.
Omijając przez miasto płatny, 40-kilometrowy odcinek A1, ciężarówka oszczędza od 11 do 22 zł, w zależności od tego, jaki ma silnik, bo od tego zależy stawka viaTOLL.
– Oprócz propozycji odstąpienia od opłat na stole jest jeszcze kilka innych. Któraś z nich powinna zostać wybrana – mówi Marcin Masłowski, rzecznik prezydent Zdanowskiej.
Łódź to niejedyne polskie miasto, które dąży do wprowadzenia obostrzeń dotyczących tranzytu. Władze Lublina zastanawiają się nad stałym zakazem wjazdu w ciągu dnia na teren miasta ciężarówek o masie przekraczającej 16 ton. Nie jest to jednak możliwe bez sparaliżowania miasta, zanim nie zostanie ukończona budowa ekspresówki S19 na zachodniej obwodnicy Lublina. Powinno się to stać w listopadzie.
Inną taktykę przyjął Szczecin. Zamiast zmieniać organizację ruchu, miasto zainwestuje 2,8 mln zł w system wag preselekcyjnych, które na drogach wjazdowych pojawią się w ciągu trzech, czterech miesięcy. Całość składa się m.in. z czujników instalowanych w nawierzchni, pętli indukcyjnych i kamer do identyfikacji pojazdów. Za przekroczenie dopuszczalnej ładowności będą mandaty – od 500 do nawet 15 tys. zł.
W Warszawie na drogach administrowanych przez miasto obowiązuje zakaz wjazdu pojazdów powyżej 16 ton: od godz. 7 do 10 i od 16 do 20. Wyjątek zrobiono dla ciężarówek z przepustką C-16 (np. obsługujących miejskie inwestycje), wydawaną przez miejscowy ZDM. Takie zasady zostały wprowadzone w 2010 r. praktycznie bez udziału GDDKiA, która jedynie zaopiniowała projekt oznakowania. Ograniczenia dla najcięższych pojazdów obowiązują też na budowanym ringu ekspresowym (do czasu oddania do eksploatacji obwodnicy Marek). Ogólna zasada jest taka, że tranzyt ma jeździć naokoło stolicy drogami nr 50 i 62.
We Wrocławiu przez większość doby tranzyt pojazdów powyżej 18 ton musi się odbywać z wykorzystaniem Autostradowej Obwodnicy Wrocławia, czyli trasy A8, przecinającego miasto łącznika między trasami A4 i S8. Każda firma, która chce wprowadzić taki samochód do miasta, musi się starać o specjalne pozwolenia.
Również prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz groził w 2013 r., że zamknie miasto dla tranzytu. Powód: jak ujawniliśmy w DGP w grudniu 2012 r., ówczesny resort transportu zdecydował, że priorytetem inwestycyjnym będą autostrady i trasy ekspresowe, a jedną z ofiar cięć wydatków miał być właśnie Olsztyn, który na swoją obwodnicę czekał kilkadziesiąt lat. Pojawiła się groźba, że tiry musiałyby jechać naokoło drogami krajowymi nr 58 i 57 oraz 16, a także kilkoma drogami wojewódzkimi. Akcja była skuteczna, bo rząd ostatecznie znalazł aż 1,4 mld zł na trasy ekspresowe w rejonie Olsztyna. Drogi S51 i S16 są w budowie. Mają być gotowe do kwietnia 2019 r.