Zaskoczenia nie było. Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR uważa, że od dawna należało się spodziewać bankructwa Eurolotu.

Do formalnej upadłości jeszcze nie doszło, ale firma ogłosiła, że od pierwszego kwietnia zawiesi wszystkie rejsowe połączenia. Ekspert uważa, że bezpośrednim winowajcą są kolejne zarządy przewoźnika, które podejmowały fatalne decyzje strategiczne. Pierwsza z nich to walka cenowa z OLT Express. Była to linia lotnicza powiązana kapitałowo z Amber Gold. Miała w ofercie połączenia krajowe po wyjątkowo atrakcyjnych cenach.Opłata za przelot z Warszawy do Gdańska nie przekraczała stu złotych. Firma zbankrutowała w połowie 2012 roku, lecz Eurolot, który walczył z nią cenowo, mocno nadwyrężył swoją kondycję finansową.

Kolejną, tragiczną w skutkach decyzją, była walka z LOTem. Eurolot uruchamiał wiele nierentownych połączeń, które miały być alternatywą dla siatki narodowego przewoźnika. Zainteresowanie ofertą było słabe, koszty rosły, więc firma odnotowywała coraz większe straty.

Ekspert zwraca też uwagę, że zarząd był kontrolowany przez właściciela, czyli Ministerstwo Skarbu Państwa, które jednak nie zrobiło nic, by powstrzymać szaleńczą strategię. Zdaniem Adriana Furgalskiego, na zejściu Eurolotu z rynku zyska jedna firma, czyli Ryanair. Przewoźnik rozbudowuje swoją siatkę krajowych połączeń. Z nieoficjalnych informacji wynika, że cały czas nie są one dochodowe, lecz może się to zmienić po upadku Eurolotu. Zdaniem Adriana Furgalskiego, koleje raczej nie zyskają na bankructwie przewoźnika. Ekspert uważa, że są w tej chwili za drogie i nie dostosowują się do potrzeb potencjalnych pasażerów.