Oddłużyć Przewozy Regionalne? Marszałkowie są za. Ale nie chcą ograniczać konkurencyjności własnych spółek
ikona lupy />
Kolej regionalna w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Stojący na czele związkowego protestu Leszek Miętek uzależnił decyzję o ogólnopolskim strajku od tego, czy do najbliższego piątku uda się uzyskać poparcie marszałków wszystkich województw w sprawie planu restrukturyzacji spółki Przewozy Regionalne. To największy przewoźnik pasażerski w kraju, który ugina się pod ciężarem długów, a bez kroplówki rządowej Agencji Rozwoju Przemysłu stanie na krawędzi bankructwa.
Pod ultimatum podpisało się 14 central kolejowych związków. – To jest szantaż. Do końca października na pewno nie podpiszemy żadnego porozumienia – zapowiedział DGP Wojciech Jankowiak, wicemarszałek województwa wielkopolskiego.
Czy zatem w całej Polsce staną pociągi? – 6 listopada o godz. 12 pod Ministerstwem Infrastruktury odbędzie się pikieta, to już pewne. W pierwszej połowie listopada może zostać podjęty strajk, chociaż liczymy, że dojdzie do porozumienia w sprawie konsolidacji segmentu przewozów regionalnych i oddłużenia spółki – ma nadzieję Leszek Miętek, przewodniczący Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych.
Plan przygotowany na zlecenie Przewozów Regionalnych przez firmę konsultingową EY przewiduje, że Skarb Państwa wniesie do spółki – za pośrednictwem Agencji Rozwoju Przemysłu – 750 mln zł. Stanie się tym samym jej większościowym udziałowcem (samorządom zostanie 49 proc.). Z tej kwoty aż 600 mln zł ma zostać przeznaczone na spłatę zadłużenia Przewozów Regionalnych.
Spór toczy się jednak o to, że plan zakłada podpisanie przez marszałków z Przewozami Regionalnymi 5-letnich umów na świadczenie usług (zwykle robią to na rok).
– Jesteśmy skłonni przystąpić do porozumienia w sprawie oddłużenia Przewozów Regionalnych, ale pod warunkiem spisania protokołu rozbieżności. Bo nie zgadzamy się na 5-letnie kontrakty z Przewozami i deklarowanie wcześniej wielkości zamawianych usług. To zablokowałoby rozwój naszej spółki Koleje Wielkopolskie – zaznacza wicemarszałek Wojciech Jankowiak.
Przeciwnikiem wikłania się w umowy pięcioletnie jest również Dolny Śląsk. Także to województwo z każdym rokiem oddaje kolejne trasy własnej spółce przewozowej, co docelowo ma doprowadzić do marginalizacji Przewozów. Jak się dowiadujemy, pod presją strajku decyzji nie chce też podejmować Małopolska, której spółka Koleje Małopolskie zacznie wozić pasażerów jeszcze w tym roku.
– Negocjujemy z partnerami w samorządach i w rządzie, a nie ze związkami zawodowymi – ucina Roman Ciepiela, wicemarszałek Małopolski. Nie wyklucza porozumienia, ale wiele kwestii wymaga jeszcze wyjaśnienia. – Nie zgodzimy się na pokrycie pełnego kosztu dostępu do torów, który spowoduje zwiększenie wysokości rekompensaty.
– Pozyskanie większościowego inwestora ze strony Skarbu Państwa powinno pozwolić na uzyskanie rentowności w ciągu pięciu lat – kalkuluje Michał Stilger z Przewozów Regionalnych.
Związkowcy są sojusznikiem zarządu spółki, ale nie wszędzie. W tym roku z firmy ma odejść 8 proc. z 9,5-tysięcznej załogi. Temu związki się sprzeciwiają. – Możemy rozmawiać o restrukturyzacji zatrudnienia, ale nie kiedy ludzie są wyrzucani na bruk – zaznacza Leszek Miętek.
Przeciwko akcji sztucznego podtrzymywania przy życiu Przewozów Regionalnych protestuje Arriva – jedyny przewoźnik pasażerski w Polsce, który nie jest kapitałowo powiązany z samorządem ani PKP. Spółka twierdzi, że efektywnością bije na głowę Przewozy Regionalne: do świadczenia usług potrzebuje trzy razy mniej pracowników w przeliczeniu na kilometr. – Już dzisiaj konkurencja na polskim rynku przewozów pasażerskich praktycznie nie istnieje. A planowane przekazanie przez marszałków wieloletnich umów Przewozom przyczyni się do jego jeszcze większego zabetonowania – twierdzi Marcin Polewicz, członek zarządu Arrivy.
W ubiegłym roku Przewozy Regionalne przetransportowały 85 mln pasażerów, do czego marszałkowie dopłacili 783 mln zł. Strata spółki sięgnęła wówczas 54 mln zł. W tym roku strata ma wynieść mniej – około 28 mln zł.
OPINIA

Zrestrukturyzować i uwolnić rynek

Jakub Majewski prezes fundacji Pro Kolej

Zapowiedzi strajku wygłaszane przez związkowców to nie straszak, ale realne zagrożenie. Spółka jest w przededniu restrukturyzacji, której elementem ma być zwolnienie 8 proc. załogi. Niepokojom sprzyja też kalendarz polityczny: za pasem mamy wybory samorządowe, w resorcie infrastruktury zmienił się minister, a górnikom dzięki groźbom strajku udało się właśnie uzyskać spore ustępstwa. Stanowisko związkowców jest przy tym lekko schizofreniczne. Z jednej strony chcą przymusić marszałków do podpisania porozumienia w sprawie restrukturyzacji, bo to przedłuży byt spółki. Z drugiej sprzeciwiają się zwolnieniom, które są elementem tej samej restrukturyzacji i mają zapewnić konkurencyjność.
Zapowiedź wejścia kapitałowego Agencji Rozwoju Przemysłu do PR niewątpliwie poprawi sytuację sektora kolejowego w Polsce. Wtedy 600 mln zł trafi na spłatę długów Przewozów, przede wszystkim wobec spółki PKP Polskie Linie Kolejowe. Dzięki temu ta ostatnia będzie mieć środki na wkład własny do inwestycji, co poprawi jej płynność finansową i przełoży się na budowy na torach. Do tego zapewne uda się przekonać wszystkich 16 marszałków. Sprzeciw niektórych z nich musi jednak budzić propozycja zawarcia z PR pięcioletnich umów. Mapa sprzeciwu jest łatwa do naszkicowania: pojawią się tam, gdzie działają powołane przez marszałków spółki, które odbierają rynek Przewozom – takie jak Koleje Wielkopolskie, Koleje Dolnośląskie czy Łódzka Kolej Aglomeracyjna.
Po oddłużeniu spółki przez ARP i postawieniu jej na nogi nie będzie potrzeby, żeby administracyjnie napędzać jej klientów. Bo jeśli tak, to nie jest to restrukturyzacja, ale parareforma polegająca na utrwaleniu monopolu. Wobec PR potrzebny jest plan dwuetapowy. Najpierw restrukturyzujemy spółkę, a potem uwalniamy rynek – stopniowo, np. po 10 proc. przez 10 lat (jak w Czechach).