W wyścigu o miano superśmigłowca konkurują ze sobą dwie technologie. Obie zapewniają maszynom niespotykane dotąd prędkości. A w jednej z nich palce maczali Polacy
V-280 Valor / Media
Za kilka tygodni w swój dziewiczy lot wyruszy amerykański helikopter S-97 Raider. Wyprodukowany przez Sikorsky Aircraft Corporation (właściciel PZL Mielec) statek demonstracyjny ma nad kabiną dwa wirniki, które obracają się w przeciwne strony, a do tego wirnik pchający z tyłu. – Dzięki temu łopaty mogą być krótsze i bardziej sztywne, a ich końcówki w trakcie obrotu nie przekraczają prędkości dźwięku – wyjaśnia w rozmowie z DGP Mike Ambrose, wiceprezes Sikorsky odpowiedzialny za badania i rozwój. Dotychczas jednym z problemów technologicznych było właśnie to, że przy szybkich obrotach końcówki łopat przekraczały prędkość dźwiękową, a to z kolei wprowadzało helikopter w bardzo duże drgania. Dzięki skróceniu łopat wirniki mogą się kręcić znacznie szybciej.
Główną zaletą Raidera ma być osiągana prędkość. Obecnie helikoptery latają zazwyczaj nieco poniżej 300 km/h. – Nowy typ ma osiągać znacznie powyżej 400 km/h. Dodatkowo dzięki dwóm wirnikom będzie znacznie cichszy od obecnych konstrukcji, dlatego będzie można łatwiej zaskakiwać wroga – wyjaśnia Ambrose. Podobne śmigłowce opracowali w latach 80. Rosjanie, z tym że śmigłowiec Ka-50 nie miał wirnika z tyłu.
Konkurencyjna dla technologii dwóch śmigieł jest koncepcja łączenia wirników w różnych płaszczyznach. Do tradycyjnego na górze dołączono dwa ustawione tak jak w samolotach turbośmigłowych. Tutaj dobrze radzą sobie Europejczycy. W ubiegłym roku hybrydowy śmigłowiec Eurocopter X3 osiągnął rekordową dla helikopterów prędkość 255 węzłów (472 km/h). Jednak tuż po tym wyczynie X3 stanął w muzeum i na razie Airbus Helicopters nie informuje o dalszych losach prac badawczych.
Nad tą samą technologią pracuje m.in. AgustaWestland (helikopter AW609), która jest właścicielem PZL Świdnik, i amerykański Bell Helicopters, który wraz z firmą Lockheed Martin stworzył samolot pionowego startu i lądowania V-22 Osprey (tutaj wirniki mogły być ustawione w różnych płaszczyznach). Ta konstrukcja już od ponad 20 lat służy m.in. amerykańskiemu wojsku, ale teraz ma zostać znacznie udoskonalona.
W tym roku w ramach programu Future Vertical Lift Amerykanie przeznaczyli na opracowanie helikoptera przyszłości prawie 220 mln dol. Pieniądze te trafią do dwóch konsorcjów: Bell Helicopters z Lockheed Martin oraz Sikorsky Aircraft z Boeingiem. Pierwsi pracują nad statkiem V-280 Valor, który w pewien sposób ma być następcą Ospreya i latać z prędkością ponad 500 km/h. Drugi zwycięzca pracuje nad projektem SB-1 Defiant, który ma się opierać na opisywanych wyżej dwóch równoległych wirnikach. Egzemplarze demonstracyjne mają być gotowe i zdolne do lotu w 2017 r., i to prawdopodobnie wtedy zapadnie decyzja, na które rozwiązanie postawi rząd amerykański. Ich wdrożenie do produkcji seryjnej zajmie kilka kolejnych lat.
Trudno przesądzić, która technologia wygra, ale w tym wyścigu swój skromny udział mają także Polacy. Łopaty do wirnika Eurocoptera X2 opracowali inżynierowie z Politechniki Łódzkiej. Z kolei technologia, która jest opracowywana w Mielcu, zgrzewanie tarciowe z przemieszaniem – być może zostanie użyta przy produkcji śmigłowców wyłonionych z programu Defiant.