Prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek nie składa broni i zamierza walczyć o uruchomienie cywilnego portu lotniczego w Gdyni-Kosakowie. Zapewnia, że decyzja Komisji Europejskiej o cofnięciu publicznej pomocy na tę inwestycję nie spowoduje jej odwołania.

Władze portu będą musiały zwrócić samorządowi Gdyni i gminie Kosakowo prawie 22 miliony euro pomocy. Parlament Europejski uznał bowiem, że dotacja daje beneficjentowi przewagę nad portem w Gdańsku. Cofnięcie zapomogi na przekształcenie istniejącego lotniska wojskowego w cywilne nie oznacza zaniechania projektu - zapewnia prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek.

Według przedstawionych przez niego wyliczeń, funkcjonowanie gdyńskiego lotniska miałoby zwrócić się po pięciu latach od rozpoczęcia działalności. Interes ma być też opłacalny, bo transport na Pomorzu to przyszłościowa gałąź gospodarki. Potrzeba tam w regionie co najmniej dwóch lotnisk - dodaje Szczurek. Wskazuje, że potencjał gdańskiego portu wykorzystywany jest w około 60 procentach. Jednocześnie, stale zwiększa się jego przepustowość i liczba połączeń. Dlatego, myśląc przyszłościowo, gdyńskie lotnisko byłoby idealnym dopełnieniem transportu lotniczego na Pomorzu.

Optymistycznej wizji rentowności lotniska nie podzielają jednak: Marszałek Pomorza oraz władze Gdańska i Sopotu. Przedstawiciele tych samorządów wydali dziś specjalne oświadczenie, w którym całkowicie odcinają się od prac nad powstawaniem gdyńskiego lotniska.