Blokada wjazdu do UE dla podmiotów z Rosji i Białorusi oraz retorsje obu krajów nie zatrzymują całkiem transportu towarów na Wschód.

Po tym, jak Unia Europejska zakazała wjazdu dla przewoźników towarów z Rosji i Białorusi, ten ostatni kraj od soboty w ramach odwetu nie wpuszcza do siebie ciężarówek z krajów unijnych. Wyjątkiem są pojazdy z przesyłkami pocztowymi i żywymi zwierzętami. Tiry, które wjechały tam przed wprowadzeniem tego obostrzenia, mają czas na opuszczenie terytorium Białorusi do 23 kwietnia. Jak usłyszeliśmy, na granicy polsko-białoruskiej tworzy się coraz dłuższa kolejka ciężarówek. Na wjazd do naszego kraju wczoraj trzeba było czekać przez kilkadziesiąt godzin.
Jednocześnie strona białoruska liczy, że mimo wprowadzonych z obu stron zakazów towary nadal będą przekraczać granicę. Tamtejsze władze opublikowały wykaz ośmiu punktów odprawy celnej i sześciu stref oczekiwania na wjazd na drogowe przejścia. Tam pojazdy mają się kierować do punktów przeładunku lub podłączenia naczepy do innego samochodu ciężarowego.
- Efekt będzie taki, że wprowadzone sankcje dość umiarkowanie mogą uderzyć w firmy rosyjskie czy białoruskie. W nowej sytuacji przewoźnicy z Białorusi, którzy w dużym stopniu obsługiwali przewozy z UE, mogą odebrać towar z granicy polskiej, gdzie jest możliwość przeładunku, i zawieść go np. do Moskwy, a to dystans ok. 1000 km. Możliwość zarobku zyskują też białoruskie centra logistyczne, które będą przeładowywać towar w rejonie granicy - mówi Maciej Wroński, szef organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska. Dodaje, że przewoźnicy z Rosji czy Białorusi nie mogą wprawdzie przewozić towarów z terenu Unii Europejskiej, ale dostają monopol na przewozy od granicy do Rosji, a nawet dalej, do krajów środkowoazjatyckich.
Przewoźnicy z UE teoretycznie mają możliwość przedostania się przez Litwę i Łotwę do Rosji, bo na razie nie słychać, by ten ostatni kraj wprowadzał zakaz wjazd dla unijnych ciężarówek. - Być może tamtędy będzie kierowana część przewozów z Europy. Może się okazać, że koszty przeładunku towarów będą jednak wyższe niż koszty związane z wydłużeniem trasy. Per saldo polscy przewoźnicy, którzy jeździli na Wschód, mogą być zatem bardziej stratni niż białoruscy czy rosyjscy, bo tamci zyskują na wyłączność przewozy po Białorusi i Rosji, czyli na znacznie dłuższych dystansach - zaznacza Wroński.
Dodatkowo część przewoźników z Białorusi czy Rosji nadal będzie mogła wjeżdżać do UE, bo od wprowadzonego w ramach piątego pakietu unijnych sankcji zakazu jest wiele wyjątków. Ciężarówki z obu krajów mogą po drogach unijnych przewozić gaz ziemny, ropę naftową i produkty jej przerobu, a także metale, np. aluminium, miedź czy nikiel. Z zakazu wjazdu mogą też być zwolnione ciężarówki z produktami farmaceutycznymi, medycznymi, rolnymi i spożywczymi, a także z zaopatrzeniem dla placówek dyplomatycznych i konsularnych UE.
- Od samego początku wspólnie z krajami bałtyckimi apelowaliśmy, żeby został wprowadzony pełny zakaz handlu z Rosją i Białorusią, co skutkowałoby całkowitym odcięciem tych państw od dostaw towarów czy surowców z UE - mówi DGP wiceminister infrastruktury Rafał Weber.
Część branży jeszcze przed Wielkanocą wskazywała, że całkowita blokada przewozów drogowych między UE oraz Rosją i Białorusią jest konieczna, bo mogłaby w większym stopniu wpłynąć na najeźdźcę. Apelowali o to szefowie Związku Pracodawców Transportu Drogowego oraz Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Tłumaczyli, że z punktu widzenia Polski taka blokada nie byłaby dotkliwa w skutkach, bo w tym kierunku jeździ zaledwie 4 proc. rodzimych firm. Rosja nie jest również naszym istotnym partnerem handlowym - do tego kraju trafia jedynie 2,8 proc. naszego eksportu.
Inni w braku możliwości jeżdżenia na Wschód widzą problem. I część branży uważa, że konieczna jest pomoc rządowa dla przewoźników, którzy jeździli w tym kierunku. Chodzi też o firmy, który woziły towary do objętej wojną Ukrainy.
Wiceminister Weber mówi, że w ramach tzw. tarczy antyputinowskiej wsparcie dla firm, które zaprzestaną handlu z Białorusią i Rosją, szykuje Polski Fundusz Rozwoju. - Tam przewidziane mają być też rozwiązania dla branży transportu drogowego - obiecuje.
Od przedstawicieli PFR usłyszeliśmy, że fundusz nie otrzymał na razie konkretnych dyspozycji w tej sprawie. O konkretach na razie nie ma więc mowy. Przewoźnicy wskazują, że firmom, które specjalizowały się w przewozach na Wschód, nie tak łatwo będzie zmienić kierunek i np. zacząć jeździć do zachód Europy. Przeszkodą mogą być np. bardziej wyśrubowane normy dotyczące emisji spalin.
Białoruś liczy, że towary nadal będą przekraczać jej granicę z UE