Dla mytaxi – aplikacji współpracującej wyłącznie z kierowcami posiadającymi ważną licencję – problem szarej strefy na rynku taxi nie jest obojętny. Konkurencja jest na każdym rynku, jednak wszędzie powinny być zachowane zasady uczciwej konkurencji. Świadczenia usług przewozu osób przez kierowcę bez licencji, który nie poniósł kosztów związanych ze zdaniem egzaminu, uzbrojeniem samochodu jako taxi czy wykupieniem dodatkowego ubezpieczenia nie jest uczciwe w stosunku do kierowcy, który takie koszty poniósł zgodnie z obowiązującymi przepisami. Zgodnie z ustawą o transporcie drogowym, t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1414 ze zm., wykonywanie zarobkowego przewozu samochodem osobowym jest możliwe tylko wtedy, jeśli kierowca posiada licencję taksówkarską. Do tego musi mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą, posiadać oświadczenie o niekaralności i dysponować pojazdem spełniającym wymagania techniczne. Dodatkowo, prawo miejscowe wymaga, aby wszystkie taksówki były jednakowo oznaczone oraz posiadały zalegalizowany taksometr, ustalono też maksymalną taryfę, w Warszawie 3 zł za km. Przepis ten ma zapewnić bezpieczeństwo pasażerów i obowiązuje wszystkie firmy działające na rynku.
Efekty tzw. szarej strefy, nie tylko na rynku taxi, odczuwalne są zarówno przez administrację państwową jak i podmioty gospodarcze – budżet państwa nie uzyskuje części należnych mu podatków, a przedsiębiorcy muszą zmagać się z nieuczciwą konkurencją. Ponadto szara strefa przyczynia się do tego, że niektóre dobra i usługi nie spełniają standardów określonych w przepisach. Wartość szarej strefy w Polsce jeszcze w tym roku będzie wynosiła 372 miliardy złotych. Prognozy wskazują, że stanowi ona nieco ponad 19% PKB.