Chęć wejścia kapitałowego azjatyckiego partnera do spółki CPK może pomóc racjonalnie zaplanować budowę, ale według ekspertów to jej nie przyspieszy.
Chęć wejścia kapitałowego azjatyckiego partnera do spółki CPK może pomóc racjonalnie zaplanować budowę, ale według ekspertów to jej nie przyspieszy.
– Spodziewam się ze strony koreańskiej zaangażowania finansowego na poziomie kilku miliardów złotych. To może być nie tylko kapitał, ale także instrumenty dłużne czy know-how, które eksperci muszą teraz odpowiednio wycenić – mówi wiceminister infrastruktury Marcin Horała. Rząd Korei oraz zarządca lotniska Seul Incheon na razie podpisały ze stroną polską porozumienie, w którym deklarują zaangażowanie kapitałowe w inwestycji. Obie strony liczą na zawarcie umowy spółki joint venture, w której właściciel portu w stolicy Korei objąłby mniejszościowy pakiet udziałów. Szczegółowe warunki wspólnej inwestycji mają być ustalone w ciągu 12 miesięcy.
Firma zarządzająca portem w Seulu od lutego tego roku pełni rolę doradcy CPK. Warta 16 mln zł umowa obowiązuje do początku 2024 r. Spółka CPK zdecydowała się na współpracę z tym portem, bo to jedno z największych i najszybciej rozwijających się lotnisk na świecie. W 2019 r., czyli przed wybuchem pandemii, obsłużyło 71 mln pasażerów. Powstało w 2001 r., by odciążyć zapychający się port Seul Gimpo, położony bliżej centrum miasta. Zbudowano je na sztucznie utworzonym terenie między dwiema leżącymi na morzu wyspami. Budowa trwała osiem lat, kolejne sześć miesięcy trwały testy. W ostatnim rankingu najlepszych lotnisk świata firmy Skytrax, w którym pod uwagę bierze się głosy pasażerów, port Incheon znalazł się na czwartym miejscu.
Wiceminister Horała przyznaje, że Koreańczycy najpewniej nie będą jedynymi udziałowcami zewnętrznymi. Kolejnymi mogą być np. inwestorzy typowo kapitałowi. 51 proc. udziałów w spółce ma pozostać pod kontrolą państwa. I to ono będzie musiało ponieść największy ciężar finansowy budowy portu. Według wstępnych planów pieniądze miałyby być pozyskane z emisji papierów dłużnych. Szacuje się, że budowa portu ma kosztować 25–30 mld zł, ale kosztorysy będą w najbliższych miesiącach weryfikowane przez wykonawcę masterplanu – brytyjską firmę Arup.
– Wszelkie parametry dotyczące prognoz ruchu, parametrów finansowych, zakładanych nakładów inwestycyjnych itd. będą w sposób drobiazgowy dalej weryfikowane przez zarządcę lotniska Incheon – mówi Konrad Majszyk, rzecznik CPK.
W ostatnich kilkunastu miesiącach, kiedy to branżę lotniczą pogrąża największy w historii kryzys związany z pandemią COVID-19, powraca pytanie o sensowność inwestycji. W ostatnim czasie ruch turystyczny wprawdzie odbił, ale wciąż jest mało pasażerów biznesowych. Na wciąż niedużą skalę odbywa się też ruch dalekiego zasięgu – do USA czy do Azji. Nadal zmieniają się też prognozy ruchu. Według ostatnich przewidywań Europejskiej Organizacji ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej (Eurocontrol) w optymistycznej wersji ruch lotniczy wróci do poziomów sprzed pandemii w 2023 r. Pesymistyczny wariant, zakładający, że duża część populacji się nie zaszczepi, mówi, że do dawnej skali przewozów lotniczych wrócimy w 2027 r.
Wiceminister Horała powtarza, że prędzej czy później ruch lotniczy się odbuduje, a potem dalej będzie przyrastał. Zaznacza, że przed pandemią Polak latał średnio niewiele ponad raz w roku, podczas gdy w wielu innych krajach UE dwu- lub trzykrotnie więcej. Dodaje, że już przed pandemią przepustowość warszawskiego Lotniska Chopina, wynosząca ok. 20 mln pasażerów rocznie, była niemal w pełni osiągnięta. A położonego między zabudową mieszkaniową portu nie da się już znacząco rozbudować.
Spółka CPK zaznacza, że bazuje na aktualizowanych na bieżąco analizach potwierdzających ekonomiczną zasadność budowy nowego lotniska. – „Test prywatnego inwestora”, który był aktualizowany w połowie tego roku, zakłada stopę zwrotu CPK na poziomie ok. 10 proc. – mówi rzecznik Majszyk.
– Zaangażowanie Koreańczyków może gwarantować, że wszystko będzie rzetelnie liczone, a sama inwestycja będzie przygotowywana z głową – ocenia Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Zaznacza jednak, że to wcale nie oznacza, że inwestycja zostanie sprawnie zrealizowana. – Nawet tak poważny inwestor nie przeskoczy problemów, które występują u nas od lat. Polska to nie Korea. Tu choćby obowiązuje inne prawo. Mamy liczne kłopoty związane np. z uzyskaniem decyzji środowiskowej. Przypomnę, że od niedawna mamy zaostrzone prawo ochrony środowiska, które ułatwia protesty. W Baranowie nie ma zaś przychylności mieszkańców wobec projektu – dodaje Furgalski. Według niego nie ma żadnych szans, by z zakończeniem budowy portu zdążyć w terminie zakładanym przez rząd, czyli do 2027 r. Według niego powinno się mówić o latach 30.
Wraca też pytanie, co będzie, jeśli władzę straci PiS. Ze strony opozycji słychać głosy krytykujące inwestycję. Cezary Grabarczyk, były minister infrastruktury w rządzie Donalda Tuska, mówi DGP, że nie jest przeciwny idei nowego lotniska przesiadkowego, ale teraz nie ma przesłanek do jego budowy. Zaznacza, że LOT, który jest głównym klientem CPK, jest teraz w fatalnej kondycji finansowej i nie ma szans na szybki rozwój. Grabarczyk przychylniej odnosi się do planów budowy szybkich połączeń kolejowych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama