Z powodu opóźnień z przyznaniem finansowania unijnego w kolejnych latach dojdzie do kłopotliwego dla branży budowlanej i pasażerów spiętrzenia robót na torach

Spółki Centralny Port Komunikacyjny oraz PKP Polskie Linie Kolejowe dostały wczoraj 47 mln euro na przygotowanie projektów dotyczących kilku ważnych inwestycji na torach. Środki, których nie wykorzystały inne kraje, udało się pozyskać w ramach dogrywki w programie unijnym „Łącząc Europę” na lata 2014–2020.
Pieniądze mają pójść m.in. na przygotowanie dokumentacji tunelu dalekobieżnego pod Łodzią. Będzie on zaczątkiem linii dużych prędkości z Warszawy do Wrocławia. Spółka CPK zapowiada, że w ramach ogłoszonego już konkursu w ramach programu UE „Łącząc Europę” na lata 2021–2027 chce powalczyć o znacznie większe kwoty – już na budowę tunelu.
Potem trzeba będzie szukać pieniędzy na dalsze inwestycje, które zapowiedziano jednocześnie z budową dużego portu przesiadkowego w Baranowie. Przypomnijmy, że spółka CPK do 2035 r. chciałaby zbudować aż 1800 km nowych, szybkich linii. Wydaje się jednak, że trudno będzie o realizację wszystkich planów. Wstępne szacunki mówią, że nowe linie kosztowałyby przynajmniej 100 mld zł.
Branża budowlana od kilku miesięcy alarmuje, że w najbliższym czasie czeka nas ogromny dołek w inwestycjach kolejowych. Niektóre firmy, np. producenci podkładów kolejowych czy płyt peronowych, już skarżą się, że liczba zleceń spada i muszą zwalniać pracowników.
Powodem jest drastyczny spadek liczby przetargów ogłaszanych przez PKP Polskie Linie Kolejowe. Poprzedniej jesieni spółka zapowiadała, że w tym roku wartość ogłaszanych postępowań sięgnie 17 mld zł. Skończy się na najwyżej kilku miliardach. PKP PLK przyznaje, że nie może startować ze zleceniami, bo wbrew zeszłorocznym założeniom nie ma zatwierdzonego finansowania unijnego. Chodzi o Krajowy Program Odbudowy oraz program „Feniks”, który będzie częścią perspektywy UE na lata 2021–2027.
– To będzie bardzo trudna sytuacja dla rynku. Kolejny raz na styku perspektyw UE będziemy mieli brak przetargów – mówił na niedawnym Kongresie Kolejowym Arnold Bresch, wiceprezes PKP PLK. Według niego większa liczba przetargów – o łącznej wartości ok. 22 mld zł – zostanie ogłoszona w przyszłym roku. Bresch przyznał, że realnie te przedsięwzięcia będą mogły wystartować w 2024 r. – Widzimy duże ryzyko, że te inwestycje robione w jednym czasie będą skutkowały dużą liczbą zamknięć torowych w jednym czasie – przyznał. Według niego ograniczenia na torach sprawią, że w efekcie liczba inwestycji w kolejnych latach będzie mniejsza, niż początkowo planowano. Do tego dojdą kłopoty ze znalezieniem odpowiedniej liczby wykonawców. Spiętrzenie prac znowu grozi też wzrostem cen materiałów.
Branża budowlana od dłuższego czasu apeluje do rządu, by dla inwestycji kolejowych znaleźć takie mechanizmy finansowania, które sprawią, że nie trzeba będzie czekać na zatwierdzenie dotacji unijnych. Wskazują, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ma do dyspozycji Krajowy Fundusz Drogowy, który może się zadłużać.
Osobnym problemem jest opóźniające się zatwierdzenie przez Unię Krajowego Planu Odbudowy, do czego przyczyniły się spory o praworządność.
Grzegorz Puda, minister funduszy i polityki regionalnej, zapytany przez DGP, kiedy KPO może być zatwierdzony, odparł, że rozmowy z Brukselą trwają. – Spełniliśmy wszystkie warunki, jeżeli chodzi o aspekty merytoryczne. Komisja Europejska pokazuje nowe obszary, w których trzeba coś poprawić. Uważamy, że stosowanie różnych zabiegów politycznych nie służy dobrze wizerunkowi KE. W ramach tych działań, które mamy teraz na granicy z Białorusią, konieczna jest potrzeba jednoczenia, a nie dzielenia ze względu na poglądy polityczne – stwierdził minister. ©℗